[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Starał się ją zrozumieć, ale byli tak rozpaczliwie różni.Dzieliły ich głębokieprzepaście, nad którymi należało zbudować mosty.Ona była pełna konwencji i religijnychobsesji; jego zawsze powstrzymywał mur, którym otaczał się mimo woli.Ich pożycie małżeńskie nie istniało.Mikael nadal sypiał w pokoju Dominika.Dręczyła goniepewność, że być może Anette oczekuje od niego jakiegoś gestu zbliżenia, wyznaniamiłości.Jednocześnie pragnął nie naruszać jej niezależności, przyzwyczajony zawsze liczyćsię z innymi.Jednakże atmosfera w domu zdecydowanie się poprawiła.Anette zaczęła dostrzegać dobrestrony obecności rosłego, silnego mężczyzny, który umie poradzić sobie z tym wszystkim,czemu nie daje rady samotna kobieta, żeby nie wiadomo jak się starała i jak dobrych miałasłużących.A wydawało się, że Mikael całkiem już doszedł do siebie po przeżytymzałamaniu.Gdyby tylko nie był tak straszliwie męski, myślała często.Wcale nie pomogło zgolenie brody,wprost przeciwnie.Był teraz tak przystojny, pociągający, że Anette często czuła sięzatrwożona w jego obecności.Widać jednak było wyraznie, że nie jest do końca swobodnyw jej, jak określała go podświadomie, domu.Poruszał się w nim jak gość, jak gdyby całyczas pytał o pozwolenie, nawet kiedy miał usiąść w fotelu.Nigdy nie wyglądał na zupełnieodprężonego, sprawiał wrażenie jakby wciąż zatroskanego.Nie wiedziała jednak, czynaprawdę chciałaby, by był inny.Nie mogła nic na to poradzić, ale przerażał ją swojąprzytłaczającą postacią.Dużo łatwiej jej było rozmawiać z Henrim.Mówili tym samym językiem, mieli niewyczerpanytemat: Francję i wszystko co francuskie.Ze strony Henri'ego nie miała się czego obawiać.On nigdy nie zachowałby się jak samiec, był jak najdalej od tego.A Mikael miał prawo, bydemonstrować swą męskość.W obecności Henri'ego Anette mogła być sobą, przy Mikaelu - nigdy!Przerażał ją również ów niezgłębiony smutek, kryjący się w jego oczach.I syn, i ojciec mielize sobą coś wspólnego, coś, czego ona nie potrafiła pojąć.Istniało między nimi jakieśtajemne porozumienie, podczas gdy ona pozostawała na zewnątrz.Anette nie miała żadnejszansy na przekroczenie tej bariery.Zauważyła, naturalnie, że Dominik często odpowiadałjej, zanim jeszcze zdążyła zadać pytanie, i że jest niezwykle wyczulony jeśli chodzi o90 nastroje innych ludzi, ale to poruszało jedynie jej matczyną dumę.Uważała, że to intuicja.Nie dostrzegała, jak bardzo niezwykły jest ten chłopiec.Tego rodzaju sprawy były jejcałkowicie obce.Przesądy!Któregoś dnia zdobyła się na nieśmiałą uwagę:- Pragnęłabym, żebyś nie nazywał psa Troll, Mikaelu.To takie.bezbożne imię.To możezaszkodzić chłopcu.Mikaelowi zbielały nozdrza, ale odpowiedział jej z umiarkowanym spokojem:- A jak byś chciała, bym go nazwał? Zwięty Piotr? To dopiero byłoby bluznierstwo!Wyszedł z pokoju z westchnieniem, ubolewając nad przepaścią, jaka ich dzieliła.Gdyby Mikael opowiedział Anette o swym spotkaniu z hrabiną Magdą von Steierhorn, zmarłądwieście pięćdziesiąt lat temu, rozgniewałaby się bądz poczuła urażona, że z niej drwi.Jej wiara była bardzo głęboka.Nie chciała słyszeć o żadnych przesądach.Jedyne, co byłodla niej rzeczywiste, to aniołowie i święci, i Dziewica Maria; wszyscy ci, którzy mogliwspomóc człowieka w potrzebie.Mikael odnosił się do jej przekonań z szacunkiem i dlategonie opowiadał o swych niesamowitych przeżyciach we dworze w Inflantach.Ani też o tym,dlaczego zaciągał zasłony na okno.Mikael rozumiał o wiele więcej, niż Anette przypuszczała.Rozumiał, jak ciężko jej było wnowej sytuacji.Zaczęła się w nim rodzić czułość dla tej drobnej istoty, która była jego żoną.Nie prosiła przecież, by został jej mężem, i, doprawdy, on także wiele nie zrobił, by wyjść jejnaprzeciw!Pewnego dnia, a miało się już ku jesieni, stali razem przy oknie i przypatrywali się chłopcu,bawiącemu się z psem.Zmiali się serdecznie z małych szaleńców, hasających po ogrodzie.W nagłym przypływie szczęścia Anette wyrwało się:- W każdym razie dziękuję ci za Dominika! - Po tych słowach zmieszanie odebrało jej mowę.W lot pojął tok jej myśli.Choć Mikael znaczył dla niej tak mało, mimo wszystko musiałaprzyznać, że bez jego udziału nie miałaby Dominika, chłopca, który był dla niej wszystkim.- Anette - zaczął Mikael niepewnie.- Czy chcesz mieć.więcej dzieci?Zadrżała tak gwałtownie, że on to poczuł.- Nie zastanawiałam się nad tym - odparła, ale wiedział, że kłamie, bo przeżegnała sięukradkiem.- A ty?91 - Nie wiem.Pomyślałem tylko, że być może Dominikowi przydałoby się rodzeństwo, zanimróżnica wieku stanie się zbyt duża.- Tak, może masz rację - przyznała ulegle.Jej dłonie drżały.Kiedyś, wieki temu, z konieczności dzielili łoże [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •