[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Był już teraz zupełnie pewny swojej omyłki, a to sprawiało mu taką głęboką przykrość, żedługo nie mógł się uspokoić. Bo i cóż mogła mi powiedzieć? Dlaczegóż miałaby chcieć, abym z nią pozostał sam nasam? Złudzenie i nic więcej! W tym domu wariackim i ja już zaczynam halucynować!  roz-myślał spostrzegając znowu list Betsy, ale zupełnie się nie wzruszył tym serdecznym, tkli-wym szczebiotem narzeczonej, czytając jeno oczyma kartkę po kartce, bo całą duszę miałwypełnioną wspomnieniami tamtej; skończył czytać i chciał w pierwszym, poczciwym odru-chu odpisać, nagłówek już nakreślił, ale zabrakło mu wprost treści, nie miał w tej chwili nicdo powiedzenia i poczuł naraz nieprzepartą chęć wyjścia na miasto, powłóczenia się po uli-cach zatłoczonych i szumiących wrzawą, zagubienia siebie, lecz nim zdążył wyjść, służącyzameldował mr Smitha.Wszedł chudy i żółty pan z oczyma ryby ugotowanej, pochylony nieco, ostrożny, uprzejmyniezmiernie i przesadnie skromny.Zenon dość niechętnie wskazał mu krzesło. Przychodzę aż z dwiema prośbami do pana, ale jeśli przeszkadzam, to wyjdę, chociażmówiąc szczerze, sprawiłoby mi to przykrość niewymowną, gdybym nie mógł wyłuszczyćich zaraz, więc. O, proszę pana, słucham z przyjemnością  zdziwił się jednak tym wstępem, bo znał gojedynie z sali jadalnej. Przepraszam  powstał naraz przygiętym, cichym ruchem i zbliżywszy się do brązowejPsychy, stojącej obok biurka, nałożył binokle i jął gładzić pieszczotliwie jej cudnie wysmukłąlędzwię. Przepiękna, najwyższy wyraz uduchowienia!  szeptał prowadząc z lubością dłoń po jejprzeczystych, dziewczęcych kształtach. Sprawa pierwsza: proszę mr Zenona o uczestniczenie w naszym jutrzejszym seansie przeczytał w notesie, siadając na dawnym miejscu.37  Niezmiernie jestem ciekawy i sprawy drugiej!  silił się na uprzejmość. Przepraszam. Znowu się przesunął przyczajonym, kocim ruchem do miedzianego po-sążku Antinousa, stojącego w rogu na tle jedwabnej, jasnofiołkowej draperii.Pogładził gorównież po biodrach, pstryknął paznokciem w kolano, aż miedz zadzwoniła, i siadłszy z po-wrotem przeczytał:  Proszę mr Zenona, aby skłonił mr Joe do wzięcia udziału w tymże sean-sie  skłonił głowę wlepiając swoje rybie, w czerwonych obwódkach oczy w porcelanowefigurki, stojące na kominku. %7łałuję bardzo, ale muszę panu zrobić zawód, bardzo przepraszam, ale na seansach niebywam i spirytyzmem się nie zajmuję; byłem wtedy jedynie na prośbę Joe. Będzie i miss Daisy  wtrącił niby od niechcenia, uciekając z oczyma. Będzie!  zawahał się przez chwilę  co zaś do Joe, to zupełnie nie obiecuję wpływać naniego w tym kierunku, sądzę nawet, że i tak już jest za bardzo pochłonięty spirytyzmem. Niestety, ale to dawniej, bo od przyjazdu Mahatmy porzucił dawne święte zasady i bra-ci.O, z mr Joem jest obecnie bardzo zle, bardzo.pan wie?. O niczym i zupełnie! Nie jest to tajemnica, mówić o tym, choć z boleścią, mogę, ale jeśliby pan słuchać niechciał, jeśliby. i jąkał się lękliwie. Przeciwnie, Joe obchodzi mnie bardzo  zaniepokoił się jego trwożnym głosem. Oto wdał się w fakirskie eksperymenty, sposobi się po prostu pod przewodnictwem Ma-hatmy na joga.Dawno się pan z nim widział? Trzy dni temu.Myślałem, że wyjechał, bo w domu go nie ma. Z pewnością jest! Od dwóch dni siedzi zamknięty, siedzi na jednym miejscu bez ruchu,bez wody, bez pożywienia i siedzieć ma dotąd, dopóki samego siebie nie zobaczy, dopóki sięnie rozdwoi.Eksperyment niebezpieczny. Z przerażeniem to słyszę, nic mi nie wspominał o takich praktykach. Myśmy się dowiedzieli o tym dopiero wczoraj na seansie.Miss Daisy nam zakomuniko-wała. Ależ, choćby mi przyszło drzwi wyłamać, a dostanę się do niego, muszę go wyrwać zobłędu.Bardzo dziękuję panu za wiadomość. Strwożeni jesteśmy o niego, nikogo z braci nie przyjmuje, zerwał już z nami wszystkiewięzy, a przy tym, jeśli wpadnie w moc miss Daisy. To co?  porwał się nagle strwożony. To może być zgubiony na wieki!  szepnął posępnie mr Smith oglądając figurki porcela-nowe na kominku. Więc kimże jest, na Boga, miss Daisy? Tajemnica.nikt o tym nie wie.i nie należy pytać. prawie zakrzyczał zatykając so-bie uszy, by nie słuchać pytań. Dlaczegóż tajemnica? Mnie się już po prostu jakimś szalbierstwem zaczyna wydawać ta-ka sztucznie robiona tajemnica! Strzeż się jej odkrywać! Są pewne rzeczy, których się nie można dotykać zwykłą cieka-wością, bo mszczą się! Jesteś  niewierny , więc jak dziecko bawisz się płomieniem, nie wie-dząc, że może cię pochłonąć w każdej chwili.O, bardzo ostrzegam: trzymaj się z dala missDaisy! To ogień złowrogi.My sami się jej obawiamy.zjawia się na seansach i robi cuda, ojakich nikt nie marzył, odkrywa rzeczy wstrząsające i głosi takie prawdy, że.że mamy po-wody do obaw.mamy powody lękać się jej mocy i podejrzewać, że nie jest to wysłanniczkaPana, a Jego.może nawet wcielenie. Kogo?  zapytał cicho, wstrząsając się bezwiednie. Bafometa!. szepnął trwożnie i wyjąwszy z kieszonki w kamizelce szczyptę soli, siałnią dokoła zabobonnie. Bafometa?  powtórzył Zenon nic nie rozumiejąc.38  Cicho, nie wymawiajmy tego imienia więcej! Boże!  krzyknął naraz głośno, padając nakrzesło, bo rozległ się bliski, wstrząsający ryk pantery.Zenon wybiegł na korytarz, bo wydawało mu się, że to tuż pod jego drzwiami zawyła Ba-gh, ale korytarz był zupełnie pusty. Musi ryczeć w klatce, może głodna!  tłumaczył usiłując zachować spokój. Nie, nie, w tym być musi jakiś znak porozumienia, bo zresztą ja nie wiem, czy Bagh jesttylko zwierzęciem, nie wiem. A czymże jest? chyba nie samym Bafometem?  zawołał urągliwie. Cicho.cicho.nieszczęsny, ani wiesz, że tak wymówione imię może w tej chwili stałosię dla kogoś śmiercią, nieszczęściem lub chorobą. Cóż to? Porywa na rogi i ponosi na Blankenberg?  drwił złośliwie. Wszystko jest straszną zagadką.Dokoła nas leży mrok, w którym czyha lęk i śmierćwieczna! Są słowa zabijające, są imiona, od których dzwięku rozpadają się światy, są życze-nia, które się stają bez naszej woli, są takie myśli, od których ruch gwiazd zależy! Błądzimypo omacku w wiecznym mroku, jak ślepi od urodzenia, aż po dzień wyzwalającej śmierci, jakślepi, czepiający się z rozpaczną wiarą kurzawy głupich faktów i wołający wielkim głosem:nie ma nic poza naszą ślepą głupotą! Ale świat przejrzy, boleśnie przejrzy! Niech kamienujeproroków, niech się pastwi nad własną duszą; i tak zbawion być musi całą siłą naszej wiary ipragnień, bo my go wyprowadzim z odmętów, wywiedziem z niewoli grzechów.naszaprawda zbawi świat! Ale tymczasem jeszcze Tamten panuje i rządzi światem, jest we wszyst-kich sercach, czyha i toczy śmiertelny bój z Bogiem  szeptał gorąco, powstając z miejsca [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •