X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Prawie całą powierzchnię bla-tu inkrustowanego kością słoniową i turkusami zakrywały teraz mapy.Torval zadarł głowę znad map, najwyrazniej gotów użyć swego niewyparzonego ję-zyka, jeśli któryś ośmieli się mu przeszkodzić.Mężczyzna wchodzący w wiek średni,który zdawałby się wysoki przy każdym oprócz Randa albo Aiela, o wyniosłym spoj-rzeniu, teraz niemal trzęsący się z oburzenia.Smok i Miecz wpięte w kołnierz ka5�anaiskrzyły się światłem odbitym od stojących lamp, przy czym ów ka5�an, z połyskliwe-go czarnego jedwabiu, skrojony był doskonale, jak, nie przymierzając, na jakiegoś lor-da.Miecz Torvala zdobiły srebrne okucia oblane złotem, a w rękojeści płatnerz osa-dził czerwony klejnot.Kolejny kamień połyskiwał w pierścieniu na palcu.Jeśli robiłosię z ludzi żywą broń, nie należało się potem dziwić, że stają się aroganccy, ale Rand poprostu nie lubił Torvala.I nie potrzebował rozpaczliwych zawodzeń Lewsa �erina, bybyć podejrzliwym w stosunku do wszystkich mężczyzn odzianych w czarne ka5�any.Dojakiego stopnia ufał samemu Flinnowi? Cóż, byli jego ludzmi.Stwarzając ich, wziął zanich odpowiedzialność.Na widok Randa Torval wyprostował się i zasalutował, ale wyraz jego twarzy prawienie uległ zmianie.Na ustach miał szyderczy grymas, tak samo, jak wtedy, kiedy Rand zo-baczył go po raz pierwszy. Mój Lordzie Smoku  rzekł z taraboniańskim akcentem, tonem, jakby witał rów-nego sobie.Albo wręcz robił łaskę komuś niżej stojącemu w społecznej hierarchii.Buń-czuczny ukłon zaadresowany był równocześnie do Hopwila i Dashivy. Gratuluję257 podboju Illian.Wielkie zwycięstwo, czyż nie? Wino czekałoby tu na twoje przywitanie,ale ten młody.Oddany.zdaje się nie rozumieć rozkazów.W jednym z kątów cicho zabrzęczały dzwoneczki, które Narishma wplatał w swo-je długie, ciemne warkocze.Twarz miał mocno ogorzałą od południowego słońca, alepoza tym niewiele się zmienił.Starszy od Randa, choć obdarzony przez naturę obliczemtak świeżym, że zdawał się młodszy od Hopwila, czerwienił się, ale z gniewu raczej, niez zażenowania.Przepełniała go duma ze świeżo zdobytego Miecza wpiętego w kołnierz,cicha, niemniej wyrazna.Torval uśmiechnął się do niego, niby od niechcenia i z roz-bawieniem, ale w istocie groznie.Dashiva wybuchnął krótkim śmiechem i znierucho-miał. Co tu robisz, Torval?  spytał obcesowo Rand.Cisnął Berło Smoka i rękawice narozłożone mapy, za nimi poleciał pas i miecz w pochwie.Torval nie miał żadnego po-wodu, by studiować te mapy.Tamten wzruszył ramionami, wyciągnął z kieszeni list i wręczył Randowi. To od M Haela. Papier był śnieżnobiały, zapieczętowany wizerunkiem smo-ka odciśniętym w dużym owalu z niebieskiego wosku mieniącego się złotymi plamka-mi.List, godny z wyglądu samego Smoka Odrodzonego, świadczył o wysokim mnie-maniu, jakie Taim miał o sobie. M Hael kazał mi przekazać, że pogłoski o Aes Sedaii ich armii w Murandy są prawdziwe.Chodzą słuchy, że to Aes Sedai, które zbuntowałysię przeciwko Tar Valon. Torvalowi z niedowierzania aż stężały wykrzywione szyder-stwem rysy. A prawda jest taka, że one maszerują na Czarną Wieżę.Niebawem mogąsię stać niebezpieczne.Rand przełamał pieczęć. Ich celem jest Caemlyn, nie Czarna Wieża, toteż nie stanowią żadnego zagrożenia.Moje rozkazy były jasne.Zostawić Aes Sedai w spokoju, chyba że was zaatakują. Skąd pewność, że nie są niebezpieczne?  upierał się Torval. Może ich celemjest Caemlyn, jak powiadasz, ale możesz się mylić.Zaatakują, nim się zorientujemy. Torval może mieć rację  wtrącił ostrożnie Dashiva. Nie wiem, czy na twoimmiejscu potrafiłbym zaufać kobietom, które wsadziły mnie do skrzyni, a poza tym te,o których mówimy, nie złożyły żadnych przysiąg.Może się mylę? Zostawić je w spokoju, powiedziałem!  Rand walnął z całej siły pięścią w stółi Hopwil aż podskoczył ze zdumienia.Dashiva skrzywił się z irytacją, po czym pospiesz-nie przybrał niewzruszony wyraz twarzy, ale Randa nastroje Dashivy nie interesowa-ły.Przypadkiem.nie ma wątpliwości, że to tylko przypadek.jego dłoń powędrowałado Berła Smoka.Ramię aż mu zadrżało z chęci, by je unieść i wbić Torvalowi grot w sa-mo serce.W ogóle nie potrzebował do tego szaleństwa Lewsa �erina. Asha mani tobroń, która zostanie wymierzona w cel wskazany przeze mnie i nie będą się stroszyć ni-czym kury za każdym razem, gdy Taima przerazi garstka Aes Sedai jedzących wieczerzęw tej samej co on oberży.Jeśli trzeba, mogę wrócić do Wieży i wyrazić się jaśniej.258  Jestem pewien, że nie musisz  zapewnił go Torval tępym głosem.Nareszcieten krzywy uśmieszek zniknął z jego twarzy.Rozłożył ręce, niemal onieśmielony, wręczprzepraszając.Wyraznie był przerażony. M Hael chciał cię tylko poinformować.Twoje rozkazy są odczytywane na głos codziennie, w ramach Porannej Odprawy, tużpo Wyznaniu Wiary. No i dobrze. Rand nadal mówił zimnym głosem, bardzo się starając nie oka-zywać pogardy.Ten człowiek bał się swojego drogocennego M Haela, nie Smoka Odro-dzonego.Bał się, że jeśli swymi słowami ściągnie gniew Randa na głowę Taima, to wte-dy Taim może zrozumieć to opacznie i jeszcze obrazi się na niego. Bo zamierzam za-bić każdego, który zbliży się do tych kobiet w Murandy.Macie robić to, co każę.Torval skłonił się sztywno, mrucząc: Jak rzeczesz, Lordzie Smoku. Pokazał nawet zęby w udawanym uśmiechu, alemarszczył przy tym nos, a ponadto usilnie unikał wzroku innych, udając jednocześnie,że wcale tego nie robi.Dashiva znowu zarechotał, a na twarzy Hopwila wykwitł nie-znaczny uśmieszek.Inaczej niż oni reagował Narishma, którego bynajmniej nie ubawił widok zakłopo-tanego Torvala.Patrzył na Randa, nie mrugając, jakby w całej tej sytuacji dostrzegałpodteksty, które pozostali przeoczyli.Tak to już było, że na jego widok prawie wszyscy,a zwłaszcza kobiety, nabierali przekonania, że nie mają przed sobą nikogo szczególne-go, ot, jeszcze jeden urodziwy młodzieniec.jednak w tych ogromnych oczach skrywa-ła się niepokojąco głęboka wiedza.Rand puścił Berło Smoka i otworzył list, zadowolony, że jego ręce nie trzęsą się ażtak mocno, by inni mogli to zobaczyć.Torval uśmiechnął się blado, kwaśno, niepomnyniczego.Stojący pod ścianą Narishma przestąpił z nogi na nogę i poczuł, jak powoliopuszczało go napięcie.W tym momencie na progu namiotu stanęła Boreane, wiodąc za sobą majestatycz-ną procesję illiańskich, cairhieniańskich i taireniańskich służących odzianych w sto-sowne liberie.Do każdego gatunku wina wyznaczono oddzielnego sługę, który niósł jew srebrnym dzbanie na srebrnej tacy, oprócz tego dwóch dzwigało srebrne puchary nagorący poncz i wina przyprawiane korzeniami oraz wspaniałe kielichy z dmuchanegoszkła do innych trunków [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl


  • Drogi użytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam siÄ™ na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treÅ›ci do moich potrzeb. PrzeczytaÅ‚em(am) PolitykÄ™ prywatnoÅ›ci. Rozumiem jÄ… i akceptujÄ™.

     Tak, zgadzam siÄ™ na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyÅ›wietlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treÅ›ci marketingowych. PrzeczytaÅ‚em(am) PolitykÄ™ prywatnoÅ›ci. Rozumiem jÄ… i akceptujÄ™.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.