[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zebrał się jednak w sobie i krzyknął ponownie, wyzywając potwora do walki.Chwilę pózniej Kakus rzucił się na niego z ogłuszającym rykiem.Siłacz nie wytrzymał brutalnego zderzenia z tak dużą masą i padł na wznak na ziemię.Odór potwora wypełnił mu nozdrza, a kropla jego cuchnącego potu zmieszała się w ustach zgorzkim smakiem gleby, gdy toczyli się w morderczym uścisku.Na domiar złegowszechobecne muszyska brzęczały poganiaczowi koło uszu i wpadały między rozwartewargi, utrudniając koncentrację.Stwór przygniatał go do ziemi.Mężczyzna gorączkowo macał wokoło, szukającczegokolwiek, co by się nadało jako broń.Trafił palcami na leżącą gałąz, schwycił ją więc iuderzył z całej siły.Ramię przeszył mu bolesny dreszcz, gdy konar łamał się na głowieprzeciwnika; kikut, który został mu w dłoni, był ostry i poszarpany, wbił go więc w bokbestii.Krzyk był przerazliwy; gorąca krew pociekła mężczyznie po ręce, aż zwolnił uścisk.Potwór zerwał się i odskoczył, dając tym samym poganiaczowi szansę pozbierania się pozwarciu.Patrzył, jak monstrum wyrywa sobie z krwawej rany jego zaimprowizowane drewnianeostrze i wściekłym miotnięciem odrzuca je w trawę.Przez chwilę zdawało mu się, że tamtenucieknie, Kakus jednak znów zaatakował i znów powalił wroga na ziemię.Tym razempoganiacz był przygotowany; szybko udało mu się wywinąć z uścisku i stanąć na nogach.Niedaleko spostrzegł głaz wielkości cielęcia, podbiegł więc ku niemu.Sam siebie zadziwił,gdy jednym płynnym ruchem uniósł go nad głowę i cisnął w nadbiegającego Kakusa.Potwór w ostatniej chwili uchylił się przed tym niezwykłym pociskiem, ale i tak głazprześliznął mu się po ramieniu, wytrącając go z równowagi.Rozwścieczony podniósł jeszczewiększy kamień i rzucił.Mężczyzna zanurkował w bok, unikając uderzenia.Kamień trafił wspory dąb, miażdżąc pień.Drzewo zachwiało się i z trzaskiem upadło na ziemię.Stadoptaków z piskiem zerwało się do lotu, a potem wszystko ucichło.Poganiacz z trudem łapałoddech.Potwora nigdzie nie było widać.Czyżby jednak uciekł? A może przygniotło go drzewo? Na mgnienie oka stracił czujność  i nagle poczuł w nozdrzach znajomy odór iusłyszał brzęczenie much.Błyskawicznie się odwrócił, a w następnej chwili dwie ręceschwyciły go za gardło.Ogniste plamki zawirowały mu przed oczami.Aąka ściemniała, jakby nagle zaczęłozmierzchać.Głowa zdawała się puchnąć jak napełniany winem bukłak, aż zaczął się bać, żemu pęknie.Próbował rozewrzeć zaciśnięte palce Kakusa, ale chwyt był iście żelazny.Poganiacz rozpaczliwie szukał punktu zaczepienia i w końcu udało mu się złapać przeciwnikaza jeden z palców i odgiąć w tył.Usłyszał chrupnięcie pękającej kości, ale Kakus wciąż niezwalniał uścisku.Złamał mu następny palec i jeszcze jeden.Dopiero gdy zrobił to samo zczwartym, potwór wydał nieziemski okrzyk i dał za wygraną.Zanim jednak zdołał uciec,mężczyzna zwinnie zaszedł go od tyłu i ścisnął mu szyję w równie mocarnym chwyciemiędzy ramieniem i przedramieniem jednej ręki, drugą dociskając za nadgarstek.Teraz Kakusmusiał walczyć o każdy oddech, ale przegrywał.Nie mógł też przeciwdziałać, mającpołamane palce.Zebrawszy resztkę sił, poganiacz wołów przekręcił głowę przeciwnika w lewo, po czymgwałtownym ruchem pociągnął w przeciwną stronę.Walka była skończona.Kakus miałzłamany kark.Jeszcze przez chwilę rzucał się w konwulsjach, po czym jego masywne ciało zwolna osunęło się na ziemię i legło z głową przechyloną pod nienaturalnym kątem irozrzuconymi kończynami.Wyczerpany mężczyzna padł na kolana, walcząc z mdłościami i głośno łapiąc powietrze.miło mu się w oczach, a brzęczenie much zdawało się go ogłuszać.Pies, teraz zupełnie rozbudzony, przygalopował nagle z wściekłym ujadaniem, ale stanąłjak wryty i obnażył kły na widok zwłok.Potem wskoczył na nie wszystkimi czterema łapami,nastawił uszy, wyciągnął szyję i wydał przeciągłe, triumfalne wycie.* * *Rozgorączkowana Potycja śledziła ich zmagania w urywanych odsłonach.Kiedy okrzyknieznajomego odwrócił uwagę Kakusa, udało się jej odpełznąć dalej, podnieść się i uciec.Potykając się i zataczając, oglądała się co chwila przez ramię.Miała wrażenie, że widzi niedwóch ludzi, ale dwie nadludzkie istoty zwarte w boju na śmierć i życie.Czuła, jak ziemiadrży pod ich mocarnymi stąpnięciami; widziała, jak podnoszą kamienie, których żadenśmiertelnik by nie udzwignął, i jak wielkie drzewo pada zmiażdżone wśród tych tytanicznychzmagań.Widziała upadek Kakusa i wyczerpanie jego przeciwnika.Jak w malignie dobrnęłajakoś do potoku.Choć tarła skórę tak zawzięcie, że cała poczerwieniała, wciąż czuła na sobieodór bestii.Kiedy w końcu znalazła się w osadzie, nikt nie zwrócił na to uwagi.Właściwie w ogólejej nie zauważano.Dowiedziawszy się o zgładzeniu potwora, mieszkańcy w ekstatycznej radości obiegli poganiacza wołów, zasypywali go pochwałami i podziękami, wstydliwiedotykali jego potężnych muskułów, próbowali nawet unieść go na ramionach, zrezygnowalijednak pośród śmiechów i okrzyków, gdy okazało się to ponad ich siły.Nikt nie zdawał sobie sprawy, co się stało Potycji  poza samym bohaterem dnia, któryrzucił w jej stronę jedno długie spojrzenie, wyrażające mieszaninę ulgi, żalu i współczucia.Ona sama nic o swoich przejściach nikomu, nawet ojcu, nie powiedziała.* * *Truchło Kakusa odciągnięto daleko poza tereny osady.Sępy raz po raz próbowały na nimwylądować, ale ludzie je odpędzali, dopóki poganiacz nie dał im do zrozumienia, żeby dalispokój i pozwolili ptakom nasycić się do woli.Kiedy pierwsi padlinożercy odfrunęli,wydziobawszy Kakusowi oczy i język, bił im brawo [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl