[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tutaj także było ciepło i prawie pusto, i tym razem policjant poderwał go brutalnymszarpnięciem, zanim zdążył zasnąć.Ten nie był w mundurze.Ale słyszał także i o takim gatunku. ; Pytam, na jaki pociąg pan czeka? Nie czekam na żaden pociąg  odpowiedział. Więc niech pan stąd wyjdzie i wraca do domu  a potem, zupełnie tak samo jak tamten:  Nie ma pangdzie spać? Dobrze, ale ma pan przecież, u diabła, jakieś miejsce, z którego pan wyszedł, czy pójdzie pan spać,czy nie.Niech pan spływa. A potem, ponieważ Mink się nie ruszył:  Proszę odejść, powiedziałem.Na copan czeka? Na pół dolara  powiedział. Jak?  krzyknął policjant. Pół dolara? Ach, ty. tym razem więc się poruszył, odwrócił sięszybko, wywijając się przed ciosem i uciekając, nie większy od małego chłopca, a przez to równie trudny dozłapania dla mężczyzny wzrostu policjanta, w miejscu tak wielkim jak to.Nie biegł: szedł tylko akurat dośćszybko, żeby policjant nie mógł go dotknąć, a jednocześnie nie miał powodu na niego krzyczeć, wychodzącprzez rotundę, na ulicę, nie oglądając się za policjantem, który stał w drzwiach, krzycząc:  Niech tylko cię tujeszcze raz złapię!Zaczynał się coraz lepiej orientować.Był jeszcze jeden dworzec przy końcu poprzecznej ulicy, ale tamzapewne spotkałoby go to samo: najwidoczniej policjanci, którzy nosili takie same ubrania, jak wszyscy, nie byliobjęci Funduszem Pomocy Społecznej.Zresztą noc miała się już ku końcowi, czuł to.Więc po prostu spacerował po ulicy, nie oddalając się zanadto, bo teraz już wiedział, gdzie jest.Od czasu do czasuna pustych bocznych uliczkach i w zaułkach mógł się zatrzymać i usiąść na progu jakichś drzwi albo zablaszanką na śmiecie i znów obudzić się, zanim zdążył zasnąć.Wtedy wstawał i szedł dalej: miasto spokojne ipuste (w tej części przynajmniej) bezspornie należało do niego; myślał z dawnym zdumieniem, nie mniejświeżym i silnym, choć było równie stare jak on:  Człowiek może przejść przez wszystko, jeżeli tylko możejeszcze chodzić".Potem nadszedł dzień, nie budząc miasta: miasto nie spało, lecz zaczynało na nowo stawać się widzialne,ukazując blade, nie śpiące twarze, rozgorączkowane i wesołe, śpieszące do straszliwych, niewyobrażalnychuciech.Wiedział teraz dokładnie, gdzie jest, ten chodnik mógłby ukazać ślady jego stóp sprzed czterdziestuczterech lat.Pierwszy raz odkąd wyszedł za bramę Parchman, pięć ranków temu, czuł się ufny, nietykalny ibezpieczny. Mógłbym teraz wydać tego całego dolara i to by mnie nie zatrzymało  myślał pośrodku małegobrudnego sklepiku, gdzie kilku Murzynów już sprzedawało słodycze.Zdawało się, że sklepem zarządza Murzyn,w każdym razie on obsługiwał klientów.Może nawet był jego właścicielem, może nowe prawa pozwalałyMurzynom posiadać własne sklepy, choć przypominał sobie, że inaczej było przed trzydziestu ośmiu laty. Proszę o pierniki.takie  rzekł wskazując tekturowe pudełeczko, które wyglądało jak wagon cyr-kowy, z obrazkami zwierząt, które przypominały godła heraldyczne.Bo teraz był tu, bezpieczny, nietykalny.Te chyba też podrożały o dziesięć czy piętnaście centów, no nie? Dziesięć centów  powiedział Murzyn. Dziesięć centów drożej niż co? Kosztują dziesięć centów  rzekł Murzyn. %7łyczy pan sobie czy nie? Proszę mi dać dwa pudełka  powiedział.Szedł teraz w jasnym świetle słonecznym, stanowiąc cząstkęśpieszącego tłumu, jedząc swoją waniliową menażerię.Miał jeszcze przed sobą mnóstwo czasu, bo nie tylko byłbezpieczny, ale wiedział dokładnie, gdzie jest: gdyby tylko odwrócił głowę (czego nie zrobił), zobaczyłby ulicę ifront domu (nie wiedział tego oczywiście i prawdopodobnie nawet by nie poznał swojej młodszej córki, którateraz prowadziła przedsiębiorstwo), gdzie wszedł razem ze swoim mentorem tamtej nocy czterdzieści siedem lattemu i czekał, aż obejmą go olśniewające ramiona kobiet, nie tylko zbudowanych jak Helena, Ewa i Lilith, nietylko płomiennych jak Helena, Ewa i Lilith, ale także białych jak one; tej nocy, kiedy w łóżku prostytutkipowiedział:  Nie nie tylko wszystkim twardym, bezlitosnym latom swego twardego, jałowego życia, ale takżesamej śmierci.Okno wystawowe nie zmieniło się: ta sama nie u- myta szyba za drucianą kratą, te same sfatygowane gitaryi ozdobne zegary, i szklane paciorki. Chciałbym kupić pistolet  powiedział do jednego ze stojących za kontuarem mężczyzn obrośniętychjak piraci. Ma pan pozwolenie?  spytał sprzedawca. Pozwolenie?  powiedział. Ja tylko chcę kupić pistolet.Powiedziano mi, że pan tu sprzedaje pi-stolety.Mam pieniądze. Kto panu to powiedział?  spytał sprzedawca. Może on nie chce kupić, tylko zareklamować?  wtrącił drugi mężczyzna. Och  rzekł pierwszy. To co innego.Jaki rodzaj pistoletu chciałby pan zareklamować, dziadziu?  Co?  zapytał. Ile ma pan pieniędzy?  spytał pierwszy.Sięgnął do kieszonki w klapie kombinezonu, wyciągnął banknot dziesięciodolarowy i rozwinął go. Towszystko, co pan ma? Chciałbym zobaczyć pistolet  powiedział. Nie może pan kupić pistoletu za dziesięć dolarów, dziadziu  rzekł pierwszy. Niech pan poszukajeszcze w innych kieszeniach. Czekaj  rzekł drugi. Może mu będę mógł odstąpić coś z mego zbiorku prywatnego  schylił się izaczął grzebać pod ladą. To jest myśl  powiedział pierwszy. Na pistolet z twego zbiorku prywatnego nie będzie potrze-bował pozwolenia. Drugi sprzedawca podniósł sięi położył na ladzie jakiś przedmiot.Mink spojrzał na niego spokojnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl