X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdzieś za tymi kamiennymi mura�mi drzemał jego pan, kryjąc przed całym światem swoje snyi tajemnice.Od dnia, kiedy Vivienne zachorowała, Kane ani razuw żaden sposób nie okazał jej, że ma jej coś za złe.Wy�dawało jej się, że bez wahania przeciął niewidzialną nić,która ich łączyła.Nawet jeśli jeszcze coś czuł na jej widok,skrywał to za maską uprzejmej obojętności.Przestał sięz nią przekomarzać, a z jego oczu zniknęły zaczepne, wesołeogniki.Zachowywał się pod każdym względem poprawnie,jakby już był jej szwagrem.Można by pomyśleć, że nigdyTeresa Medeiros Po północy nie spotkali się o północy w Alei Kochanków i nie całowalisię namiętnie.Choć Caroline co noc przed snem ryglowała drzwi nabalkon, to podejrzewała, że nie było już takiej potrzeby.Sypiała spokojnie, ale budziła się z uczuciem pustki, jakbyumarł ktoś drogi jej sercu.- Czy mógłby pan zadzwonić na pokojówkę, żeby namzaparzyła następny dzbanek herbaty?Caroline usłyszała głos siostry i zatrzymała się w cieniulipy, opierając dłoń o jej gładki pień.Vivienne spoczywała na ogrodowym szezlongu.Jejsmukłe nogi otulał szczelnie wełniany pled.KonstablLarkin wstał z kamiennej ławki i spiesznie podążył w stro�nę domu.Zostawił otwartą książkę, którą pewnie czytałVivienne na głos.Caroline uśmiechnęła się mimo woli.Ciekawe, czy była to  Ilustrowana historia miejsca straceńw Tyburn".A może  Szubienica w Halifax - Taniecpotępieńców"?Od czasu choroby Vivienne przestała w milczeniu znosićcodzienne niewygody.Najwyrazniej znajdowała przyjem�ność w wydawaniu poleceń Larkinowi, kiedy wicehrabiegonie było w pobliżu i nie mógł spełnić jej zachcianek.Kiedytylko widziała, że konstabl skupia się na czymś innym, nie naniej, prosiła go o jakąś przysługę:  Czy może pan podać miszal?"  Bardzo proszę, niech pan zadzwoni na pokojówkę,żeby przyniosła gorący termofor".- A, tu jesteś, Caro! - zawołała na jej widok.- Do�trzymasz mi towarzystwa, zanim konstabl Larkin wróci z he�rbatą? - Skinęła na nią dłonią z iście królewską łaskawością,więc Caroline nie miała wyboru.Musiała spełnić jej prośbę.- Zadziwiająco szybko wróciłaś do zdrowia.To zakrawaTeresa Medeiros Po północy wręcz na cud - zauważyła, siadając na opuszczonej przezLarkina ławeczce.Vivienne ułożyła się wygodniej na świeżo poprawionychpoduszkach, zasłoniła usta ręką i zakasłała mało przeko�nująco.- Czuję się całkiem dobrze, jeśli nie siedzę w przeciągu.Popołudniowe słońce wydobywało złote błyski z jej wło�sów, ciepły wietrzyk wywołał rumieniec na jej policzkachi Vivienne wydawała się wręcz tryskać zdrowiem.Gdyby najej miejscu siedziała Portia, Caroline oskarżyłaby ją o symu�lowanie choroby.- Bal ma się odbyć już jutro - przypomniała.- Jesteśpewna, że zdrowie pozwoli ci wziąć w nim udział?Vivienne przesłoniła rzęsami oczy i dotknęła łańcuszkana szyi.Kamea wisiała bezpiecznie ukryta pod gorsetemsukni.- Na pewno.Przecież nie mogę rozczarować wicehrabie�go po tym wszystkim, co dla nas zrobił.Jakby na zawołanie na ścieżce pojawiła się Portia.Po�spiesznie szła ku nim, uginając się pod ciężarem wielkiegopudła, niemal tak dużego jak ona sama.Na jej twarzy wy�kwit! pełen zachwytu uśmiech.- Vivi, nie uwierzysz, co jedna z pokojówek właśnieprzyniosła do naszego salonu! Nie mogłam z tym czekać, ażwrócisz.Wiedziałam, że od razu będziesz chciała zobaczyć.Zaciekawiona Caroline wstała, żeby Portia mogła posta�wić swój ciężar na ławeczce.- To najpiękniejsza rzecz, jaką w życiu widziałam- oznajmiła dziewczyna, teatralnym gestem zdejmując po�krywę z pudła.Caroline i Vivienne chórem jęknęły z zachwytu na widokTeresa Medeiros Po północy166 wypełniającej pudło zwiewnej tiulowej sukni w przepięk�nym odcieniu pastelowego różu, na podszewce z połysk�liwej, białej satyny.Portia przyłożyła suknię do siebie, uważając, żeby fal-bana, którą wykończono jej skraj, nie dotknęła trawy.- Piękna, prawda?- Cudowna - szepnęła Caroline.Nie mogła się powstrzy�mać i dotknęła czubkami palców rządka lśniących pereł,które zdobiły różową szarfę sukni.- To suknia godna księżniczki z bajki - powiedziałaVivienne z rozmarzoną miną.Nadal trzymając suknię, jakby nie mogła się z nią rozstać,Portia sięgnęła do pudła, wyjęła z niego bilecik napisany nawelinowym papierze i wręczyła siostrze.- Otworzyłam pudło, ale nie jestem taka wścibska, żebyprzeczytać ten bolecik.- Miło słyszeć, że masz jeszcze jakieś skrupuły - powie�działa Caroline zasadniczym tonem.W odpowiedzi siostrapokazała jej język.Vivienne przeczytała wiadomość.- To jest prezent od wicehrabiego - powiedziała.Uśmiech zniknął z jej ust.- Prosi, żebym wystąpiła w tejsukni na jutrzejszym balu.Caroline cofnęła dłoń, jakby piękna kreacja poparzyła jejpalce.Nagle ogarnął ją gniew.- Jak on śmie! Za kogo on się ma, że pozwala sobie natakie postępowanie, niezgodne z dobrymi obyczajami! Ob�darowanie cię czymś tak osobistym jak złoty wisiorek byłoniezbyt grzeczne, ale tym prezentem przekroczył wszelkiegranice! Jeśli byłaby to para rękawiczek, być może przy�mknęłabym oko na taką bezczelność, ale ta.ta.- Wskaza-Teresa Medeiros Po północy ła na przyczynę swojego gniewu, nie mogąc znalezć od�powiednich słów.Portia mocniej przycisnęła do siebie różową kreację, jak�by się bała, że siostra wyrwie ją z jej rąk.- Och, Caro, proszę nie zabraniaj Vivienne jej przyjąć!Będzie w niej wyglądała ślicznie!- W to nie wątpię, ale po prostu nie mogę na to pozwolić.Gdyby ktoś się dowiedział, że to podarunek od wicehrabie�go, reputacja Vivienne zostałaby nieodwracalnie zrujnowa�na.Przecież taki prezent może dać mąż żonie, a nie.Umilkła, kiedy siostra z wolna podniosła wzrok i spojrzałajej w oczy.- Być może nie powinnam tak mówić - rzekła, zniżającgłos niemal do szeptu.- Ale lord Trevelyan przez minionytydzień zachowywał się bardzo dziwnie.Wydaje mi się, żemoże skorzystać z okazji, jaką daje bal, i poprosić mnie o rękę.W pierwszej chwili Caroline pomyślała, że głośny brzęktłuczonej porcelany to odgłos jej pękającego na tysiąc kawał�ków serca.Potem odwróciła się i zobaczyła, że na ścieżcestoi Larkin, a u jego stóp leży roztrzaskany na kamieniachścieżki serwis do herbaty.Choć twarz miał nieruchomą,niczym wyrzezbioną w marmurze, w jego oczach, podobniejak w oczach Caroline, widać było ból.Spuścił głowę i przyklęknął w kałuży herbaty, bezskutecz- inie usiłując osuszyć ją chusteczką.- Jestem strasznie niezdarny, bardzo panie przepraszam.\Dwie lewe ręce.Tak przynajmniej mawiała moja matka,kiedy byłem mały.Bardzo mi przykro.Zaraz znajdę pokojów�kę i poproszę, żeby sprzątnęła ten bałagan.Nie patrząc żadnej z nich w oczy, wsunął brudną chustkędo kieszeni kurtki i zawrócił w stronę zamku.Teresa Medeiros Po północy Caroline zauważyła, że Vivienne odprowadziła go wzro�kiem, krzywiąc się lekko.- Co za odpychający typ - mruknęła, skubiąc skraj pledu.- Kiedy zostaną ogłoszone moje zaręczyny z wicehrabią, niebędzie miał dłużej pretekstu, żeby mnie nękać.- Mimowojowniczego wyrazu twarzy siostry Caroline przysięgłaby,że widziała wiele mówiący błysk w jej oku.- O co chodzi, Vivi? Ty płaczesz? - spytała, przerażonanagłymi i niespodziewanymi zmianami w nastroju Vivienne.Zresztą i ona sama nie była ostatnio zbyt zrównoważona.Vivienne zamrugała powiekami, podniosła głowę i uśmie�chnęła się promiennie.- Oczywiście, że nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl


  • Drogi użytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.