X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Spośród nich wyróżniała się twarz Raiji.Zobaczył też Walentina.Od razu wiedział, że ku�zyn z trudem opanowuje wściekłość.Z pewnościąmiał nadzieję, że mu się nie uda, że zobaczy, jak gi�ną z Piotrem w morzu.Wasilij podniósł dłoń w stronę marynarzy.Uśmiechnął się i zawołał:- Czy ktoś jeszcze potrzebuje pomocy?Potrząsnęli głowami.Z pokładu  Toni" zacząłschodzić następny mężczyzna.Znowu Oleg musiałpodpłynąć jak najbliżej.Ranny, choć przerażony, za�ryzykował skok.Udało mu się.Schodzili jeden po drugim.Dla wielu był toogromny wysiłek, lecz wiedzieli, że to ich jedynaszansa.Mieli też świadomość, że w ten sposób mogąpokazać Walentinowi, że zostało w nich jeszcze tro�chę siły, że nie odebrał im do reszty woli życia.Każdy z rannych, zanim zszedł z pokładu, ściskałdłoń Raiji.Nie znajdowali odpowiednich słów, bypodziękować, nie znali takich.Nie mieli też zbyt wie�le czasu na pożegnania, ponieważ Walentin zaczynałsię niecierpliwić.Zpieszyło mu się i popędzał ich - wołał, żeby prędzej przebierali nogami, jeżeli nie chcą wrócić do kubryka.Nie musiał dwa razy tego powtarzać.Schodzili, ratując życie.Kazimir, najstarszy z nich, miał opuścić statek ja�ko ostatni.Nie mógł wprost uwierzyć, że to się dzie�je naprawdę.Do końca obawiał się, że Walentin ichjeszcze zatrzyma.Dlatego chciał, by Piotra zniesionow pierwszej kolejności.- Poddaj się, póki masz taką możliwość - rzucił,przechodząc obok Walentina.Nic więcej nie dodał.Nawet na niego nie spojrzał.Walentin nie odpowiedział.Następnie Kazimir objął Raiję i uścisnął ją.- Bez ciebie już byśmy nie żyli - rzekł.- Dziękujęci za wszystko.Wiele bym dał, żeby cię zabrać z sobą!- Będę na siebie uważać - obiecała Raija cicho.- Szybko za burtę! - Walentin odepchnął Kazimira.Raija odsunęła się i stanęła bliżej krawędzi.Nie pa�trzyła na Walentina.Wiedziała, że nie odważy się jejskrzywdzić na oczach Olega.Kazimir ruszył na dół po sznurowej drabince.Jed�nak zatrzymał się za nisko i odbił odrobinę za póz�no.yle wymierzył skok.Rozległ się głuchy stuk, kiedy burta łodzi uderzy�ła go tuż nad biodrem.Trwało to ułamki sekundy.Lecz również ułamki sekundy mogą mieścić w so�bie wieczność.Kazimir krzyknął, jego głos uniósł się niczym ptakku obłokom, nie zniknął pod wodą razem z nim.Pal�ce marynarza ześliznęły się z drabinki.Raija uświadomiła sobie, że i ona krzyknęła.Ku niebu leciały dwa ptaki. Lecz ptak Raiji miał wrócić, ten Kazimira byłw drodze do gniazda.Ciało rannego nie wypłynęło już na powierzchnię.Stracił świadomość.Może przez krótki moment rozumiał, że jego ży�cie się kończy.- Umarł wolny! - krzyknął Wasilij do Walentina,kiedy woda się uspokoiła i morze znowu tylko lekkofalowało.Rai ja miała oczy pełne łez.Nie była w stanie ichpowstrzymać.Nie chciała.Pomyślała, że nikt nie powinien umierać, jeśli ktośpo nim nie płacze.Kazimira żegnało wiele łez.- Nie zabiłem go - odparł Walentin głosem rów�nie zimnym i surowym jak zawsze.Najwyrazniejśmierć starego marynarza nie zrobiła na nim naj�mniejszego wrażenia.Rai ja miała ochotę uderzyć go w twarz.Jednak się pohamowała.Płakała, tłumiąc złość,gniew i nienawiść.- Nie, twoje ręce są czyste jak śnieg! - zawołałw odpowiedzi Wasilij.- Poddaj się, jeśli potrafisz!Narażasz na śmierć wielu ludzi, Walentin, nie tylkoswoją własną cenną skórę.Nie masz żadnych szans,jeśli wyślą za tobą inne statki z uzbrojonymi ludzmina pokładzie.- Mam Bykową.- %7ładen z armatorów się tym nie przejmuje - od�parł za Wasilija Oleg.Niechętnie to przyznał, ale taka była prawda.Dla innych właścicieli statków rybackich i frach�towców to, że Raija znalazła się w rękach buntowni- ków nie miało żadnego znaczenia.Nie zamierzaliulec naciskom marynarzy tylko dlatego, że żona By-kowa straciła rozum i dobrowolnie weszła na pokładuprowadzonego statku.Jeżeli zaczną ścigać Walentina i zajęte przez niegojednostki, to na pewno nie z powodu Raiji Bykowej.Nawet im to by nie przeszło przez myśl, zrobią totylko dla siebie.Nie pragnęli jej ratować.Jeśli będzie trzeba, zabi�ją wszystkich na  Raiji" i  Antonii".Nie mieli skrupułów - wszak Rai ja dobrze wiedzia�ła, na co się decyduje.Nie traktowali jej jak zakładniczki, którą trzebawykupić za wysoką cenę.Niech to załatwia Oleg.Walentin nie potrafił tego zrozumieć.Raija od początku wiedziała, jak jest naprawdę.Walentin mniemał, że w osobie żony JewgienijaBykowa zyskał cennego zakładnika.Nie chciał przy�jąć do wiadomości, że ta kobieta nie przedstawia dlainnych właścicieli statków żadnej wartości.- Pamiętaj, że nie zawaham się jej zabić - rzekł lo�dowatym głosem.Raija czuła, że nie kłamie.- Mogę tylko podtrzymać swoją propozycję - od�parł Oleg.- Jednak dotyczy ona wyłącznie marynarzyna naszych statkach.Obiecuję, że nawet ty ujdzieszbezkarnie, Walentin, pod warunkiem, że zaciągnieszsię gdzie indziej.Gotów jestem ci wręcz zapłacić, że�byś zniknął.Zastanów się, co robisz.Radzę ci, oddajnam Raiję, nic dzięki niej nie zyskasz.- Nie ma mowy!- W takim razie przyjmij i mnie! - zaproponował Wasilij.- Nie przyłączę się do twoich zwolenników,ale i mnie możesz potraktować jak zakładnika.Niemam broni.Walentin wahał się.- No, dobrze - rzekł wreszcie.W jego głosiebrzmiało zadowolenie.- Wchodz, Wasilij.Wreszcierodzina będzie razem! - Następnie zwrócił się do Ra-iji i patrząc na nią, pogardliwie spytał: - Jest twoimkochankiem? Czy dlatego tak się poświęca?Raija splunęła na pokład tuż pod jego stopy.Po�tem popatrzyła na morze, a następnie na Wasilija,który zwinnie jak kot wspinał się po sznurowej dra�bince z łodzi Olega na statek.- A więc znalazł się ktoś, dla kogo pani Bykowaprzedstawia wielką wartość - przywitał go ironicznieWalentin.Wasilij nie odpowiedział.Raija nie pojmowała, dla�czego dobrowolnie oddaje się w ręce kuzyna.Prze�cież chyba nie tylko z jej powodu. 12- Nie musiałeś tego robić - powiedziała Raija doWasilija.Wzruszył ramionami niemal w ten sam sposób jakWalentin.Zobaczyła, jak bardzo kuzyni są do siebiepodobni - w ruchach, budowie ciała.I jak bardzoniepodobni pod innymi względami.- Zrobiłem w życiu wiele rzeczy, których nie musia�łem robić - rzekł beztrosko, ale w jego oczach było coś,co mówiło Raijj, ze za ową beztroską kryje się powaga.Walentin nie pozwolił im rozmawiać.Z kamiennątwarzą mocno chwycił Raiję za rękę i pociągnął zasobą, a ruchem głowy dał Wasilijowi do zrozumienia,żeby poszedł za nimi.- Jak widzę, zachowałeś swe dobre maniery - za�uważył sucho Wasilij.Słysząc te słowa, Raija musiała się uśmiechnąć,choć Walentin sprawiał jej ból.Z pewnością na jej rę�ce zostaną sińce.Ludzie Walentina przeszukali Wasilija, kiedy tylkowszedł na pokład [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl


  • Drogi uĚźytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.