[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Kojot.- Ledwie usłyszeliśmy jej głos.Travis zachichotał.- Czyli jestem Kojot, tak? Jeśli się nie mylę, jest jakiś taki bożek windiańskiej mitologii.Pytając patrzył na mnie, ale odpowiedziała mu Soso.- Tak jakby.- Hm, bycie tak jakby bożkiem jest mimo wszystko lepsze od byciazwykłym śmiertelnikiem.- Travis wydał mi się nagle dziwnie poważny.Kiedy wstaliśmy od stołu, dziewczynki, za którymi podreptał Diablo,poszły do pokoju muzycznego grać na fortepianie, a Travis i japrzenieśliśmy się do biblioteki.- Z jakiegoś powodu kotek Tibbie boi się tutaj wchodzić -powiedziałam bez wyraznego celu.- Naprawdę? A jak myślisz, dlaczego? Wzruszyłam ramionami,nieco zdziwiona jego zainteresowaniem.- Weterynarz twierdzi, że kociak jest zdrowy.Może inny kot mógłbycoś na ten temat powiedzieć, ale nie ja.Travis zaczął obchodzić pokój kocimi ruchami, nieustannieprzenosząc spojrzenie ze ściany na ścianę, z podłogi na sufit.- Na miłość boską, przestań tak łazić - powiedziałam w końcu.Grasz mi na nerwach.- Czy wiesz, że czasem słucha się ciebie jak twojej babki? -Przystanął i oparł się o gzyms kominka.- Na szczęście jestem nieodwołalnie zdecydowany nie dopuścić dotego, żebyś się w nią zamieniła.Musisz tylko uśmiechnąć się ipowiedzieć  tak".- Na co?- Wyobraz sobie przez chwilę, że jesteś Julią. - Przypuszczam więc, że ty masz być Romeem - stwierdziłamoschle.- W takim razie moja odpowiedz brzmi, że jesteśmy za starzy nadziecinne zabawy.Poza tym, skoro się przyjaznimy, to nie ma komuprzedłużać sporu Yorków z Rollandami, a zatem nie ma też powodu,żebym udawała Julię.- No, nie zapominaj, że Rollandowie wciąż roszczą sobie prawa dogruntu Yorków.-  Roszczą sobie prawa" nie jest dobrym sformułowaniem.Mamlegalny akt własności tej ziemi.- Mniejsza o łajdacką intrygę, dzięki której twój przodek zwykł byłzdobywać prawne tytuły, ale czy możesz uczciwie powiedzieć, że jesteśdumna z posiadania Mount Sangre?Wbrew woli zadrżałam.- Wobec tego czemu nie sprzedasz mi tego wzgórza, żeby załatwićsprawę raz na zawsze? - %7łartobliwa nuta znikła z jego głosu.- Sprzedaż nie usunie mi Mount Sangre sprzed oczu - rzuciłamzapalczywie.- Pozwalasz, żeby z powodu dawno zamkniętych wydarzeń kupaziemi i kamieni nabierała w twojej głowie wymiarów czegośpotwornego.To irracjonalne, Val.- Możliwe, ale mimo wszystko nie rozumiem, czemu chciałbyśkupić takie złowróżbne i do niczego nie przydatne miejsce.- Bo moim rodzinnym obowiązkiem jest odzyskanie ziemi Yorków.Odniosłem wrażenie, że nie zamierzasz tu mieszkać.Czyżbyś planowałabez końca utrzymywać tę posiadłość? A może oddasz ją w dzierżawę?Przykro byłoby mi widzieć, że Szkarłatny Kamień dostaje się wużytkowanie obcym ludziom.Pokręciłam głową, usiłując opanować coraz silniejszą irytację zpowodu jego natarczywości.- Zaczynamy przypominać naszych skłóconych przodków.Szczerzemówiąc", nie wiem jeszcze, jakie mam plany.Jeśli postanowię sprzedaćSzkarłatny Kamień i resztę posiadłości, z Mount Sangre włącznie,obiecuję ci prawo pierwokupu.- Mamo - zawołała Tibbie od progu.- Nauczyłam Soso grać jednympalcem  siekane kotlety", a ja gram drugim.Chodz nas posłuchać. - Zdaje się, że jesteśmy proszeni na koncert dwóch utalentowanychpianistek - powiedział Travis i podał mi ramię.- Czy zechcesz przyjąćmoje towarzystwo?Tibbie zachichotała, a ja uznałam, że nie sposób długo złościć się naTravisa.Odjechał wkrótce po  koncercie", przypominając mi na odchodnym,że zadzwoni do mnie w sprawie planowanego przyjęcia.A ponieważTibbie bardzo chciała pokazać Soso kucyka i staw, zaraz potemposzłyśmy we trzy na wycieczkę po posiadłości.Podczas gdydziewczynki dopieszczały Misty'ego, zamieniłam kilka słów z Jedem.- Dziś po południu jest za gorąco, więc pozwolę im pojezdzić jutrorano - powiedziałam, mu, - Ale chcę, żebyś na nie uważał, zgoda?- Nie spuszczę ich z oka - zapewnił.- Już masz dwie papużkinierozłączki, co?Na spacerze uświadomiłam sobie, że zapomniałam powiedziećLuisowi o piórkach.Może powinnam dać Soso wszystkie cztery, żebyprzekazała je Biegnącemu Lisowi? Może kiedy ich się pozbędę,przestanie mnie wreszcie dręczyć pytanie, w jaki sposób dostały się nocąna moje łóżko.Kiedy wróciłyśmy do domu, dziewczynki postanowiły pobawić sięgrami na górze, w pokoju Tibbie, a po obiedzie zaczęły oglądać wtelewizji kolejną powtórkę  Czarnoksiężnika z krainy Oz".Tibbie nigdynie miała dość tego filmu, a Soso widziała go przedtem tylko raz.O zmierzchu wybrałam się na przechadzkę do świątyni dumania.Odczasu do czasu między drzewami majaczył mi ciemny zarys MountSangre.Chociaż solennie obiecałam sobie patrzeć w inną stronę, mojeoczy jakby nie chciały widzieć nic innego.Raptownie przystanęłam izagapiłam się na wzgórze, bo na jego szczycie dojrzałam błysk światła.W chwilę pózniej znów jednak zapadła ciemność.Czy światło było wytworem mojej wyobrazni, czy może ktoś tam był?Miejscowi ludzie jak jeden mąż omijali Mount Sangre.Nie dość, że byłto teren prywatny, o którym krążyły straszne opowieści, to w dodatkujakby okrywał go niewidzialny całun, zniechęcający tych, którzyzechcieliby jednak wejść bez pozwolenia.Czasem tylko zdarzało się, żewdrapywał się na wzgórze jakiś młodociany poszukiwacz przygód z miasteczka.ale tylko w dzień.Naranadę otaczały liczne wzgórza, toteż za dnia piknikowicze, anocami kochankowie mieli przyjemniejsze miejsca do wyboru [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •