[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zaatakował kciukami oczy agresora  i spudłował.To było jak skakanie do kosza.Jakimś cudemudało mu się sięgnąć nosa, więc ugryzł i przytrzymał.Nie była to najobrzydliwsza rzecz, jaką wżyciu zrobił, ale prawie.Koleś wrzasnął  niesamowity ryk olbrzyma z kreskówki.Jackson rozchylił szczęki.Twarz napastnika spływała krwią, tą samą, której żelazisty iplugawy smak czuł w swoich ustach.Skorzystał z własnej rady i zaczął krzyczeć.Chciał, żebyzjawiła się policja, praworządni obywatele albo przypadkowi przechodnie.Ktokolwiek, ktozdołałby powstrzymać tę rozszalałą górę mięśni.Niestety, jego krzyk zwabił psa i Jacksonuświadomił sobie jedną zasadniczą rzecz: to nie o kij powinien się martwić, ale o psa.Zwierzakgnał ku niemu z obnażonymi kłami podobny do bestii z piekła rodem.Wiedział, jak zabić psa, przynajmniej w teorii  łapie się za przednie łapy i najzwyczajniejrozrywa  ale teoretyczny pies to jednak co innego niż pies prawdziwy, w dodatkurozwścieczony, żywa kula mięśni oraz kłów, której jedynym marzeniem jest rozszarpać ci gardło.Koleś z hondy przestał wrzeszczeć na krótką chwilę, która wystarczyła, żeby wydać psurozkaz.Wskazując Jacksona, ryknął:  Bierz go! Zabij!.Oniemiały, sparaliżowany przerażeniem Jackson patrzył, jak pies odbija się od ziemi i leci kuniemu w powietrzu.Zroda16Richard Moat drgnął i się obudził.Zupełnie jakby w głowie rozdzwonił mu się alarm.Niewiedział, która godzina.Martin nie miał tyle przyzwoitości, żeby w pokoju gościnnym umieścićzegar.Za oknem było jasno, ale to o niczym nie świadczyło, jako że w tej części krajupraktycznie się nie ściemniało. Zadupie owczarzy , nazywał ją w myślach od pewnego czasu.Edynburg  Ateny Północy, dobre sobie.Miał wrażenie, że kiedy spał, do ust wpełzł mu ślimak i zajął miejsce języka.Na brodzie czuł wilgotny ślad ślimaczego śluzu.Gdy kładł się spać, była czwarta i nie dawało się ukryć, że świta.wir, ćwir, ćwir, kurwa,przez całą drogę do domu.Wziął taksówkę czy wrócił na piechotę? Pił w barze Traverse długo popółnocy i miał wyrazne, dziwne wspomnienie wizyty w klubie tańca erotycznego na LothianRoad oraz niejakiej Shani  jeśli dobrze pamiętał  która usiadła mu okrakiem na twarzy.Prawdziwa zdzira.Jego show wypadł niezle; tego rodzaju południowe występy dla BBC zawszeprzyciągały starszą, kulturalną publiczność, nadal wierzącą, że BBC to gwarancja pewnej jakości.Ale poranek o dziesiątej& co za banda kutasów.Cholernych kutasów.Słońce wetknęło swój obojętny palec między zasłony i Richard zauważył na swoimprzegubie rolexa Martina.Za dwadzieścia piąta.Martin nie potrzebował takiego zegarka, to niebył ten typ faceta.Jaka była szansa, że mu go podaruje? A może by tak  przypadkiem zabrać godo domu?Alarm w jego głowie znów się rozdzwonił.Wreszcie dotarło do niego, że to dzwięk dzwonkado drzwi.Czemu Martin nie otwiera, do cholery? I jeszcze raz, tym razem dłużej.Chryste Panie.Dzwignął się z łóżka, zwlókł na dół po schodach.Drzwi wejściowe były zamknięte na zatrzask, anie jak zwykle na niezliczone zasuwy, zamki oraz łańcuchy, za pomocą których Martin siębarykadował.Pod pewnymi względami zachowywał się jak baba.Pod wieloma względami.Richard Moat otworzył szeroko drzwi i natychmiast oślepiło go światło.Wiedział teraz, jakmuszą się czuć wampiry.Na progu stał jakiś facet, zwyczajny facet, nie listonosz ani mleczarzani ktokolwiek inny, kto mógłby rościć sobie prawo do budzenia go o tak nieludzkiej porze. Czego? Nie ma nawet piątej.Na litość boską, jeszcze jest wczoraj! Nie dla ciebie  odparł mężczyzna na progu, popychając go brutalnie do środka  dla ciebiejest już jutro. O co& ?  zaczął Richard Moat, gdy tamten wepchnął go do salonu.Intruz był prawdziwym wielkoludem o spuchniętym, rozpaskudzonym nosie, jakby się zkimś bił.Miał bardzo nosowy angielski głos, w którym płasko pobrzmiewał lokalny akcent, zNottingham albo Lancasteru.Richard Moat wyobraził sobie, jak po wszystkim podaje policjijego rysopis, wyobraził sobie, jak mówi:  Znam się na akcentach, w końcu robię w tymbiznesie.We wczesnych latach dziewięćdziesiątych próbował swoich sił w aktorstwie, załapałsię nawet w The Bill na rólkę faceta (komika, żeby nie musiał się za bardzo napinać)prześladowanego przez szaloną wielbicielkę, która chce go zabić.Pamiętał, jak jeden ze śledczych z posterunku przy Sun Hill radził jego bohaterowi, że aby przeżyć, trzeba myśleć jakocalony, wyobrażać sobie siebie w przyszłości, już po napaści.Teraz rada ta ponowniezabrzmiała mu w uszach, zaraz jednak przypomniał sobie, że jego bohater w istocie zginął,zamordowany przez swoją prześladowczynię.Nieznajomy wariat miał na dłoniach rękawiczki samochodowe i Richard poczuł, że to chybanie jest dobry znak.Rękawiczki miały otwory, przez które wystawały kłykcie tamtego, małe atolebiałej skóry.Pomyślał, że mógłby obrócić to w niezły żart, wspomnieć o słowach  LOVE i HATE , jakie prymitywnymi metodami tatuuje się właśnie na kłykciach, lecz choć bardzo sięstarał, nie potrafił sklecić tekstu choćby pozornie spójnego, a co dopiero zabawnego.Nagle, niewiadomo skąd, w ręku mężczyzny pojawił się kij bejsbolowy.To, co stało się potem, powinno się dziać w zwolnionym tempie, bez dzwięku, tylko zpodkładem muzycznym, dajmy na to Psycho Killer zespołu Talking Heads albo jakimśprzejmującym klasycznym kawałkiem na wiolonczelę (Martin coś by wymyślił).Nogi się podnim ugięły i Richard Moat padł na kolana.Nigdy przedtem nie doświadczył niczego podobnego;o takich rzeczach się słyszy, ale nikt nie wierzy, że zdarzają się naprawdę. No i pięknie  odezwał się tamten  na podłogę, gdzie twoje miejsce. Czego pan chce?  W ustach miał tak sucho, że prawie nie mógł wydobyć z siebie głosu.Niech pan bierze wszystko.Wszystko, co jest w domu.Richard dokonał w myślach błyskawicznej inwentaryzacji dobytku Martina.Zestaw stereobył niezły, w kącie stał fantastyczny telewizor z panoramicznym ekranem.Chciał wskazać gopozbawionym czucia ramieniem, ale zauważył na swoim przegubie rolexa i spróbował na niegozwrócić uwagę mężczyzny. Niczego nie chcę  odparł tamten (całkiem spokojnie; ten spokój był najgorszy) [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •