X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wystarczyło, by Julia spojrzała na witraż przedsta-wiający scenę upadku Lucyfera.Hal Carlow mógł pozować do postaci zbuntowanegoanioła, aroganckiego i zarazem pięknego.Phillip zdawał się wyczuwać nastrój siostry, bodreptał ze zwieszoną głową, kopiąc żwir i nie próbując nawet gonić gołębi.- Dzień dobry, panno Tresilian - rozległ się głos pana Smytha, który na powitanieuchylił kapelusza.Julia uniosła woalkę i zdobyła się na wymuszony uśmiech.Modliła się o siłę, byzrobić to, co do niej należy.Musiała spróbować, to był jej obowiązek wobec matki i bra-ta.Wydawało jej się, że policzki rozciągnięte w uśmiechu siłą mięśni zaraz jej pękną.- Zliczny dzień, panie Smyth.- Rzeczywiście, lato jest w tym roku wyjątkowo łaskawe.Mogę towarzyszyć paniw przechadzce?RLT - Oczywiście.- Julia przyjęła ofiarowane ramię i ruszyła powoli parkową aleją wtempie, jakie pastor uznał za odpowiednie dla damy.- Ci wszyscy, którzy szukali w Brukseli bezpiecznego schronienia, znalezli się te-raz w samym centrum wojennej zawieruchy - zauważył pan Smyth.- Nie wątpię, że paniTresilian planuje powrót do Anglii, zanim zagrożenie ze strony Francji stanie się jeszczepoważniejsze.- Nie mamy takich planów - powiedziała Julia.- Z prawdziwą przyjemnością oferuję paniom swoją eskortę, bo wkrótce wyruszamdo Anglii, by wkroczyć na nową drogę życiową.- Do Suffolk, prawda? - Julia zmusiła się, by wykazać zainteresowanie jego spra-wami, choć rozdrażnił ją fakt, że pastor w ogóle nie zwrócił uwagi na jej słowa.- Zapamiętała pani? - Pan Smyth był wyraznie zachwycony.- Może zechce panimnie odwiedzić, kiedy już się zadomowię?- Ja.Dziękuję bardzo, ale nie planujemy powrotu.- Usiądzmy tutaj, Phillip może pobawić się piłką.- Pan Smyth wyjął z kieszenichusteczkę do nosa i starł nią niewidoczny pyłek z ławki, na której miała usiąść Julia, poczym wskazał gestem trawnik przed nimi.- Tutaj, młody człowieku.Phillip wpatrywał się w niego nieruchomym wzrokiem, przyciskając kurczowo pił-kę do brzucha.- Wczoraj jechałem na bardzo wielkim siwym koniu.Galopowałem - oznajmił zdumą.- Co za wyobraznia.- Pan Smyth zachichotał.- Chłopiec potrzebuje męskiegowzorca.W tym wieku, zanim pójdzie do szkoły i trafi pod opiekę nauczycieli, dzieckowymaga silnego, ale i czułego kierownictwa.Potrzebuje kogoś takiego jak Hal, pomyślała buntowniczo Julia.Mężczyzny, którypokaże mu przygodę i wysłucha go jak równego sobie.Phillip odszedł i zaczął kopać pił-kę.Najwyrazniej nie przepadał za pastorem.- Oczywiście my, biedni mężczyzni, przez całe życie potrzebujemy stabilizującegowpływu - nie przestawał ględzić pan Smyth.Julia wydała pełen aprobaty pomruk.- Cie-szę się, że jest pani tego zdania - dodał.RLT Julia pojęła, że pastor lada moment się oświadczy.To doskonały kandydat, na-prawdę doskonały, powtarzała sobie w duchu.Mama będzie uszczęśliwiona.Powinnamsię zgodzić, jeśli poprosi mnie o rękę.Spojrzała mu w oczy i zrozumiała, że to już niekwestia  jeśli" a  kiedy".- Haniebne!- Słucham?Julii przyszło do głowy, że przejrzał jej myśli, zorientowała się jednak, że panSmyth utkwił wzrok w grupce mężczyzn w niebieskich mundurach, którzy zmierzali jed-ną ze ścieżek w ich stronę.Rozpoznała poznanych w teatrze przyjaciół Hala.On samszedł pośrodku, śmiejąc się ze słów kompanów, którzy klepali go po plecach.Bez namy-słu opuściła woalkę na twarz, po czym niespokojnie zerknęła na Phillipa.Hal bez wąt-pienia pozna chłopca, zacznie się rozglądać za nią, a potem.- Proszę się nie obawiać - odezwał się pan Smyth.- Jeśli którykolwiek z tych za-wadiaków ośmieli się choćby zerknąć w pani stronę, to już ja będę wiedział, co zrobić.- Dobrze - odparła słabo Julia.Wyobraziła sobie, jak mizernej postury pastor rzuca się samotnie na gromadę ofi-cerów, którym najwyrazniej za całe śniadanie wystarczyła butelka alkoholu.Byli jużprzy końcu ścieżki, zwróceni plecami do Phillipa, który biegł w jej stronę.- Bez wątpienia pijani.O tej porze! Na pewno całą noc spędzili w Instytucie Lite-rackim - oznajmił duchowny takim tonem, jakby mówił o Sodomie i Gomorze.- Wydawało mi się, że to przyzwoity klub stwierdziła Julia, z trudem odrywającwzrok od grupy oficerów.- Przyzwoity, ale na piętrze.W podziemiach jest jaskinia hazardu.Ci bezwstydnirozpustnicy przez całą noc grali w karty i pili.- Oburzające - przyznała Julia.Wyglądali na takich pogodnych i szczęśliwych.Dość tego! Julia uniosła woalkę izwróciła się w stronę pana Smytha, uprzejmego, przyzwoitego człowieka.Musi spełnićobowiązek wobec rodziny, choćby miało to złamać jej serce.- Proszę opowiedzieć micoś więcej o sobie.Mieszka pan w ładnej okolicy?RLT Hal wszedł do pokoju hotelowego i głośno zatrzasnął za sobą drzwi.Czuł się do-brze.Jego podkomendni zaprezentowali się podczas pokazu tak znakomicie, że książęWellington i marszałek Bl�cher zatrzymali się, by wyrazić im uznanie.Atmosfera w żoł-nierskich kwaterach była lepsza niż kiedykolwiek, ludzie wręcz rwali się do walki.W dodatku było jeszcze tych kilka chwil na łące, kiedy Julia zapytała go, czy mar-twił się o nią.Nie śmiał się zastanawiać, co czuła w tym momencie, bo nie potrafiłby żyćze świadomością, że złamał jej serce.Nawet jeśli jej uczucia były tylko iluzją, pierw-szym zauroczeniem.A Phillip! Hal uśmiechnął się na wspomnienie podekscytowanego chłopca, któryodważnie został sam na grzbiecie potężnego wierzchowca.Uśmiech zgasł, gdy przypo-mniał sobie spotkanie w parku sprzed paru minut.Dziecko, na szczęście, go nie spo-strzegło.Podobnie jak Julia.Oficerowie, którzy mieli dzisiaj dzień wolny od służby i wrócili nad ranem ze swo-ich baz, byli zbyt ożywieni po dniu pełnym wrażeń, by położyć się spać.W InstytucieLiterackim był pruski książę, którego podejrzewali o szachrajstwa w kartach.Pokusa, bydokumentnie oskubać oszusta, była zbyt silna, żeby się jej oprzeć.Hal rzucił na szalęswoje umiejętności przeciw szulerce tamtego i nic dziwnego, że musiał przy tym sporowypić.Julia siedziała skromnie obok pastora, gdy przechodzili, pijani winem i zwycię-stwem.Już prawie ich mijali, kiedy spostrzegł najpierw Phillipa, a potem Julię.W trosceo nią postanowił nie gorszyć kolejnego absztyfikanta, nie był aż tak pijany, by zapomniećo swoich postanowieniach.Na stole zobaczył plik korespondencji.Na wierzchu leżał list nakreślony ręką Mar-cusa.Hal jedną ręką złamał pieczęć i rozłożył kartkę, drugą zaś sięgnął po karafkę.Niechciał wytrzezwieć.Na trzezwo zbyt wiele myślał o Julii Tresilian.List zaczynał się od miłych informacji.Marcus znalazł idealnego kandydata namęża dla ich najmłodszej siostry Verity.Mama zwichnęła nogę w kostce, ale lekko, i jejstan już się poprawiał.Nell, żona Marcusa, była w szóstym miesiącu ciąży [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl


  • Drogi użytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam siÄ™ na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treÅ›ci do moich potrzeb. PrzeczytaÅ‚em(am) PolitykÄ™ prywatnoÅ›ci. Rozumiem jÄ… i akceptujÄ™.

     Tak, zgadzam siÄ™ na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyÅ›wietlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treÅ›ci marketingowych. PrzeczytaÅ‚em(am) PolitykÄ™ prywatnoÅ›ci. Rozumiem jÄ… i akceptujÄ™.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.