[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.124Anulaouslaandcs ROZDZIAA DZIEWITYJechała do domu, trzęsąc się z bezsilnej złości.Tym razemrodzina ostatecznie przebrała miarę.Ani chwili dłużej nie będzie ichkociątkiem, dziecinką, małą córeczką.Tam na plaży, kiedy była wobjęciach Joego, poczuła, że wstępuje w nią jakaś nowa siła.Po razpierwszy w życiu pragnęła czegoś z całej duszy i do głębi trzewi.Może zle się stało, że doszło do tego w biały dzień, na oczach ludzi zwioski, ale widać tak musiało być.Najważniejsze że to, czego łaknęłaprzez całe swoje młode życie, znalazło się wreszcie w jej zasięgu.I wtedy właśnie musiał się zjawić Drew!Wjechała do wozowni i zahamowała z głośnym piskiem opon.W drodze do domu pozbierała porzucone na trawniku pantofle.Jużmiała wbiec do kuchni, kiedy przez uchylone drzwi dostrzegła coś, coprzykuło jej uwagę.Zdaje się, że Jake Ingram też ma swój zły dzień.Jegonarzeczona stała pośrodku kuchni i przemawiała do niegooskarżycielskim tonem.- Wyjazd na dziką wyspę, żeby uczestniczyć w weselu obcychludzi, był dla ciebie ważniejszy niż przygotowania do naszego ślubu?Jake wyglądał, jakby chciał się wczołgać pod najbliższe krzesło.- Marcus i ja znamy się od wieków.- Nigdy mi o nim nie wspominałeś.- Widać zapomniałem.Ale przecież nie musiałaś przyjeżdżać,jeśli nie miałaś ochoty.125Anulaouslaandcs - Od pewnego czasu prawie się nie widujemy.Gdybyś pojechałsam, mogłabym zapomnieć, jak wyglądasz.- Daruj, ale mam mnóstwo ważnych spraw na głowie.- Czy ci ludzie, których pierwszy raz widzę na oczy, też należądo tych ważnych spraw?Oczy Jake'a przybrały czujny wyraz.- Są moimi dobrymi znajomymi.- Ochroniarze też?Honey nastawiła uszu.Była ciekawa, jak Jake wytłumaczyobecność Naomi i Roberta.- Ten, kto zaplanował skok na Bank Zwiatowy, jest nie tylkobardzo sprytny, ale i niebezpieczny.Muszę być ostrożny.Honey poczuła zawód.Była przekonana, że ochrona wiąże się zaferą genetyczną, a nie z Bankiem Zwiatowym.- Jak sobie wyobrażasz nasz ślub i potem wspólne życie, jeżelinic mi o sobie nie mówisz, a widujemy się głównie na przyjęciach? -nie ustępowała Tara.- Myślałem, że lubisz przyjęcia.- Mam wrażenie, że coraz bardziej się ode mnie oddalasz.Zaczynam mieć poważne wątpliwości.- Czy powinniśmy się pobrać?Honey pomyślała, że Tara musi być ślepa i głucha, skoro niezauważyła błysku nadziei, jaka przy tych słowach mignęła w oczachJake'a.Spostrzeżenie to dziwnie ją przygnębiło.- Sama już nie wiem, co myśleć - jęknęła Tara.126Anulaouslaandcs - Skoro tak, to może będzie lepiej, jeśli jeszcze trochępoczekamy.- Na co jeszcze mamy czekać, skoro nic innego nie robimy?- Chciałem powiedzieć.No bo, jeżeli nie jesteś pewna, to byłbywielki błąd.- Kiedy ja byłam pewna, Jake.Absolutnie.Ale po przyjezdzietutaj moja cierpliwość się wyczerpała.Ci wszyscy ludzie! Ilekroć sięobejrzę, stoisz w drugim kącie pokoju, całkowicie zaprzątnięty jakąśbardzo ważną rozmową.Jake milczał.Miał minę zbitego psa.- Ze mną w ogóle nie rozmawiasz - ciągnęła Tara, zniżając głos.- Oddalamy się od siebie, zamiast zbliżać.- To mówiąc, odwróciła sięi wymaszerowała do salonu.Jake stał dalej ze spuszczoną głową.Honey otworzyła szerzejdrzwi i wsunęła się do kuchni.- Zdaje się, że masz kłopoty - zauważyła.Jake podskoczył na jejwidok.- Ostrzegali mnie, żeby z tobą nie rozmawiać -powiedziałostrzegawczym tonem.Honey już miała wybuchnąć, ale jednak się pohamowała.Policzyła w myślach do dwudziestu.- Masz siły na kolejną sprzeczkę? - spytała.- Chyba nie.Przyjrzała mu się uważnie, pochylając na bok głowę.W oczachJake'a malował się wyraz zaszczutego zwierzęcia.127Anulaouslaandcs - Napijmy się grogu.To ci powinno pomóc - zaproponowała.- Sam nie wiem.Może to niezła myśl - odparł Jake, bezradniepocierając ręką czoło.- Też tak uważam [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •