X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A to beło przy wsi, kajsi koło Białego Dónajca.Ci hłopi mieli grónta koło wody, proci sobie.Kie wody sły, nawiesne, to abo jednemu urwało, a drugiemu przicyniło, abo temuzaś urwało, a hańtemu darowało.Miał kazdy z tyk dwok gazdów po świentym z drzewa wyrzeza-nym: Kuba miał świentego Jantoniego, a Wawrzek świentego Jacka.Kie woda sła, powódz od Tater, to sie oba modlowali: Jamrozikpytał: He, świenty Jantoni, urwijze tys Wawrzkowi, a mnie przi-cyń!.a Bieńkowski zaś wołał: świenty Jacku, ślicny, piekny, kiebytys Kubowi ubyło.a mnie przyrosło!.He, cos, prziseł taki rok, co i Kubowi, i Wawrzkowi urwało.Idzie Kuba ku świentemu Jantoniemu, co na półce stał:Je cos to robis?!A Wawrzek samo to we swoim domie.Pośli po rade, oba wraz, do starego pustelnika, co w lesie nieob-dalno mieskał.Pustelnik pokiwał głowom i pada im:- Moi ślicni piekni, świenci tys musom uwazować.coby do kło-potu pomiendzy sobom nie prziśli.Jeden drugiemu na despet niefce zrobić.Hebaby musieli w pośrodku rzeki stać, coby sprawiedliwie wodedzielili.362 Na skalnym Podhalu- Hy - pada Jamrozik - to nie trudno.Jest hań kępa na samymśrodku.- No to ig hań wynieśmy - pada Bieńkowski.- Nawet im bedzie weselej, bo bedom wroz.Wynieśli tyk świen-tyk i postawili pod daskem, coby na nig nie lało.- No i jako beło?- Jako beło? Sprawiedliwie świenci dzielili: zakiel Kuba i Waw-rzek pomarli, kozdemu do równości po półtora morga gróntu wodyurwały.- No wicie! Co świenty rozum, to świenty!- Zyjdyć to! Nie biadkał juz zoden, ba se przikwalali.jako im tenpustelnik dobrze poradzieł.Dziś ta jakiesi tamy bijom, cosi kajsi,wode ucom, coby wiedziała, jako ma iść, a drzewiej to se hłop wie-dział i ze świentemi sam poradzić, i Pon Bóg go nie opuścieł.- Nie opuścieł.363 Kazimierz Przerwa-TetmajerO PANU JEZUSIE I ZB�JNIKACHSeł raz Pon Jezus ze świentym Pietrem Pawłem bez las i spotkaliig zbójnicy.To było kajsi w górak, na Luptowie cy kajsi.- Nieg bedzie pofalony - powiada Pon Jezus i ukłonił się kapelusem.- Niegze bedzie na wieki wieków.Jamen - pado har-naś zbójecki,herśt.- Ka idziecie?Kciał Pon Jezus cosi rzec, ale mu świenty Pieter Paweł nie dał, bapilno gwarzy: Po pytaniu.Ze to niby po prośbie, wiecie, śli.A to bez to, bo widział torby, a łakomy był, jako to z biednegostanu, hoć i świenty.Przypatrzył sie do nik obu harnaś dobrze i pado;- Podzcie s nami.I obrócieł sie do swoik towarzisów, i gwarzy:- Ten stary bedzie dobry torbe nosić i drwa rąbać, a ten młodyogień kłaść i posługować koło jadła.I pyta sie: Idziecie?Skrobnon sie świenty Pieter za uhem, bo poznał, ze to zbójnicy, zbrójna nik był, flinty, ciupagi, nie rzec mu sie to widziało, jako świentemu,ze zbójnikami hodzić, a jesce s Pane Jezusem wraz.Ale sie ta moc zauhem nie skrobał, bo sie bał, i patrzy do Pana Jezusa: Co bedzie?A Pon Jezus kiwnon głowom i pada:- Dobrze.Straśnie sie to cudnie świentemu Pietrowi Pawłowi zdało, ale sieprociwić nie śmiał.Jedno sie zbójników bał, drugie Pana Jezusasłuhać musiał.Zaraz mu torbe na plecy przypieni, a Pon Jezus ino sakwe z hlebedostał.Mało mieli jeść, bo z daleka śli.364 Na skalnym PodhaluIdom.Uśli kęs drogi, gorąc piók, polegali zbójnikowie do cienia i po-spali sie.Gwarzi świenty Pieter Paweł do Pana Jezusa:- Uciekojmy, bo jesce do kłopotu przy nik przydzieme!Ale Pon Jezus kiwnon głowom, ze nie.Kie sie zbójnicy pobudzili, idom dalej.A było tyk zbójnikówtrzok.Ku wiecorowi poceno hybiać jedzenia.Bo ta i Pon Jezus co niecozjad, a świenty Pieter Paweł se nie załował.Jeść sie sytkim fciało, cojaze marli od głodu idęcy.A tu patrzom - lezy pod drzewe stary cłowiek.- Coz ci to? - pyto sie harnaś.- Głodnyk jest - pado ten stary.I ten zbójnik dał mu swój kawołek hieba ostatni, co go jesce so-wany miał.Idom dalej, bez pola, pocon prać grad z lodem, a zimno przysłotakie co cud!Patrzom: zaś dziecko małe w polu płace.- O coz płaces? - pyto sie go drugi zbójnik.- Zimno mi.i ten drugi zbójnik sjon ze sobie kozuch i odział todziecko, i w kosuli ino ostał, jaze go trzęsło.Idomz zaś znowa dalej, patrzom: dom gore.Dzieci płacom, woła-jom: mamo! mamo!I trzeci z tyk zbójników hipnon w ogień i wyniós dzieciom matkespośród płomienia, jaze włosy osmendzieł.Pośli dalej i zaśli do jednej karcymy przenocować.A tam ig kac-marka poznała i posłała odkaz do wójta, do ryktara.Przyleciał wójtz przysięznymi i z ludziami - i tyk zbójników powiązali.A ś niemii Pana Jezusa z Pietrem Pawłem.Wyprowadzili ig z karcymy, zawiedli ku śpiklerzowi gromadz-kiemu i hań ig zawarli.365 Kazimierz Przerwa-TetmajerZwienty Pieter Paweł wzion płakać i godo po cihu do Pana Jezusa:- No nie padałek Ci, Panie Jezu, ze jesce przy tyk hucfutak dokłopotu przydzieme? No to my juz w nim.Cos teroz bedzie?A Pon Jezus nie mówi nic, ino palcem po ziemi pisał.Na drugi dzień rano wójt i przysięzni tyk zbójników i Pana Jezusaz Pietrem Pawłem do miasta na wozie zawiezli.Do sądu.Obstompiły ig ziandary w sądzie, hajducy węgierscy, i powiedlido sądowej sale, a tam na stolcak siedzieli sędziowie.Było ig samo tak, jak i tyk zbójników, trzok.- Wyście kradli? - pyta sie nostarsy sędzia.- My.- Wyście podpalali?- My.- Wyście zabijali?- My.A o Pana Jezusa i świentego Pietra Pawła sie nie pytał, bo ci zbój-nicy zaroz pedzieli, ize ig ino po drodze ze sobom zajeni i ze musieliś niemi iść kcęcy nie kcęcy.- Co im sądzić? - pyto sie ten nostarsy sędzia sędziego po prawej rency.A ten niewiele myślęcy pado:- Smierzć.- Co im sądzić? - pyto sie ten nostarsy sędzia sędziego po lawej rency.A ten niewiele myślęcy pado:- Smierzć.- Wy trze bedziecie wisieć - pada nostarsy sędzia do zbójników -a wy dwa mozecie iść du domu - zaś sie obyrtnon do Pana Jezusai Pietra Pawła.Swienty Pieter Paweł sie zaroz z ławy porwał, iść gotowy, ale PonJezus sie shylił i po podłodze palce pisał.- Coz pises? - spytał sie go głowny sędzia.A oni nie poznali nic,jeze to Pon Jezus, ani ci sędziowie, ani niwto iny.- Pisem was wyrok - pado Pon Jezus.366 Na skalnym Podhalu- Jakoz to nas wyrok sędziowski po kurzu po podłodze palce pises?!A Pon Jezus dzwignon głowę i rzók:- Coś wcora wiecór zrobieł?Zbladnon ten sędzia, jaze zbielał na twarzy, a Pon Jezus powiado:- Głodnegoś kije ode drzwierzy twoik odegnał.Pojzreli na niegojego dwa kolegowie i sytka w Izbie, a Pon Jezus zaś sie do tego poprawej rency obzywo:- Coś wcora wiecór zrobieł?Zbladnon ten sędzia, jaze zbielał na twarzy, a Pon Jezus powiado:- Dziecko małe jeś bił, jaze krwiom zesło [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl


  • Drogi użytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.