[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Z resztką siły nerwowej, tułającej się poprostu po jej ciele wychudłem i zlewyrośniętem, Rena upajała się silną wonią staj en i obór, drżała z radości, gdy łyżką rozgrzebywała kurhany, szukającw nich tajemnic, o których gorączkowała po nocy; mknęła z zapartą piersią, leżąc prawie na swych sankach, zczerwienią w oczach, nie mogących znieść blasków śniegowych; zapadała się po szyję w bajury i krzykiemrozpacznym śmigała swego kuca do heroicznych zbawczych wysiłków.Wychudła, wyrosła marnie, smukła, dzięki rasowej doskonałości szkieletu, zawsze jakby niepewna, rozwichrzona,niosła ze sobą niepokój, do przeniesienia ciężki.W miarę lat niepokój ten przemienia! się w chorobliwe objawy,którym środki domowe, obficie aplikowane przezdomowe panie, nic zaradzić nie mogły.Wezwani lekarze skonstatowali neurastenięw najlepszym gatunku i lekko coś napomknęli o dziedziczności.Matka Reny, przerażona, wypaliła dnia tego wielką ilość papierosów, osoba z muzyką cofnęła się do swychapartamentów, a Rena, porwawszy latarkę, pobiegła bosa i w kaloszach do obory, gdzie przywiedziono trzy noweOldenburgi, kupione na jarmarku.Ciemnica obory, w której tylko odstępami kołysały się latarnie, szeregi zadów krowich, czarnych, lśniących, tłuczenieich kopyt, poryk czasem krótki, brzęk łańcuszków, a zwłaszcza to gorąco dziwne, pełne magnetycznych, zwierzęcychprądów, zachwycało Renę.Długo tułała się po oborze, zupełnie pustej w tej chwili, nadsłuchując śmiechu dziewek,zebranych pod ścianami zabudowań.Rozmawiały głośno, po rusińsku, przeciągłą nutą, podśmiechując się lekko, bez banalnego chichotu, właściwegoMazurkom.Mówiły o małżeństwie Tatiany, córki Julka Kozaka, z furmanem.%7łałowały jakiejś Maryny i dziwiły się, że chce mubyć na weselu drużką.Jedna z nich rzuciła zdanie, że Maryna chce pewnie zepsuć wesele Kozaczki.Inne oponowały.Rena zastanawiała się na tle tych słów, że i ją czeka niedługo może wesele, i to jej własne.Słyszała przez oknoogrodowe, jaklekarz radził matce wydanie czemprędzej panny Reny za mąż.  Tylko zmienić należy środowisko koniecznie.Matka odparła: Ja sądzę, że zmiana warunków, w których Rena wzrosła, pogorszy tę sprawę. Co? może znów chcecie ją wydać za któregoś z waszych. Czekam właśnie, aby cioteczna siostra moja, która ma syna.Doktór był brutalny.Pochodził z chłopów.Właśnie.Tylko tak dalej.Hodowla kretynów i obciążonych dziedzicznie.Starsza pani zdziwiła się. Nie rozumiem. Mąż pani kto ? Mój kuzyn. Dlatego właśnie Rena. Cóż to ma do stanu jej zdrowia? Pani nic nie rozumie.To zbrodnia.Zresztą wyjdzmy z punktu jasnego dla pani i ztego, który ma nad panią jakąś władzę.Kościół zakazuje małżeństw między krewnymi.A wie pani, dlaczego ?. Nie ośmieliłabym się badać wyroków kościelnych. Skoro się czemuś ulega, należy znać powody.Gdyby je pani znała, nie wyszłaby pani za swego ciotecznego brata, adziś pannaRena nie miałaby ataków, które ją i panią śmiertelnie wymęczają. Kościół dał mi dyspensę. Boście go oszukali, twierdząc, że ślub wasz jest konieczny, inaczej żyć musicie w grzechu i nieprawości.I znówpani tę samą komedyę przeprowadzi dla córki.Udacie, że znów zaszło coś. Daruj, doktorze! słuchać nie mogę. Obowiązek mi nakazuje. Konie zaszły. Zegnam panią.Lecz, gdy się wnuk urodzi, a będzie kretyn albo epileptyk, nie wzywajcie mnie, proszę.Rena uciekła w sad.Oparła się aż o płot, skąd widać było szerokie pola, jar i błękitem pomalowane chaty.Wkrótce na drodze pojawiła się czwórka, odwożąca doktora do miasteczka.Konie długą wstęgą biegły po jasnejdrodze, dzwoniąc lekko brzękadłami, zawieszonemi przy uprzęży. Nie! nie!  buntowała się Rena  dziecko moje nie będzie kretynem, nie będzie epileptykiem.Nie chcę!.Przy obiedzie dostrzegła czerwone oczy u matki; osoba z muzyką miała minę zgorszoną, niezadowoloną.Lecz w sercu Reny nie obudziło się współczucie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •