[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. MaÅ‚y chÅ‚opiec  wtrÄ…ciÅ‚ chÅ‚odno Koontz. Biedne,zagubione dziecko. Owszem.Przyjmijmy, że to Vi. Jasne.Przecież wysÅ‚aÅ‚ do gazety ten cholerny list. Zgadzamy siÄ™, że to doÅ›wiadczony strzelec, prawda? Sam twierdzi, że siÄ™ na tym zna.Na razie nie mamyżadnego dowodu, że szczeniak w ogóle istnieje, wiÄ™c niewarto dyskutować, czy zna siÄ™ na broni. W takim razie przyjmijmy, że jest amatorem.Inspek-torze, czy ktoÅ› taki, stojÄ…c w odlegÅ‚oÅ›ci dwunastu metrów odnieruchomego celu, czyli dwóch naszych kolegów leżącychna chodniku, może tak paskudnie spudÅ‚ować? Nie wspo-mnÄ™, że strzelec widziaÅ‚ ich z góry i mierzyÅ‚ pod idealnymkÄ…tem.Funkcjonariusze byli nieÅ›wiadomi zagrożenia,a sklep jest dobrze oÅ›wietlony.WystrzeliÅ‚ sześć albo siedemrazy, prawda? Co najmniej jedenaÅ›cie  wtrÄ…ciÅ‚ Koontz. Tylemamy Å‚usek. JedenaÅ›cie strzałów do wyraznie widocznego celuo dużych rozmiarach.Nadal uważa pan, inspektorze, żestrzelec chybiÅ‚ przypadkowo?Koontz rzuciÅ‚ jej ponure spojrzenie.Wokół nich groma-dziÅ‚o siÄ™ coraz wiÄ™cej policjantów.Oni również mieliposÄ™pne twarze.SandrÄ™ ogarnęło zniecierpliwienie.Wszys-cy chyba wiedzieli, co siÄ™ tutaj staÅ‚o.Dlaczego nie chcÄ…przyjąć tego do wiadomoÅ›ci?Nagle pojęła, o co chodzi.Nie chcieli przyznać, że ViumyÅ›lnie oszczÄ™dziÅ‚ dwóch policjantów.StojÄ…cy przed niÄ…gliniarze, najlepsi w caÅ‚ej Aleksandrii, szukali pretekstu doregularnej wojny.Praca nie dawaÅ‚a im zadowolenia, byliwÅ›ciekli i rozgoryczeni, bo ludzie ich nie szanujÄ….Napaśćagresywnego trzynastolatka byÅ‚aby dla nich pretekstem do 68 Alicia Scottużywania przemocy.Sandra zrozumiaÅ‚a, że nie czujÄ… nicoprócz pogardy.Nagle usÅ‚yszaÅ‚a gÅ‚os Mike a, który powie-dziaÅ‚: StrzaÅ‚y ostrzegawcze. Jasne.Dobrze mówi. Rusty rzuciÅ‚ mu karcÄ…cespojrzenie. Moim zdaniem to oznacza  odparÅ‚a z namysÅ‚emSandra, aby nie byÅ‚o najmniejszych wÄ…tpliwoÅ›ci  że VipostanowiÅ‚ jednak nie atakować policjantów. Fakt, podjÄ…Å‚ niesÅ‚ychanie szlachetnÄ… decyzjÄ™  żachnÄ…Å‚siÄ™ Koontz. Ale.jak postÄ…pi nastÄ™pnym razem? Możeprzy trzeciej próbie zmieni zdanie? Niech pani komendantzechce spojrzeć za żółtÄ… taÅ›mÄ™.Czy na twarzach tych ludziwidać współczucie lub troskÄ™? Cholera jasna, sÄ… zawiedzeni,że szczeniak spudÅ‚owaÅ‚.GdybyÅ›my teraz przestali uważać,chÄ™tnie by go wyrÄ™czyli.Takie jest obecne nastawieniespoÅ‚eczeÅ„stwa.JeÅ›li nie użyjemy wszelkich możliwychÅ›rodków, żeby zÅ‚apać gówniarza, jeÅ›li go przykÅ‚adnie nieukarzemy, aby pokazać, jak koÅ„czÄ… ludzie, którzy z namizaczynajÄ…, nasze życie nie bÄ™dzie warte zÅ‚amanego centa.Czy wyrażam siÄ™ jasno?Rusty cofnÄ…Å‚ siÄ™ i doÅ‚Ä…czyÅ‚ do zbitych w gromadkÄ™policjantów, którzy rozstÄ…pili siÄ™, żeby mu zrobić miejsce,i ponownie zwarli szeregi.Sandra staÅ‚a naprzeciwko nich.Mike zostaÅ‚ przy niej.Kilku gliniarzy niepostrzeżenieodsunęło siÄ™ nieco.Sandra zdawaÅ‚a sobie sprawÄ™, że miÄ™dzyniÄ… i podwÅ‚adnymi otwiera siÄ™ przepaść.Woleli trzymać jÄ…z dala od swoich spraw, a teraz potraktowali Mike a taksamo, bo jÄ… tutaj przywiózÅ‚ i opowiedziaÅ‚ siÄ™ po jej stronie. Wybacz  powiedziaÅ‚a, szczerze zasmucona. Nie martw siÄ™, ma chére. Przynajmniej raz nie usÅ‚yszaÅ‚am, że jest Å›wietnie.Dawniej tak mnie zbywaÅ‚eÅ›.WróciÅ‚a do spalonego radiowozu i patrzyÅ‚a na żarzÄ…cÄ… siÄ™ Moja byÅ‚a żona 69tapicerkÄ™, aż jezdnia zostaÅ‚a odblokowana i karetka pogoto-wia mogÅ‚a odjechać.GodzinÄ™ pózniej Mike odwiózÅ‚ Sandy do domu.OdniósÅ‚wrażenie, że od chwili gdy usÅ‚yszaÅ‚a o strzelaninie, kuli siÄ™odruchowo.PobladÅ‚a, niebieskie oczy byÅ‚y podkrążone,a kasztanowe wÅ‚osy siÄ™gajÄ…ce ramion okropnie potargane.Gdyby siÄ™ teraz przejrzaÅ‚a w lusterku, zapewne krzyknęłabyze zgrozy.Zabawne, ale Mike owi nawet taka bardzo siÄ™podobaÅ‚a.PoczuÅ‚ siÄ™ dziwnie, gdy zaparkowaÅ‚ na podjez-dzie.Co dalej? Pożegnać siÄ™ z niÄ… w samochodzie? UÅ›cisnąćdÅ‚oÅ„? Udawać, że nie pamiÄ™taÅ‚, że przez rok mieszkaÅ‚ w tymcholernym domu? Niech to wszyscy diabli, naprawdÄ™ byÅ‚zakÅ‚opotany.WysiadÅ‚ z samochodu, otworzyÅ‚ drzwiczki i odprowadziÅ‚jÄ… do wejÅ›cia.GrzebaÅ‚a niezdarnie w torebce, wiÄ™c siÄ™gnÄ…Å‚po niÄ… i wyjÄ…Å‚ klucze. Daj spokój, czujÄ™ siÄ™ Å›wietnie. Na pewno. Zapewniam ciÄ™. Ma chére, oboje wiemy, że Å›wietnie  to moja ulubiona odpowiedz.PowinnaÅ› usiąść i chwilÄ™ odpocząć.Nonszalanckim gestem rzuciÅ‚ torebkÄ™ na szklany stolikw holu i podszedÅ‚ do barku.Nie byÅ‚ już mężem Sandy, alepamiÄ™taÅ‚, czego lubi siÄ™ napić.Zwykle prosiÅ‚a o staranniezmieszany manhattan.Koontz omal nie popÅ‚akaÅ‚ siÄ™ zeÅ›miechu, gdy zamówiÅ‚a ten wytworny trunek w czasiepierwszej wspólnej wyprawy do BÅ‚Ä™kitnego Kapusia  , ulubionego lokalu policjantów.Mike przygotowaÅ‚ dwa manhattany.Gdy siÄ™ odwróciÅ‚,siedziaÅ‚a na jasnej kanapie w ksztaÅ‚cie litery L.RzuciÅ‚amarynarkÄ™ na oparcie, zdjęła czarne skórzane czółenkai wyjęła klamrÄ™ podtrzymujÄ…cÄ… kok.Podwinęła jednÄ… nogÄ™,a gÅ‚owÄ™ oparÅ‚a na zgiÄ™tym ramieniu.RozpuÅ›ciÅ‚a wijÄ…ce siÄ™, 70 Alicia Scottkasztanowe wÅ‚osy tak, jak lubiÅ‚, i rozpięła biaÅ‚Ä… jedwabnÄ…bluzkÄ™ aż do wyciÄ™cia eleganckiej kamizelki, odsÅ‚aniajÄ…ckawaÅ‚ek Å›licznego dekoltu i skrawek koronkowego stanika.MaÅ‚e stopy w cieniutkich skarpetkach nadawaÅ‚y jej wyglÄ…dbezbronnego kobieciÄ…tka.GardÅ‚o miaÅ‚ Å›ciÅ›niÄ™te, odruchowo napiÄ…Å‚ mięśnie.PodaÅ‚jej kieliszek i na wszelki wypadek usiadÅ‚ dość daleko.SÅ‚usznie mówiÄ…, że stara miÅ‚ość nie rdzewieje.PodejrzewaÅ‚,że w obecnoÅ›ci Sandry Aikens gÅ‚upie myÅ›li zawsze bÄ™dÄ… muprzychodzić do gÅ‚owy. Pyszne  mruknęła, smakujÄ…c pierwszy Å‚yk [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •