[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Rozdział 6 Słońce zaczęło chować się za wierzchołkami gór kiedy otworzyły się drzwi domku.Zaneodwrócił się od tylnego okna, zaskoczony widokiem tak wcześnie wracającego z pracy Nate'a."Nim mi nie jest." Wymamrotał Nate kiedy potknął się w drzwiach.Zane poczuł jak rozszerzają mu się oczy.Wysoki, kościsty mężczyzna próbował pomócNate'owi.Facet wyglądał jakby był po pięćdziesiątce i miał na głowie dziwny kapelusz.Był torodzaj kapelusza ogrodniczego z kawałkami zwisającej folii aluminiowej.Teraz, kiedy się dobrzeprzyjrzał, Stetson Nate'a również ją miał."Co się do cholery dzieje?" Zapytał Zane.Wysoki mężczyzna cofnął się o krok.Zane był do tego przyzwyczajony.Wiedział jakwygląda.Starszy mężczyzna zmrużył oczy i poklepał Nate'a po plecach."W porządku.Ten zdajesię być człowiekiem."Nate uśmiechnął się błogo.Cholera, upił się, a wciąż był na służbie.O co chodzi?"On nie jest człowiekiem.To Zane, Mel.Nie martw się jego miną.Jest jak matka broniącaswego pisklęcia.Taki jego urok."Mel przytaknął jakby w jakiś sposób to miało sens.Patrzył to na niego, to na Nate'a, jakbytworzyć własną opinię."No, zawsze uważałem, że najlepiej jest jak pary znają dzielące ich różnice.Zdaje się bardzo miły, Szeryfie.""Co?" Zane miał problem z nadążeniem za tą rozmową.Nate opadł na zieloną, pochodzącą zlat siedemdziesiątych kanapę.Była razem z domkiem i otwierała się w jedno z najbardziejniewygodnych łóżek, w jakim przyszło Zane'owi drzemać.Nate zdawał się nie mieć tych samychproblemów z kanapą, co Zane.Zdjął swój kapelusz i położył sobie na twarzy.Nie przejął się nawetzdjęciem kawałków folii, położył go tam po prostu, zakrywając nim swoją gębę jak papieremśniadaniowym.Zane spojrzał na chudego gościa."Co mu jest? Pił na służbie?"To nie był Nate.Nate był świrniętym Kapitanem Ameryka.Nate był prawy i ściśle trzymałsię przepisów.Nate spojrzał na niego ze swojego miejsca na kanapie.Palce mu drżały kiedy próbowałunieść swój kapelusz i zarówno Stetson jak i jego aluminiowe upiększenie upadły na podłogę."Kurde, nie.Nie piłem na służbie.Już ją skończyłem.Tak się właśnie dzieje, kiedy gorącemaleństwo kradnie ci samochód.Zamierzam ją za to zbić, Zane.Stef ma rację z tą dyscypliną.Dziewczyny potrzebują odrobiny dyscypliny.Ale nie będę pijany.Będę działał w służbiespołeczności.Zacznę się dostosowywać do społeczeństwa.Callie mi kazała."Zane poczuł jak coś ściska go za żołądek.Callie? Czy to Callie była tym gorącymmaleństwem, które potrzebowało dyscypliny? I dlaczego Nate o tym mówił?Mel ciągnął za kołdrę leżącą na kanapie.Okrył nią Nate'a, który umościł się z durnymuśmiechem na twarzy.Mel uniósł kapelusz i upewnił się, że folia jest zabezpieczona."Nie martwsię teraz o Szeryfa.Wszystko naprawiliśmy.Musi tylko zakładać swój kapelusz, gdy będziewychodził i wszystko będzie dobrze.Widzisz, został przebadany." Nate zdawał się uważać to za niezwykle śmieszne i zaczął się śmiać, jego kolana uniosły siędo góry."Zostałem zbadany.Kurde, prawie zbadałem ją.Tak kurewsko blisko.Naprawdę dobrzebyłoby ją tak zbadać.""Dałem mu mój specjalny tonik.Jutro będzie czuł się lepiej.Pojechałem na komisariat iwziąłem jego kluczyki i telefon, ale nie powinien na razie prowadzić.Zobaczysz, jutro będzie sięczuł o niebo lepiej." Mel kiwał głową.Zane tak nie uważał.Był cholernie pewny, że Nate jutro, a może nawet wcześniej, będzie wchujowym nastroju.Nate nie miał mocnej głowy, ale szybko mu przechodziło.Zawsze szybkotrzezwiał.I co miał na myśli przez badanie jej? Czy mówił o Callie? "Co to za tonik? Whiskey?"Mel przytaknął."Próbowałeś już jej wcześniej? Sam ją stosuję.Odstrasza kosmitów.Niemogą jej przetrawić, więc trzymają się z dala.""Idz pozbyć się kosmitów, żebym mógł skoncentrować się na Callie.Nie mogę pozwolić jejodejść.Dobra z niej sekretarka." Nate westchnął jak mężczyzna, który wie czego chce."Ona jestwciąż śliczna, Zane.Jej piersi są takie wspaniałe.I potrafi całować.Cholera, jak na tak niewinnądziewczynę, smakuje jak grzech.Zamierzam się z nią ożenić."Zane poczuł jak serce zaczyna mu walić.Obrzucił spojrzeniem swojego najlepszego naświecie przyjaciela.Za każdym razem, gdy Zane pytał go o Callie Sheppard, ten zbywał gowzruszeniem ramion, mówiąc, że jeśli chce wiedzieć, to powinien sam sprawdzić.Drań.Przez dwatygodnie miał ją całą dla siebie.Nie ma się co dziwić, że tyle czasu spędzał w komisariacie.Callietam była."Boże, Zane, nie masz pojęcia jak bardzo jest słodka."Nie, nie miał i w nigdy się kurwa nie dowie, bo Nate odebrał mu ku temu szansę.Nie to,żeby jakąś miał.Jego dłoń powędrowała do twarzy , gdzie od podstawy czaszki aż do szczęki biegłablizna.Wciąż czuł rozcinający jego skórę nóż.Myślał, że nic nie może boleć bardziej, niż ten nóż.Mylił się.Czuł się jak uderzony obuchem.Jego dłonie znalazły się na kluczykach, nim naprawdęuświadomił sobie co robi."Hej, a ty gdzie?" Nate starał się podnieść, ale zaplątał się w kołdrze."Zane, musimypogadać.Może powiesz, że to szalone, ale myślałem o czymś."Taa, Zane mógł się założyć, że o czymś myślał.Myślał o Callie i o tym, jak mógłby jąwykraść.Zane'a kompletnie nie obchodziły myśli Nate'a.Odwrócił się do Mela, który wciążwyglądał absurdalnie w folii aluminiowej okrywającej jego głowę."Powinieneś zadzwonić do jegozastępcy i powiedzieć mu, że szeryf jest niedysponowany.""Zane, gdzie ty leziesz?""Potrzebuję piwa." Zane w mgnieniu oka znalazł się za drzwiami i skierował się do Hell onWheels.Piwo? Zapewne wypije z tuzin, a to i tak nie pomoże.Godzinę pózniej wiedział, że miał rację.Był dopiero przy drugim piwie, a wciąż niezamazywał mu się obraz Nate'a i Callie.Kogo on chciał oszukać? I czy naprawdę mógł winićNate'a? Kurwa, tak, powiedział jego wewnętrzny dupek.Wewnętrzny Dupek zazwyczaj walczył zRozsądnym Gościem.Tym razem Rozsądny Gość był całkowicie cicho.Zane potrząsnął głową.Wyłączenie się Rozsądnego Gościa miało też wiele wspólnego z Callie Sheppard.WewnętrznyDupek pluł prawdziwym jadem.Co sobie Nate myślał? %7łe kim do kurwy nędzy jest? Dawno temuzgodzili się, że ona jest dla nich nieosiągalna.Zgodzili się, że zasługuje na coś lepszego.Może Natepo prostu zdecydował, że to on jest tym lepszym.Może Nate zdecydował, że ma dość znoszenia jego gównianych problemów i był gotowy naodejście.Zane pochylił się z łokciami na ubrudzonym barze.Zamówił piwo numer trzy.Słabe światłospeluny odkryło innych klientów.Skóra i dżins zdawały się tu jakimś kodem, jednakże niektórekobiety nosiły top od bikini pod swoimi kamizelkami.Zane szybko zauważył obecność różnychgangów.Zwierzęta, Marnotrawcy, Horda Colorado.Zane poznał ich po potrójnych opaskach na ichskórzanych kamizelkach.Było kilka, których nie rozpoznał, ale tym się nie martwił.Jeśli ktośdomyśli się kim jest, to szybko go zabiją.Barbarzyńcy to już inna bajka.Usłyszał jak małe drzwi sprefabrykowanego budynku otwierają się, ale odwrócił się doswojego piwa.Ogromny barman postawił przed nim świeży kufel czegoś, co było najtańsze."Cholera, będą kłopoty."Zane uniósł wzrok, podążając za wzrokiem barmana.W drzwiach stanęły dwie osoby, dwiekobiety wyglądające na odrobinę zagubione [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •