X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nadciągał zmierzch i strze-listych górskich szczytów na południu nie oblewał złoty blask.Wschód zasłałyszczątki zdruzgotanych wieżyc  obalonych wampirzych pałaców.Tylko jedenz nich pozostał nietknięty: ponura kolumna z ciemnego kamienia i szarej kości,wysoka na kilometr.Kiedyś było to domostwo Lady Karen, lecz te czasy dawnominęły, a Karen wybrała śmierć.Na południowym zachodzie, wysoko w górach, miał swój Ogród Rezydent.Tak, Rezydent  Harry Junior, otoczony Wędrowcami i troglodytami, bezpiecz-nymi w schronieniu, które dla nich wybudował.Ale od bitwy o Ogród minęły jużcztery lata. Czy mój syn nadal panuje, czy też jego wampir ostatecznie wziąłgórę?  zastanawiał się Keogh.Jego myśli były, oczywiście, tożsame z mową zmarłych.Pete Anioł spieszyłz odpowiedzią. Może byśmy po prostu pojechali sprawdzić, co?  odrzekł. Kiedy ostatnio tu byłem  powiedział Harry  Pokłóciliśmy się i syn dałmi się zdrowo we znaki.Ale  wzruszył ramionami  i tak czy pózniej, dowiesię, że wróciłem. No, to jedziemy!  Pete palił się do przejażdżki. Wskakuj na starego Wrzeszczącego Orła i zapalaj.Nekroskop potrząsnął głową. Nie potrzebuję motocykla, Pete.Już nie. No tak, racja. Eks-Anioł zasępił się. Masz swój własny środek trans-portu.Ale co ze mną?Harry zastanawiał się nad tym przez chwilę, po czym uśmiechnął się lekko.To, że nadal potrafi zdobyć się na uśmiech, dowodziło jego siły.Pete, rzecz jasna,odczytał jego myśli i wydał dziki okrzyk radości. Nekroskop, naprawdę chcesz to zrobić?  Nie posiadał się z podniecenia. Oczywiście  rzekł Harry. Czemu by nie!?  I dosiedli motocykla.Zawrócili, znalezli prosty odcinek twardo ubitej, wolnej od skał ziemi i ruszy-li niczym pocisk.Wydawało się, że jakaś prehistoryczna bestia wypełniła rykiemrozgwieżdżoną ciszę Gwiezdnej Następnie, nie schodząc poniżej setki i wzbijającza sobą półmilowy ogon kurzu, Harry otworzył drzwi M�biusa i wpadli do środka,taranując bramę czasu przyszłego.I oto mknęli w przyszłość pośród nieskończo-nych błękitnych, i zielonych, a nawet czerwonych linii życia.Błękitne oznaczałyWędrowców, zielone tropicieli, a czerwone. Wampiry?  podchwycił Pete. Na to wygląda. odparł Harry wzdychając.Ale Pete zaśmiał się tylko jak szaleniec. Moi ludzie!  wykrzyknął.298 I sunęli dalej, jeszcze przez krótką chwilę. Pete, tutaj wysiadam  powiedział wreszcie Harry. To znaczy.że motor jest całkiem mój? Na wieki wieków.Pete owi brakowało słów, by wyrazić swą wdzięczność, więc nawet nie pró-bował.Harry otworzył drzwi do przeszłości i zatrzymał się na chwilę przed progiem,by spojrzeć na mknącego w przyszłość harleya.Z oddali dochodziło zwielokrot-nione echo radosnego okrzyku Anioła.* * *Nekroskop przeniósł się na skraj Ogrodu.Oparł się o niski kamienny muri przyglądał się Gwiezdnej Krainie.Gdzieś pomiędzy tym miejscem a dawnymiterytoriami Lordów, gdzie teraz walały się szczątki ich wieżyc, powinna jaśniećostrym blaskiem kulista Brama  drugi koniec czasoprzestrzennego przejścia,aberracja przestrzeni, której odpowiednik znajdował się w Perchorsku.Harry emuwydawało się, że nawet stąd dostrzega ślad jej światła, upiorny blask u podnóżaodległych, szarych gór.Wraz z bezcielesnym Petem wyjechał motocyklem z tutejszej Bramy, prze-niknąwszy oślepiającą jasność  szarej dziury łączącej Perchorsk z tą skalistąrówniną, lecz niewiele z tego pamiętał.Co więcej, przypominał sobie wyraznieswój ostatni tutaj pobyt, który, o dziwo, zdawał mu się bardziej rzeczywisty niżwszystko, co zaszło do tej chwili.Przyczyną takiego stanu rzeczy mogło być to,że pragnął teraz zapomnieć o wszystkim, co spotkało go na Ziemi.Ogarnął wzrokiem wielomilowe, nieznane, północne przestrzenie, ciągnącesię po krzywiznę granatowo-zielonego horyzontu, leżącego pod wędrującym księ-życem, błyszczącymi gwiazdami i kuszącym blaskiem zorzy polarnej.Gdzieś tamznajdowała się nigdy nie dotknięta słońcem Kraina Wiecznych Lodów, dokądod niepamiętnych czasów wypędzano potępione, skazane i zapomniane wampiry.A także Szaitisa, kiedy Lordowie ponieśli klęskę, a ich wieżyce legły w gruzachpodczas bitwy o Ogród Rezydenta.Nekroskop i Lady Karen rozmawiali z Szaitisem, zanim ten udał się na wygna-nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl


  • Drogi użytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.