X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Patronowała jej pani Zofią,z powodu zbyt długiej wargi dolnej zwana przez nas  Gębatą. Godziny posiłków były ustalone i skrupulatnie ich prze-strzegano.Tylko we środę dla pięciu z nas czyniono wyjątek.Tego dnia musieliśmy być o 15 w majątku szkolnym Tarp-no, położonym o jakie 7 km od miasta, na zajęciach prak-tycznych i dlatego pozwolono nam jadać obiad o 13,bezpośrednio w kuchni, aby nie drażnić podniebienia innychgłodomorów.Którejś środy pani Gałuszyńska jak zwykleusadowiła nas przy stole kuchennym.Wlała nam do misekgrochówki i powiedziała: Konsumujcie, niebożątka, niech wam to idzie na zdrowie.Nie trzeba nas było zachęcać.Rzuciliśmy się na tę luręjak wilki na jagnię.Nim upłynęło parę minut, miski naszeziały pustką# a nam się zdawało, że nie tknęliśmy jadła.Wtedy pani Gałuszyńska z nabożnym dostojeństwemzdejmowała pokrywę z kotła, w którym dogotowywał się groch,tworząc zawiesistą maz.Staliśmy już przy nim z miskami.Po zdjęciu pokrywy ujrzeliśmy, że na wierzchu tej mazileży coś szczeciniastego.Pani Gałuszyńska spojrzała na to coś i schwyciła się za głowę: O rety! Kićka ugotowała się!Wsadziła rękę do tej mazi i wyciągnęła z niej to  coś. Chwała Bogu.To tylko szczotka ryżowa od podłogi.Zgarnęła z niej groch do kotła i chciała ją wrzucić dokotła z pomyjami.Na ten widok Kiełbaska jęknąłrozpaczliwie, a następnie wyrwał jej z ręki tę nieszczęsnąszczotkę i z wniebowziętym wyrazem twarzy wylizał jądokumentnie.Zwietlicy nie mieliśmy.%7łycie  kulturalne odbywało sięw umywalni, gdzie po kolacji ustawialiśmy się rzędem iczekaliśmy swojej kolejki, żeby przykucnąć w pewnymdyskretnym miejscu.Dla zabicia czasu wiedliśmy uczonedyskusje na różne tematy.Jeśli udało się nam zdobyćpapierosa, solidarnie wypalaliśmy go systemem sztacha.Ceremonia ta była tak uroczysta, jak wypalenie fajki pokoju uIndian.Rozpoczynał ją Tkaczyk, najstarszy z grona arystokracjiustępowej,, chłop pod trzydziestkę.Ostatnim do sztacha zawsze był  Mandolinista , najmniejszy wzrostem, choć wąsmu się już nielichy sypał.Przezwisko to zdobył po trzylet-nim upartym ćwiczeniu na mandolinie jednej melodii:  Pada.sobie deszczyk, pada sobie równo..W dniu, w którym ziemia obiegała po raz dwudziestydrugi krąg słoneczny od chwili mego pojawienia się na niej,a słońce znalazło się na pograniczu między Wagą i Skorpionem,Tadzio Ramsztajn, zwany  Koniem Generała i słynący jakonajwiększy blagier w internacie, powiedział nam,że do Grudziądza zjechał światowej sławy mag i czarodziej,profesor wiedzy tajemnej, pan Aączyński.Jego pierwszywystęp w kinie  Orzeł odbył się właśnie tego dnia.A on,Tadzio, dzięki Zalasowi, który mu zafundował bilet do kina,miał zaszczyt być świadkiem sukcesów maga, a nawetrozmawiał z nim.Film był do kitu, ale pokaz maga przechodziłludzkie pojęcie. A cóż on takiego pokazywał? Język? Te, Kuczko, zamknij japę  Tadzio na to  i słuchaj,co mądrzy mówią.Kuczko, o przezwisku  Rezus , bo był zdumiewającodo tej małpy podobny, spojrzał na Tadzia spode łba, aleprzezornie więcej się nie odzywał.A Tadzio ciągnął dalej: Profesor nie jest wysoki.Raczej krótki, ale za to madługą czuprynę i bardzo czarną, szeroką brodę.A oczy?Jak spojrzał na mnie, to po mnie mrowie zaczęło pełzać.To siła wzroku.Stał na scenie przed ekranem i nawoływał,żeby zgłaszali się chętni do uśpienia.Początkowo nikt sięnie zgłaszał, nawet hołota zaczęła gwizdać na mistrza.Jużchciałem iść do niego, ale uprzedziła mnie ta gruba handlarkaryb, co siedzi przy pierwszym straganie na RynkuRybnym. To ta wiedzma, co nam zepsute leszcze sprzedałanie wytrzymał Kuczko, ale Tadzio go natychmiast uciszył. Baba sapiąc wgramoliła się na scenę.Profesor kazał jejusiąść na krześle.Usiadła.Zaczął wpatrywać się jejw oczy, a potem czynić rękami nad jej twarzą jakieś dziwne ruchy.A potem krzyknął:  Zpij!? I jak Boga kocham,baba zasnęła.I gdy tak spała, on kazał jej wstać z krzesła.Wstała posłusznie.A on powiedział:  Jesteś wielką śpiewaczką.Zaśpiewaj nam swoją najmilszą piosenkę.I onazaśpiewała  Tango Milonga.O, bracia.To był śpiew!Lucyna Szczepańska przy niej to wyjec.Gdy skończyła, napolecenie profesora, przyniesiono szczotkę na kiju.Dał jąbabie i powiedział, że to jest jej narzeczony [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl


  • Drogi użytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.