X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mimo to była bliska paniki.O Boże, nie pozwól, aby on domnie podszedł, błagała w myśli.Jeśli tu przyjdzie, nie odpo-wiadam za siebie.- yle się pani czuje? - z lekko zatroskaną miną spytała pani Pre-stwood, zaniepokojona bladością Amandy.Przełknęła ślinę i przecząco potrząsnęła głową, lecz kątem okanadal obserwowała Jordana.Był zajęty towarzyszącymi mu osobami.Zdawał się okazywaćszczególne względy kobiecie - atrakcyjnej brunetce w dopaso-wanym kostiumie, uczesanej w fantazyjny kok.Właśnie śmiałasię z czegoś, co powiedział.Amanda udała, że studiuje spis potraw, choć wiedziała, że nieprzełknie ani kęsa, nawet gdyby od tego zależało jej życie.Wkońcu - tylko dla pozoru - zdecydowała się na sałatkę ze szpina-ku z parmezanem i mrożoną herbatę.Po odejściu kelnerki pani Prestwood wyjęła umowę, a Amandauważnie ją przestudiowała.Właśnie skończyła czytać, gdypodano ich lunch.Znów dyskretnie zerknęła w stronę Jordana.Cała czwórka akurat wychodziła.Ręka Jordana spoczywała naplecach kobiety w okolicy jej talii.Amanda poczuła się niemaljak zdradzana żona.Przygryzła wargę i skupiła uwagę na umowie.Podpisała oba jejegzemplarze i dała pani Prestwood czek.Resztę rat miała wpła-cać bezpośrednio na konto dotychczasowego właściciela, toteż167 finalizacja transakcji wymagała odczekania pewnego czasu idopełnienia niezbędnych formalności.Ale już teraz Amandamogła objąć dom i od razu w nim zamieszkać.Wypisała więc drugi czek i nabiła na widelec posypany tartymserem liść szpinaku.Przez chwilę wpatrywała się w niego, alenie nabrała ochoty na jego zjedzenie.Jej żołądek gniewnie pro-testował przeciwko jakiejkolwiek konsumpcji.Odłożyła widelec.Pani Prestwood patrzyła na nią spod oka.- Na pewno wszystko w porządku? - spytała troskliwie.Amandakiwnęła głową.- Raczej nie ma pani apetytu.Amanda rozciągnęła usta w wymuszonym uśmiechu.Czy Jor-dan sypia z tą brunetką? Czy ona odwiedza go na wyspie? Czyspędza z nim weekendy?- Właśnie dochodzę do siebie po grypie - odparła, co było czę-ściową prawdą, bo chyba właśnie zaczynała chorować.Pani Prestwood przyjęła do wiadomości to wyjaśnienie i spo-kojnie skończyła jeść.Obie kobiety rozstały się przed restaura-cją, uścisnąwszy sobie dłonie, i Amanda noga za nogą powlokłasię z powrotem do hotelu.W tę stronę droga prowadziła podgórę, toteż po przyjściu do Evergreen Amanda musiała łyknąćtabletkę od bólu głowy.Okazało się, że już czekają na nią dwie kobiety starające się oetat zastępcy kierownika.Amanda przeprowadziła rozmowę zobu kandydatkami, ale nie przekazała panu Mansfieldowi poda-nia żadnej z nich.Pierwsza najwyrazniej uważała, że ma zbytwysokie kwalifikacje do takiej beznadziejnej pracy, a druga za-chowywała się bardzo niesympatycznie.Popołudnie wlokło się niemiłosiernie, a Amanda czuła się corazgorzej.Nie mogła jednak zwolnić się i iść do domu, ponieważmusiała w końcu wyłonić z kolejnej grupy chętnych swoją za-168 stępczynię.Poza tym nie była pewna, czy jej fatalne samopo-czucie nie wynika z emocjonalnego napięcia, bo pogorszyło siędopiero wtedy, gdy zobaczyła Jordana z tą wystrojoną w drogikostium, radośnie uśmiechniętą kobietą�Wróciła do domu póznym wieczorem.Nakarmiła wygłod-niałego jak zwykle Gershwina, przygotowała sobie puszkowyrosół z makaronem i przebrana w ulubiony szlafrok obejrzaładziennik.Najnowsze wiadomości dotyczyły głównie strzelani-ny, gwałtów, handlu narkotykami i politycznych skandali, więcwprawiły ją w przygnębienie.Włożyła miseczkę po zupie dozlewu, wzięła dwie aspiryny i poszła spać.Rano obudziła się całkiem rozbita.Bolało ją gardło, rzęziło jejw klatce piersiowej, a głowa pękała i wydawała się ciężka jaklekarska piłka.Amanda zadzwoniła do hotelu i powiedziała, że jest chora.Za-aplikowała sobie kolejną porcję aspiryny i wróciła do łóżka.Około jedenastej trzydzieści obudziło ją głośne pukanie dodrzwi.Zwlokła się z łóżka i przyciskając dłonią skroń, na mięk-kich nogach dotarła do holu.- Kto tam? - zawołała.- To ja - odparł kobiecy głos.- Mindy.Wpuść mnie, przynio-słam ci prezenty.Amanda z ciężkim westchnieniem zdjęła łańcuch, odsunęła za-suwę i otworzyła drzwi.- Ryzykujesz życie, przychodząc do mnie w odwiedziny -ostrzegła zachrypniętym głosem przyjaciółkę.- Tutaj roi się odzarazków.Na włosach Mindy lśniły krople deszczu.Widocznie na dworzeznów padało.- Dzięki za ostrzeżenie, ale jestem odporna - oświadczyła zuśmiechem Mindy, wchodząc do mieszkania [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl


  • Drogi uĹźytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.