[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Może wieczorem? O siódmej? Nie muszę pytać, czy będziesz w domu.Zresztą z tą nogąnigdzie nie uciekniesz.Cóż za subtelność. A do tego czasu? Masz jakieś specjalne zalecenia? Myśl o mnie pół godziny przed zaśnięciem  zaproponował. Na początek wystarczy.Tooptymalna dawka.Ale uwaga, bo można się uzależnić.Anka była pewna, że jej nowy adorator usłyszał tę kwestię w jakiejś kiepskiej komediiromantycznej i starannie przechował w pamięci.Jeśli nie myliła się co do jego gustów, na nowądrogę życia będą musieli kupić sobie dwa telewizory. Do jutra  rzuciła i odłożyła słuchawkę.Dalsze słuchanie gruchającego doktora Kluskabyło ponad jej siły.Dopiero po chwili dotarło do niej, że właśnie umówiła się na romantyczne randez-vous. O cholera.On tu przyjdzie.Jutro. Rozejrzała się po pokoju. Nie zdążymy zrobićremontu. A więc jednak doktorowa Klusek?  zagadnęła Magda, wygodniej układając sięna dywanie. Nie sądzę.Nie zna naszego adresu.Magda przerwała własną wariację na temat marsza weselnego. Adres też mu podałam. I tak ucieknie, jak zobaczy nasze mieszkanie  podsunęła Anka. Pomyśli, że jesteśmynienormalne.Tu śmierdzi. Nie ucieknie.Mamy kraty w oknach. Mamy też pleśń na ścianach, a on jest lekarzem i pewnie obiło mu się o uszy słowo higiena.Tacy jak on nie zadają się z marginesem społecznym. Anka pociągnęła nosem i kolejnyraz obrzuciła spojrzeniem ich przytulne gniazdko.Martwe zwierzęta uwiecznione na myśliwskichwidoczkach wpatrywały się w nią szklistymi, szeroko otwartymi oczami. Dojdzie do wniosku, żetrafił na ubogie krewne Adamsów. Mamy kupę czasu na zaaranżowanie przytulnej atmosfery. Magda była dobrej myśli. A jak zachce mu się siusiu i zajrzy do łazienki? Ucieknie, a zamiast kwiatów przyśle mibaniak lizolu i ulotki o chorobach skórnych. Zaproponujemy mu naszą wannę.Powiemy, że to antyczny pisuar. Magda nie posiadałasię z radości.Wizja konfrontacji Adama z potworem zamieszkującym ich kuchnię poprawiła Ance humor. A gdyby. zaczęła, ale nie była w stanie dokończyć. Coś ty. Magda bezbłędnie odgadła, o co jej chodzi. Założę się, że on nie robi kupy, todo niego nie pasuje.Jest taki czyściutki i sterylny.  To świętokradztwo  upomniała ją Anka.Magda wzruszyła ramionami. Nawet święci mieli jakąś przemianę materii. Powinien nas teraz usłyszeć.Każdy facet, którego poznałam, usiłował ode mniewyciągnąć, o czym rozmawiają kobiety, gdy są same. I co im odpowiadałaś? %7łe wstydzę się o tym mówić. Jak mogłaś zapomnieć, że wymieniamy się przepisami i dyskutujemy o pielęgnacjisadzonek?  zmartwiła się Magda. Rujnujesz sobie przyszłość.Anka wytrzeszczyła oczy. No wiesz, przydomowy ogródek, troska o roślinki, instynkty opiekuńcze.Tradycyjnakobiecość w pigułce  wyjaśniła przyjaciółka. Co za dulszczyzna.Pozwól, niech zgadnę.Zasady prowadzenia domu, rok wydania tysiącdziewięćset dwudziesty piąty. Dwudziesty szósty  poprawiła ją Magda. Poza tym nikt nie pisze o rzeczach takoczywistych. To poniżające. Kandydatka na panią doktorową postanowiła nie ułatwiać swatcezadania. Ale działa, a to najważniejsze.Kupimy kilka książek o pielęgnacji roślin i porozkładamyje w widocznych miejscach. Nie będę się wygłupiać. Przydałoby się kilka doniczek i jakaś gustowna konewka. Magda nie dała się obrazić.Chcesz zostać starą panną? Nie ma już starych panien, nie wiedziałaś? Są radosne singielki, które wydają pensjęna markowe ciuchy i przysyłają widokówki z Afryki swoim uwiązanym w domu koleżankom. To czemu jesteś tutaj, a nie na safari? Mam skręconą nogę  odparła Anka z godnością. Poza tym czekałam na telefon. Sama widzisz.Metoda na książkę jest bardzo skuteczna.Pamiętasz Agnieszkę? Tę z zębami jak królik?Magda skinęła głową. Upolowała faceta z politechniki, rozsiewając wokół siebie podręczniki do algebry. I co? I nic.Zostawił ją, kiedy powiedziała mu, że jest w ciąży.Podobno nie podejrzewał, żebędzie zawracała mu głowę prozaicznymi sprawami.Spodziewał się porozumienia umysłów, a niestosu brudnych pieluch. W łóżku też korzystał tylko z mózgu?  zdziwiła się Anka. Nie słyszałamo intelektualnym zapłodnieniu. Posiejemy rzeżuchę, może do jutra wyrośnie.Pani od biologii kazała nam robić cośtakiego na Wielkanoc. Magda powróciła do roślinnych fantazji. Na mokrą watę sypie się takiemałe ciemne nasionka.Na drugi dzień robią się galaretowate i wypuszczają kiełki.Najwyższy czas zmienić temat, doszła do wniosku Anka.Pomysł zdobywania mężczyznyza pomocą kiełkującej galarety nie do końca przypadł jej do gustu.Jak to mówiła śliczna Scarlett O Hara?Pomyślę o tym jutro. 5.Ankę wyrwał ze snu upiorny warkot. Czemu mnie budzisz o takiej nieludzkiej porze?  zawyła. Jest szósta rano! To nie ja, to suszarka  zaświergotała Magda. Mam dziś rozmowę kwalifikacyjną, niepamiętasz? Z konsultantem od biustów?  Anka ryknęła radośnie na wspomnienie Magdyprzemawiającej do słuchawki z wprawą weteranki w branży sekstelefonów. Z prezesem Kilińskim  poprawiła ją Magda z godnością. Ciekawe, czy będzie miał szablę. Nie szargaj świętości narodowych! Oszalałaś?  Anka spojrzała na przyjaciółkę z obrzydzeniem. Będę pracować w redakcji pisma dla nastolatków.Muszę dbać o wizerunek. Jasne.I codziennie myć głowę w środku nocy. Nie sądzisz, że powinnam się dziś zaprezentować z jak najlepszej strony?  Magdatanecznym krokiem podeszła do łóżka. Aadnie wyglądam? Ty zawsze wyglądasz ładnie  orzekła niechętnie Anka. Chyba ci zazdroszczę. Coś za coś.Ty jesteś wybitnie inteligentna. To raczej wada niż zaleta, nie uważasz? Nie martw się.Małe jest piękne  stwierdziła filozoficznie Magda. Dla kogo niby? Choćby dla Batmana.Pamiętasz? Fakt. Anka pogrążyła się w upojnych wspomnieniach.Magdę i Batmana, studentówarcheologii śródziemnomorskiej, poznała na imprezie zorganizowanej przez Wydział HistorycznyUW.Za jednym zamachem zyskała przyjaciółkę i adoratora.Przyjaciółka okazała się inwestycjąna resztę życia, adorator stał się koszmarem.Wojtuś Wroński, którego zgodnie ochrzciłyBatmanem, zakochał się w Ance od pierwszego wejrzenia, a następnie oświadczył jej się, klękającna środku zabłoconego Krakowskiego Przedmieścia. Sama widzisz, miałaś swoją szansę  oświadczyła zimno Magda. On był prawie ślepy. Ale bogaty z domu.I znał łacinę. I ten biały frędzel na czole. Nie frędzel, tylko gen albinoski. I pluł, jak mówił.Po cholerę mi łaciński zraszacz? Jesteś obrzydliwa. Nie obrzydliwa, praktyczna. Dom na oficerskim %7łoliborzu, siedlisko na Mazurach, samochód. Batman w samochodzie?  żachnęła się Anka. Taki na wpół ślepy? Inwalida? Wyobraz sobie tylko. rozmarzyła się Magda. Niedługo po ślubie, powiedzmy półroku, po którejś z upojnych nocy.Anka wyglądała, jakby za chwilę miała zwymiotować. Chyba nie wyobrażasz sobie, że mogłabym pójść z nim do łóżka.Magda spojrzała na nią z dezaprobatą. Bez pracy nie ma kołaczy, moja droga.Spełnianie powinności małżeńskich nie jest chybaszczególnie słoną ceną za stabilizację i spokój na resztę życia. %7łycia z tym kosmitą?! No przecież ci mówię.Po którejś z upojnych nocy, jeszcze przed świtem, posyłasz wciążroznamiętnionego Batmana do sklepu. Zamykają o dwudziestej. Do całodobowego.Im dalej, tym lepiej.Prosisz go, żeby ci kupił. Magda zamilkła, szukając natchnienia [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •