[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Dzwonił pan do nadinspektora? Tego ciula?! Po co miałbym do niego dzwonić? %7łeby ktoś inny nie zadzwonił wcześniej.Przepraszam na chwilę.Pascoe zszedł na parter, gdzie zastał już Wielda przeglądającego wpisy dyżurnego zaresztowania państwa Lee. Jakieś kłopoty?  spytał Wield. Jeżeli wszyscy będziemy wypełniać swoje obowiązki, nic się nam nie stanie odparł Pascoe. Co my tu mamy. Zagwizdał przez zęby. Długo to trwało. Skarżył się od początku, odkąd go przywiezli  dodał Wield. Twierdził, że zostałpobity. A ta kobieta? Jest tu jeszcze? Rany boskie, zabierzcie ją do szpitala, migiem! Niechpan z nią jedzie, sierżancie, i trochę tam posiedzi.Proszę zabrać stąd jakąś policjantkę, niechsię zajmie panią Lee, a pan niech ma oko na Dave a.Oboje są aresztowani, prawda?Wróciwszy na górę, zastał Dalziela rozmawiającego przez telefon. Tak, panie inspektorze  mówił właśnie. Oboje.Ona może być jego wspólniczką.Pascoe napisał coś pośpiesznie na kawałku papieru, który następnie podsunąłDalzielowi.Podinspektor zerknął nań i w jego tonie zabrzmiała urażona nuta: Ależ oczywiście, panie inspektorze.Jest z nim w szpitalu, towarzyszą imposterunkowa i sierżant z mojego wydziału.Nie jesteśmy pozbawieni ludzkich uczuć.Mrugnął porozumiewawczo do Pascoe, który w tej samej chwili odczuł jednocześnieulgę i niepokój.Nie przeszkadzało mu lekkie zbliżenie w hierarchii służbowej, ale niechciałby, żeby lojalność przeważyła nad legalnością  to było dobre w prywatnych szkołach,nie w służbie publicznej. Załatwione. Dalziel odłożył słuchawkę. Dzięki, Peter. Za co? Po prostu zrobiłem porządek. Wolisz  zrobiłem porządek od  kryłem przełożonego , tak? Nie bój się tak,chłopcze, nie pociągnę cię za sobą na dno! Kto wie, może ten Lee nie wybudzi się znarkozy? W szpitalu co drugi lekarz to czarny, a do operacji używają dzid. Dalzielwybuchnął śmiechem. A może będzie tak zajęty odpieraniem naszych zarzutów, że niewystarczy mu czasu na stawianie własnych. Mam tylko nadzieję, że nie próbuje go pan obciążyć zabójstwem Pauline  wtrącił Pascoe, zadowolony, że może wrócić do bieżących zadań. Jest o dobre dziewięć cali zawysoki. %7łe jak?Pascoe streścił swoją rozmowę z Rosettą Stanhope.Dalziel nie był zachwycony. Do diabła, ktoś powinien był to wcześniej zauważyć.Co za niechlujstwo.Zresztąnie w tej jednej kwestii.Powiedział Pascoe o pieniądzach Brendy Sorby i ich domniemanym związku zbanknotami znalezionymi w wozie Lee. Dlaczego zajrzał pan do garnka z mąką? Nie pasował do reszty tych skarbów.Frajer z tego Lee, bał się go pewnie zostawićw kuchni, gdzie nie zwróciłby mojej uwagi, za to mógłby zainteresować jego żonę. Myśli pan, że nie wiedziała? Kto to wie.Bardzo jestem ciekaw, czyje odciski palców znajdziemy nabanknotach, jak już te śmierdzące lenie laboratoryjne raczą się im przyjrzeć! Nie wiem, ileona wie, ale Dave zna różne subtelne sposoby, żeby zamknąć jej usta.Widziałeś jej twarz? Awłaśnie, skoro mowa o bitych żonach.Widziałem się wczoraj z twoją, zjedliśmy razemobiad.Obraca się w ciekawym towarzystwie. Na to wygląda. No właśnie.Ta Lacewing.Aeroklub.Ten gość, który nim kieruje, ten.Greenall,tak się nazywa.Wiesz coś o nim? Pierwsze słyszę.A co? Właściwie nic.Ale kiedy wszyscy powtarzali, jakie to dziwne, że taka szycha jak jaosobiście prowadzi sprawę jakiegoś groszowego włamania, on przyjął to bez mrugnięciaokiem.Cóż, świat jest pełen dziwaków.A on przynajmniej hojnie polewa szkockiej.Cojeszcze ostatnio porabiałeś, Peter? Jest coś, o czym powinienem wiedzieć?Pascoe opowiedział o Wildgoosie i wizycie w Centrum Ogrodniczym Linden. Czubek jakiś, ten Wildgoose, nie uważasz? Nie według dzisiejszych standardów.Właściwie w swojej klasie jest całkiemprzeciętny. Porzuca rodzinę, bzyka młode dziewczyny, ubiera się jak nastolatek i spędzawakacje na jakimś zasranym Kadzidlanym Szlaku.To ma być przeciętność?  Dalziel sięskrzywił. To ja już wolę zadawać się z takimi jak Dave Lee; on przynajmniej jest Cyganemz urodzenia.Interesująco zapowiadającą się dyskusję socjologiczną przerwało pukanie do drzwi: sierżant dyżurny. Przepraszam, że przeszkadzam, panie inspektorze, ale na dole czeka jakaś paniPritchard.Mówi, że jest adwokatem.Przyszła w sprawie państwa Lee. Lacewing, ty suko!  wrzasnął tubalnie Dalziel. Powiedzcie jej, żeby się.Nie.Powiedzcie jej, że państwa Lee już tu nie ma.Jeśli nie da się spławić, poproście o okazaniepełnomocnictwa, a kiedy go wam nie pokaże, bo wiem, że go nie ma, wykopcie ją za drzwi. Nie wspominać o szpitalu?Dalziel złapał się wielkimi jak łopaty rękami za siwiejącą głowę. Boże! Jak tu się dziwić, że ludzie mordują się nawzajem.Jedno słowo o szpitalu,sierżancie, a sami w nim wylądujecie.Wynocha!Ryk podinspektora prawie zagłuszył dzwonek telefonu.Pascoe odebrał: dzwoniłHarry Hopper z laboratorium. W sprawie tego nawozu, który nam przywiozłeś.No, to jest właśnie to: nawóz.Markowy, jak na opakowaniu.Z worka nie udało się zdjąć żadnych użytecznych odcisków.Tak, ten sam, który znalezli na ubraniu McCarthy, co oczywiście nic nie znaczy, bo worki ztakim nawozem były też w szopie u Ribble a. Dzięki, Harry [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •