[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Więc nie przybyły tu tylko po Katniss  mówi Leeg Jeden.  Pewnie zabiją każdego.Nie przestaną jednak dopóki jej nie dostaną  mówi Gale.Pogodzinach spędzonych z Beetee em, zapewne ma rację.I znowu to samo.Ludzie umierają z mojego powodu.Przyjaciele, sojusznicy, nieznajomi wszyscy oni tracą życie przez Kosogłosa. Pozwólcie mi iść dalej samej.Zmylę je.Przetransferuję Holo na Jackson.Reszta zwas będzie mogła dokończyć misję. Nikt się na to nie zgodzi!  mówi poirytowana Jackson. Tracimy czas!  mówi Finnick. Słuchajcie  szepcze Peeta.Krzyki ustały i znowu zaczyna rozbrzmiewać moje imię, niebezpiecznie blisko.Terazsłychać je nie tylko za nami, ale i pod nami. Katniss.Szturcham Polluxa w ramię i zaczynamy biec.Problem w tym, że planowaliśmy zejść naniższy poziom, ale teraz to wykluczone.Kiedy docieramy do prowadzących w dół schodów,Pollux i ja poszukujemy alternatywnej drogi przy użyciu Holo, a ja zaczynam się krztusić. Załóżcie maski!  rozkazuje Jackson.Nie ma takiej potrzeby.Wszyscy oddychają tym samym powietrzem.Ale tylko ja sięduszę, bo tylko ja reaguję na zapach.Unoszący się w górę klatki schodowej.Odcinający się natle ścieków.Róże.Zaczynam się trząść.Gwałtownie odwracam się od tej woni i wpadam prosto na Transfer.Gładką, wyłożonąpastelowymi kostkami ulicę, zupełnie jak te powyżej, ale otoczoną ścianami z białej cegłyzamiast domów.Jezdnia, po której samochody dostawcze mogą jezdzić z łatwością, niezanieczyszczając Kapitolu.Opróżniona teraz ze wszystkiego oprócz nas.Naciągam cięciwę iwysadzam pierwszy zasobnik strzałą wybuchową, która zabija grupę mięsożernych szczurów wnim ukrytych.Pózniej biegnę do następnego skrzyżowania, gdzie jeden fałszywy krok sprawi,że ziemia pod naszymi stopami się zapadnie, wrzucając nas w coś określonego jako Młynek doMięsa.Wykrzykuję w stronę pozostałych ostrzeżenie, by trzymali się blisko mnie.Planujęobejść róg i zdetonować Młynek do Mięsa, ale po drodze czeka na nas kolejny nieoznaczonyzasobnik.To się dzieje bardzo cicho.W ogóle bym tego nie zauważyła, gdyby Finnick mnie niezatrzymał. Katniss!Obracam się szybko ze strzałą przygotowaną do lotu, ale co mogę zrobić? Dwie strzałyGale a już leżą bezużytecznie obok wielkiego snopu złotego światła, które promieniuje z sufitu na podłogę.W środku Messalla zastygł w bezruchu niczym posąg, unosząc się na jednej stopie,z głową odchyloną do tyłu, uwięziony przez promień.Nie mogę ocenić czy krzyczy, chociaż jegousta są szeroko otwarte.Patrzymy, całkowicie bezradni, jak jego ciało topnieje jak woskowaświeczka. Nie można mu pomóc!  Peeta zaczyna popychać ludzi do przodu. Nie można!To dziwne, że tylko on funkcjonuje jeszcze na tyle sprawnie, by zmusić nas do ruszeniadalej.Nie wiem, dlaczego nie stracił kontroli, bo powinien wariować i walić mnie po głowie, aleto może się stać w każdej chwili.Pod naciskiem jego ręki na moim ramieniu odwracam się odpotwornej rzeczy, która była Messallą; zmuszam stopy, by ruszały się dalej, do przodu, szybko,tak szybko, że ledwo wyhamowuję przed następnym skrzyżowaniem.Deszcz pocisków z broni palnej zsyła na nas gipsowy prysznic.Potrząsam głową nawszystkie strony w poszukiwaniu zasobnika, aż w końcu dostrzegam oddział Strażników Pokojubiegnących Transferem w naszą stronę.Z Młynkiem do Mięsa blokującym nam drogę, jedyne,co możemy zrobić, to odpowiedzieć ogniem.Jest ich dwa razy więcej, ale wciąż mamysześcioro pierwotnych członków Oddziału Gwiazd, którzy nie próbują biec i strzelać naraz.Ryby w beczce, myślę, kiedy na ich białych mundurach rozkwitają krwawe kwiaty.Trzyczwarte z nich nie żyje, kiedy więcej zaczyna wyłaniać się od strony tunelu, tego samego,przez który przeleciałam, próbując uciec od zapachu, od&To nie są Strażnicy Pokoju.Są białe, czworonożne, mniej więcej w rozmiarze dorosłego człowieka, ale na tymkończą się podobieństwa.Są nagie, z długimi gadzimi ogonami, wygiętymi plecami iwyciągniętymi w przód głowami.Owijają się wokół Strażników Pokoju, żywych i martwych,zaciskają usta na ich szyjach i odrywają osłonięte hełmami głowy.Najwyrazniej kapitolińskirodowód jest tutaj równie bezużyteczny, co w Trzynastce.Wydaje się, że zaledwie w przeciągukilku sekund Strażnicy Pokoju zostają pozbawieni głów.Zmiechy opadają na brzuchy izaczynają poruszać się ku nam na czworakach. Tędy!  krzyczę, przylegając do ściany i gwałtownie skręcając w prawo, by uniknąćzasobnika.Kiedy wszyscy dołączają do mnie, strzelam w skrzyżowanie i uruchamiam Młynek doMięsa.Ogromne mechaniczne zęby rozrywają ulicę i zmieniają kostkę brukową w pył.Topowinno uniemożliwić zmiechom podążenie za nami, ale sama już nie wiem.Wilcze i małpiezmiechy potrafiły skakać niewiarygodnie daleko.Uszy płoną mi od syczenia, a smród róż sprawia, że ściany zaczynają wirować.Chwytam Polluxa za ramię. Zapomnij o misji.Jaka jest najkrótsza droga na powierzchnię? Nie ma czasu, by sprawdzić Holo.Podążamy za Polluxem przez jakieś dziesięć metrówwzdłuż Transferu i przechodzimy przez drzwi.Zauważam, że kostka brukowa zmienia się beton,że wyczołgujemy się przez ciasną, śmierdzącą rurę na szeroki na jakieś trzydzieścicentymetrów występ skalny.Jesteśmy w głównym kanale ściekowym.Metr pod nami bulgoczetoksyczna breja ludzkich odpadów, śmieci i chemikaliów.Niektóre części powierzchni płoną,inne emitują złowieszcze chmury oparów.Wystarcza jedno spojrzenie i wiesz, że jeślispadniesz, nigdy się stamtąd nie wydostaniesz.Poruszamy się tak szybko, jak tylko mamyodwagę, po śliskiej skalnej półce, docieramy do wąskiego mostu i pokonujemy go.Z wnęki nadalekim końcu Pollux wyciąga ręką drabinę i wskazuje na szyb.To jest to.Nasze wyjście.Szybkie spojrzenie na naszą drużynę coś mi uświadamia. Chwila! Gdzie Jackson i Leeg Jeden? Zostały przy Młynku, by zatrzymać zmiechy  mówi Homes. Co?Rzucam się z powrotem w stronę mostu, nie chcąc zostawiać nikogo na pastwę tychpotworów, ale szarpie mnie z powrotem. Nie marnuj ich żyć, Katniss.Już dla nich za pózno.Spójrz!Homes wskazuje na rurę, z której zmiechy wypełzają na występ skalny. Odsuńcie się!  krzyczy Gale.Wybuchowymi strzałami udaje mu się oderwać dalszą stronę mostu od podstawy.Upadaku bulgoczącej cieczy, kiedy tylko zmiechy do niego docierają.Po raz pierwszy uważnie im się przyglądam.To mutacje ludzi i jaszczurek, i kto wieczego jeszcze.Mają białą, naprężoną gadzią skórę pokrytą zakrzepłą krwią.Ich dłonie i stopysą obdarzone pazurami, ich twarze tworzą mieszaninę różnych cech.Syczą, wykrzykują terazmoje imię, a ich ciała wykrzywia furia.Smagają powietrze ogonami i wymachują pazurami,odrywają sobie nawzajem części ciała szerokimi, spienionymi ustami, doprowadzone doszaleństwa chęcią zniszczenia mnie.Mój zapach musi być dla nich równie silny co ich woń dlamnie.Nawet bardziej, bo pomimo toksyczności ścieku, zmiechy zaczynają wskakiwać docuchnącej cieczy.Wszyscy otwieramy ogień.Strzelam wszystkimi rodzajami strzał, nie zadając sobietrudu wybierania odpowiednich, i posyłam zarówno ostre jak brzytwa, ogniowe, jak iwybuchowe w ciała zmiechów.Ledwo można powiedzieć, że są śmiertelne.Nic naturalnego niebrnęłoby dalej z dwoma tuzinami kul w ciele.Tak, możemy je ostatecznie zabić, ale jest ich takwiele, nieskończony zapas wydobywający się z rury, nie wahający się ani chwili przedwskoczeniem do ścieku.Ale to nie ich liczebność sprawia, że moje dłonie tak drżą. %7ładen zmiech nie jest dobry [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •