[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To, co chce zrobić, to czyste szaleństwo!Wkrótce znalezli się w dolinie, do której kiedyś, blisko pół wieku temu, zeszli z gór Tengel iSilje z dziećmi, tym razem z trojgiem, bo i Liv była już na świecie.Czterej jezdzcy ulokowali konie w pobliskiej zagrodzie i poszli tą samą drogą co Tengel, tyleże w odwrotnym kierunku.Powoli wspinali się coraz wyżej i wyżej w dzikiej, skalistej okolicy.Dag wskazał im kilkapunktów orientacyjnych i na razie wszystko szło dobrze.Przed sobą i wokół siebie mieli pionowe, poszarpane górskie ściany.Tu, w górze, próżno byszukać śladu człowieka, tylko cętkowane siewki zawodziły smętnie w jagodnikach.Zimnewiatry zwiewały na dół śnieg z górskich szczytów i poświstywały żałośnie w skalnychszczelinach.Mattias nazywa to skargą wiatru, pomyślał Kaleb.Czuł się jednak dosyć marnie.Ten wiatropowiadał niekiedy bardzo smutne historie, a czasami zwiastował cierpienie, wielkie zło iprzerażenie.- Tu jest potok, wzdłuż którego szli - zawołał Tarjei, a jego głos zabrzmiał matowo ibezdzwięcznie w tym pustkowiu.- Tu niedaleko, za tamtym szczytem, powinna spodlodowca wypływać rzeka.Szli dalej brzegiem potoku, brodzili w przemoczonych butach wśród liści bagiennych malin iwełnianki, potykali się o kamienie, wspinali na nadbrzeżne głazy, wokół których latemjaśniały żółtoczerwone kwiaty skalnicy.Teraz były tu tylko szare, popękane zbocza.W dole pod sobą widzieli skalną półkę, którą dopiero co opuścili.Bard popatrzył w górę na pokryte śniegiem szczyty i zadrżał.- Mam nadzieję, że nie będziemy musieli tędy wracać.- Na pewno - odparł Tarjei.- Jeśli tylko dostaniemy się na miejsce, bez trudu odnajdziemydrogę powrotną.89 Wspinaczka stawała się coraz bardziej męcząca.I nagle kiedy myśleli, że mają przed sobąkolejną skalną półkę i nowe wzniesienie do pokonania, stanęli nieoczekiwanie u stóplodowca.Otaczały go ciemne skalne ściany.- Zapomniane przez Boga pustkowie - westchnął Tarjei.- Czy naprawdę dziadek i babciatędy przeszli? Z koniem, trojgiem małych dzieci i czwartym, moim ojcem, w drodze? Totrudne do pojęcia!Wiatr świstał i szeptał ponad tą olbrzymią płaszczyzną z lodu i śniegu.Poczuli się mali izagubieni.- Przejście, o którym mówił Dag, powinno być wyżej, Z drugiej strony lodowca - powiedziałTarjei.- Tam musimy iść, ale niech nas Bóg ma w opiece.- Przeszli oni, to przejdziemy i my - rzekł Bergfinn - Ale czy uda nam się to jeszcze dzisiaj?- Nie.Wiem, że Tengel wraz z rodziną przedzierał się nocą, ale oni byli do tego zmuszeni,od tego zależało ich życie.I wtedy świecił księżyc.Dzisiejsza noc będzie ciemna, a pozatym lodowiec wygląda niebezpiecznie, tak więc nie powinniśmy ryzykować.Przenocować nalodowcu też nie można.Musimy tutaj rozbić obóz.I tak do rana porządnie przemarzniemy.Tak, tak, myślał Kaleb owijając się szczelnie płaszczem i odwracając się od wiatru.Otoświeże, czyste powietrze i otwarte przestrzenie, do których tak tęskniłem w kopalni.Ale czyod razu musi tego być aż tyle?Tarjei miał poważniejsze zmartwienia.Chłopak jest szalony, myślał.Zło Ludzi Lodu objawia się tym razem z całą siłą.Muszę gouratować, dopóki nie zrobi sobie krzywdy.Pozostaje tylko pytanie, czy rzeczywiście tegochcę? Czy tak naprawdę nie chodzi mi tylko o odzyskanie czarodziejskiego zbioru?- Owszem - odpowiedział sobie głośno.- Pragnę go ocalić dla jego bliskich.To dla nichzrobię, co w mojej mocy, by wrócił cały i zdrowy do domu.I spróbuję uczynić z niegonowego Tengela!90 ROZDZIAA VIITymczasem Kolgrim posuwał się naprzód dawną tajemną drogą.Wiedział bowiem więcej niżTarjei.Jechał przez tę rozległą równinę, gdzie Silje z woznicą Przerobili kiedyś wóz na sanie i gdziepózniej mordercy Hanny i Grimara jeden po drugim padali martwi.Tengel kochał tę równinę.Rozciągał się stąd widok na otwarte, porośnięte trawą zbocza,żółtozłote pomiędzy ciemnymi, niebieskozielonymi krzewami jałowców.Zawsze go towzruszało, gdy wracał do domu z wyprawy w doliny.Kolgrim nie miał jednak głowy do takich rzeczy.Jego serce przepełniała muzyka.On, Kolgrim Meiden z Ludzi Lodu, zbliżał się do miejsca, gdzie dopełnić się miałaprzepowiednia.%7łe pojawi się na świecie człowiek, obdarzony takimi ponadnaturalnymizdolnościami, jakich nikt przed nim nie posiadał.Do tego jednak potrzebna jest szczególna siła.Kolgrim wierzył, że tę siłę zdobędzie.Poza tym zamierzał porzucić nazwisko Meiden.Meiden, Lind, to byle jakie nazwiska, bezznaczenia.Kolgrim z Ludzi Lodu! Tak się będzie nazywał! Nikt nie ma większych praw dotego nazwiska niż on, dziedzic ich krwi zarówno po ojcu, jak i po matce.Jego babka byławiedzmą.Ojciec drugiej babki był czarownikiem, nie, on był mistrzem czarownic!Baron to bzdura! Baronowie są leniwymi, zdegenerowanymi snobami! W końcu nigdy o tentytuł nie prosił.Nigdy już do Grastensholm nie wróci.Nie potrzebuje.Ten żółtodziób Mattias znowu jest wdomu, a zatem wszystko przepadło.Zresztą wcale by nie chciał tam mieszkać nigdy wżyciu! Był już dorosły i mógł wyruszyć na podbój świata.Obdarzony magiczną siłą będzie wstanie zapanować nad wszystkimi swoimi wrogami.A wtedy wróci do Grastensholm i zemścisię na.Gwałtownie osadził konia w miejscu.Nieświadomie jechał dawną drogą poprzez równinę, tą, której nikt nie wtajemniczony by nieodnalazł.Mógł się jedynie domyślać, co za siła kierowała jego krokami.Wiedział co prawda,dokąd droga prowadzi, lecz przecież myślami był daleko od tych pustkowi.U stóp potężnego lodowca zionęła wielka jama.91 To musiało być tajemne przejście do Lodowej Doliny!Pięćdziesiąt lat minęło od czasu, gdy po raz ostatni przeszli tędy ludzie.Wówczas lodowytunel był otwarty i łatwo dostępny, obecnie wzięła go we władanie natura.Poza tym trwaływiosenne roztopy i pod lodowym dachem płynęła rwąca, wzburzona rzeka [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •