[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To ze względu naHelenę.Bądz ostrożny.397 - Marku! - Objął mnie jak brata, a ja wziąłem od niegohełm.Odwrócił się i odszedł.Był człowiekiem nieśmiałym, który nauczył się samotniestawiać czoło wyzwaniom.Weleda czekała nań z minąkobiety, która wie, że czegoś będzie żałować.Odwróciłem się błyskawicznie do handlarza, jedynegowśród nas, którego trybun ostentacyjnie pominął przy po-witaniu.- Co on jej powiedział, Dubnusie? - spytałem.Dubnus zaklął pod nosem, ale przetłumaczył.- Powiedział:  Ty musisz być Weleda.Przynoszę cipozdrowienia od mojego cesarza i przesłanie pokoju."- Nie mówisz mi wszystkiego! Coś jej zaproponował.tobyło oczywiste.Nie zawracając sobie głowy tym, co mogę mieć na myśli,nasz Helwecjusz, na którym zawsze można było polegać,podszedł do handlarza od tyłu i celem łagodnej perswazjizapaśniczym chwytem unieruchomił mu ramiona.Dubnusjęknął.- Powiedział:  Widzę, że moi towarzysze są twoimizakładnikami.W zamian za nich ofiaruję ci siebie".Wiedziałem.Justyn pędził w niebezpieczeństwo z takąsamą bezceremonialną odwagą, jaką wykazywała jego siostra,kiedy zniecierpliwiona dochodziła do wniosku, że trzeba sięzachowywać rzeczowo.- Co na to Weleda?-  Wejdz do mojej wieży!"Handlarz powiedział prawdę.W chwili, w której Justynznalazł się przy niej, Weleda ruszyła w stronę budowli.Ipatrzyliśmy wszyscy bezradnie, jak nasz niewinny trybunsamotnie wchodzi za nią do wieży. LIIIPodszedłem do podnóża wieży.Wyglądający na złodziei kózstrażnicy mieli lekko ogłupiałe miny, ale kiedy się pojawiłem,zwarli szeregi.Stanąłem przed wejściem z głową odchyloną dotyłu, przyglądając się dawnej rzymskiej robocie w kamieniu,wzmocnionej rzędami czerwonych cegieł.Nic tu po mnie,pomyślałem i wróciłem do naszych chłopców.Pies trybunazostał przy wejściu i wpatrywał się w nie z napięciem, czekającna powrót pana.Rekruci, na wpół przerażeni, na wpół zazdrośni, zakładalisię o jego szanse.- Połknie go żywcem! - powtarzali.Chciałem się skoncentrować na innych sprawach.- Może go wypluje.- rzuciłem.Jak miałem powiedzieć o tym jego siostrze? Wiedziałem, żemnie obarczy winą.- Dlaczego on tam wszedł? - zapytał mnie Lentul.- Słyszałeś, co powiedział; chce spokojnie porozmawiać osprawach.- Jakich sprawach? - dopytywał się.- Pewnie niezbyt istotnych.O losie.Historii świata.%7łyciu przyjaciół.Zmierci trybuna.- Panie.- Zamknij się, Lentulu.399 Wróciłem do wiklinowego ogrodzenia.Przykucnąłem,starając się nie dotykać ziemi.Była to zła pora roku, żebysiadać na trawie; w nocy będzie rosa.Wydawało się, że to złapora roku na wszystko.Pozostali najpierw zarzucili pytaniami Orozjusza, potemzaczęli po kolei dołączać do mnie.Orozjusz miał niewiele dopowiedzenia poza tym, że trybun jest w porządku.Szarpnąłemgo za ucho i oświadczyłem, że tyle to sami wiemy.Powinienem był się domyślić.Kamil Justyn miał wielkiapetyt na informację.Nie mógł spędzić przecież trzech lat,strzegąc rubieży prowincji, i nie nauczyć się komunikować zżyjącym tam ludem.Teraz natomiast musiał polegać na sobiew sprawach znacznie ważniejszych niż tylko język.Młody człowiek był wstrząsająco skrupulatny.Miałmłodzieńczą ochotę, by poznać każdego żołnierza pod swojąkomendą, ten wyjątkowy trybun namówił nawet kiedyśjakiegoś trębacza, żeby go nauczył całkiem znośnie zagraćsygnał na rogu.Miesiąc w lasach wpłynął nań przygnębiająco,ale nie pozbawił pomysłowości.Skoro sam się zgłosił doudziału w tej przygodzie, nie zamierzał się poddawać.Ale miałdopiero dwadzieścia lat.Nigdy nie był narażony na takieniebezpieczeństwo.Nie miał najmniejszej szansy, żeby z tegowybrnąć.Nigdy nie zadawał się z kobietami, chociaż możeakurat z tej strony nic mu nie groziło.- Czy obce kapłanki są dziewicami? - dopytywał sięniezmordowany Lentul.- Nie jest to chyba wymagane - odparłem.Jedynie Rzymutożsamiał czystość ze świętością; a przecież nawet w Rzymie,w świątyni Westy, pełniło służbę sześć kapłanek jednocześnie,tak na wszelki wypadek.400 - Czy trybun zamierza.- nie rezygnował Lentul.- Zamierza rozmawiać o polityce - uciąłem.Nawet jeślirzeczywiście tak było, to nieznane połączenie losu ludów znajbardziej atrakcyjną kobietą, z jaką kiedykolwiek w życiurozmawiał, może okazać się uderzającą do głowy mieszanką.- Wiedzma może mieć inne pomysły! - rzucił któryś.Terazzaczynali być odważniejsi.- Może trybun nie wie, co marobić.-Trybun wygląda mi na młodzieńca, który potrafiimprowizować.Miałem jednakże nadzieję, że nigdy nie będę musiałpowiedzieć jego siostrze, że pozwoliłem jakiejś wieszczce oszalonym spojrzeniu zrobić mężczyznę z jej młodszegobraciszka na szczycie wieży sygnalizacyjnej [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •