[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gyl stwierdził, że Lauryn nie nadaje się już tego dnia do szybkiej jazdy icelowo pozwolił Bryksowi kroczyć powoli.Zmiali się z błahych spraw i Gyl zauważył, żeLauryn jest świetną naśladowczynią.Choć była w pałacu od niedawna, znakomicie potrafiła wcielić się w Koryna i kucharkę.Ponownie ze śmiechem nawiązał do południowego epizodu, ale kiedy skrzywiła się,obiecał, że już nigdy do tego nie wróci.Wiedział oczywiście, że widok ten będzie miał przedoczami codziennie i że nie spocznie, póki nie poczuje jej ciała blisko siebie.Kiedy w pewnej chwili zapadło milczenie, zaczął zastanawiać się, czy było coś złegow tym, że tak pożądał tej kobiety.Nie była przecież jego siostrą.Jej biologiczna matkaadoptowała go, nie zostali wychowani razem jak rodzeństwo.Dla niego była po prostu młodądziewczyną, która w najbardziej nieoczekiwany sposób znalazła się w jego życiu.Zaintrygowała go już od chwili, kiedy się poznali, a teraz nie przestawała go intrygować.Kiedy siedzieli przy strumyku, do ich rozmów wdarł się smutek, gdyż Gyl zacząłopowiadać o ojcu.W krótkim czasie Lauryn odniosła wrażenie, że poznała już tego człowiekaoczami Gyla i żołnierskim przywiązaniem do szczegółów.- Bardzo kochał twoją matkę - powiedział.- Tak myślę.A co sądzisz o moim ojcu?Docenił jej bezpośredniość.- %7łałuję, że w ogóle się pojawił, no ale z drugiej strony, gdyby nie to, nigdy niepoznałbym ciebie.- Mówiąc to, Gyl nie potrafił spojrzeć jej w oczy.- Staram się mieć umysłotwarty na wszystko, z czym jest ponoć związany.Lauryn - ponownie ujął jej dłoń - byćmoże jestem królem Tallinoru, lecz w głębi duszy wciąż jestem prostym żołnierzem.Całe togadanie o magii, rozgniewanych bogach i.tobie, przybywającej z jakiegoś innego świata, byuratować ten.To wszystko mnie przerasta.Zcisnęła jego dłoń.- Rozumiem cię.Sama tak do końca nie wiem, co w ogóle tutaj robię.Uratowaćświat? Ha! Jak? Popatrz na mnie, Gyl.- Uczynił to.Lauryn rzuciła zaklęcie i postarzała się o jakieś pięćdziesiąt lat.Ujrzałana jego twarzy przerażenie, kiedy wyszarpnął rękę spomiędzy jej powykręcanych palców.Wówczas równie szybko zrzuciła czar i znów stała się Lauryn.- Jak sądzisz, czy to byłobymożliwe, gdyby na tym świecie nie było magii? - zapytała, nie uśmiechając się.Król był wyraznie wstrząśnięty.- Co jeszcze?- Co jeszcze potrafię? Wiele.Nie wiem nawet, jakie są ograniczenia tej mocy.Pamiętasz tego człowieka, którego znalazłeś przy drzewie nieopodal miejsca, gdzie jaksądziliśmy, umarła Sorrel?- Skinął głową.- Ja to zrobiłam.I uczyniłam to za pomocą własnej głowy.żadnych rąk, broni, tylko dzięki mocy.- Potrząsnął głową, po części nie wierząc w to, co słyszy, a poczęści z trwogi, która go ogarnęła.- A chłopak, którego szukałeś? Chyba połamałam mu parękości, kiedy rzuciłam zaklęcie i wyniosłam go wysoko w górę.Ciężko wylądował - dodałapółżartem, lecz Gylowi nie było do śmiechu.- Nie wiem, co powiedzieć - przyznał.- Nie ma co mówić.Czuję się tak samo bezradna jak ty, ufam jednak ojcu.Przyprowadził nas z powrotem, by coś zrobić.Ty również musisz mu zaufać.Jeśli zależy cina mnie, na naszej matce.Na Zwiatłość, Gylu! Jeśli zależy ci na Tallinorze, musimyuwierzyć w to, że Tor i Alyssa wiedzą o rzeczach, o których my nie mamy pojęcia.- Co powinienem zrobić?- Wyzbądz się sceptycyzmu.Otwórz się na sugestię.Pogódz się z tym, że magia jestobecna wokół ciebie i nas wszystkich.Można jej użyć do czynienia dobra, lecz istnieje teżmroczniejsza strona i sądzę, że z tym właśnie teraz mamy do czynienia.Skinął głową.- Moja matka.nasza matka udzieliła mi takich samych rad przed odjazdem.Dałemjej słowo, że przygotuję specjalne środki bezpieczeństwa w królestwie.- Nie wahaj się.Nadchodzi coś niedobrego.Mój ojciec zmuszony był stawić temuczoła, zanim przybyliśmy do Tal.Nie tutaj, w Tallinorze, lecz gdzie indziej.Zamiarem tegoboga jest zniszczenie nas wszystkich i zrównanie Tallinoru z ziemią.- Skąd mam wiedzieć, kto jest moim wrogiem?- Nie możesz tego wiedzieć - odparła.- %7ładne z nas tego nie wie.Ale mój ojciec gorozpozna.Póki co, musimy ufać tym, którzy wiedzą więcej od nas, którzy przygotowują sięjuż od dłuższego czasu.- Lauryn popatrzyła w stronę słońca chowającego się za wzgórzami.Westchnęła.- Robi się pózno.- Tak - przyznał, lecz nie wykonał żadnego gestu wskazującego na to, że szykuje siędo odejścia.- Lauryn, będziesz blisko mnie przez kilka następnych dni? Przyda mi sięprzyjaciółka w pałacu.Cała ta koronacja napawa mnie strachem.- Oczywiście, że tak.To będzie dla mnie zaszczyt.Zostaniesz wspaniałym królemTallinoru.Wiem o tym.Wszyscy dostojnicy będą chcieli, byś poślubił ich córki.Zrobił minę.- Wiem o tym.Dlatego proszę cię, byś była blisko mnie.- Aby je odstraszyć? - Roześmiała się, rozbawiona jego nagłym niepokojem.- Nie - odparł bardzo ostrożnie.- Nie, żeby je odstraszyć.%7łeby im pokazać, że mojeserce już do kogoś należy. Lauryn zdawało się, że uderzył w nią potężny wiatr, który zupełnie pozbawił ją tchu.Przełknęła ślinę, usiłując oddychać, odnalezć swój głos.wydać jakikolwiek dzwięk.Ichspojrzenia spotkały się.- Nie jestem pewien, skąd przyszła mi taka myśl, ale cieszę się, że ją wypowiedziałemotwarcie.Czy to cię w jakiś sposób uraziło?Potrząsnęła głową, wciąż niezdolna do wydania z siebie dzwięku.W jej głowiepojawiła się nagła myśl, jakieś echo z przeszłości.Kiedyś na pewno znajdzie sobie fajnegochłopaka, który będzie silny, dowcipny i będzie przewodził mężczyznom.Zakocha się w niejna zabój i nigdy więcej nie spojrzy na inną kobietę.To był taki chłopak.Nie mogła zaprzeczyć, że w ciągu kilku ostatnich godzin corazgłębiej wchodziła w jego życie.Skłamałaby, mówiąc, że jej nie ujął i że nie byłaby zazdrosnao każdą inną kobietę, która by go pożądała.Głupotą byłoby stwierdzić, że nie było tonajsilniejsze z pragnień, które odczuwała względem tego człowieka.A teraz był tutaj i śmiałowyrażał swoje myśli [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl