[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przy ręce Setha stała opróżniona do połowy misa z chipsami.Na dywanie walały się okruchy,buty, niedzielna gazeta oraz brudny, mocno poszarpany kawałek liny.Zrobiło się ciemno, ale nikt się nie pofatygował, żeby zapalić światło.Zaczęła się wycofywać, kiedy Phillip podniósł wzrok.Uśmiechnął się do niej.Wyciągnął rękę.Weszła więc, nie opierała się, gdy ją pociągnął i posadził na oparciu swojegofotela.- Druga połowa dziewiątej części - szepnął.- Prowadzimy jednym punktem.- Ale przypieprza temu gnojkowi! - Seth powiedział to zniżonym głosem, który ażkipiał radością.Nawet nie drgnął, kiedy Cam klepnął go w głowę jego własną baseballowączapeczką.- Hurra! Załatwił go! - Poderwał się do góry i wykonał zwycięski taniec.-Jesteśmy pierwsi! O rany, konam z głodu.- Pognał do kuchni i już po chwili słychać było, jakżebrze o jedzenie.- Wygrana pobudza apetyt - stwierdził Phillip, całując Sybill w rękę.- Daleko doobiadu?- Anna czeka tylko na koniec meczu.- Chodzmy więc sprawdzić, czy zrobiła przekąski.Zaciągnął ją do kuchni, gdzie po chwili zrobił się tłok.Aubrey oparła główkę naramieniu Ethana i mrugała zaspanymi oczami jak sowa.Seth napchał do ust różności zestarannie przygotowanej tacy i komentował szczegóły meczu.Wszyscy mówili i jedli równocześnie.Phillip włożył Sybill do ręki kolejny kieliszekwina, ale natychmiast zagoniono go do krojenia chleba.Pokroił włoski chleb na grube pajdy, posmarował je masłem i posypał czosnkiem.- Czy tu jest zawsze tak? - szepnęła mu do ucha.- Nie.- Wziął swój kieliszek wina i trącił się z nią.- Czasami bywa głośno i panujebałagan. Gdy dowiózł ją do hotelu, dudniło jej w głowie.Tak wiele miała do przetrawienia.Spostrzeżenia, dzwięki, typy ludzi, wrażenia.O wiele lepiej radziła sobie z zawiłymiceremoniami przyjęć wagi państwowej niż z niedzielną kolację u Quinnów.Trzeba czasu, żeby to wszystko przeanalizować.Gdy tylko będzie w stanie zapisaćswoje myśli, swoje obserwacje, uporządkuje je, poddaje drobiazgowej analizie i zaczniewyciągać wstępne wnioski.- Zmęczona? Westchnęła.- Trochę.Co to był za dzień! Fascynujący! No i świetnie się bawiłam - dodała, gdyzaparkował przed samym wejściem do holu.- Cieszę się.Może więc zechcesz powtórzyć w przyszłości eksperyment.- Obszedłsamochód i kiedy wysiadała podał jej rękę.- Nie fatyguj się.Znam drogę.- A jednak cię odprowadzę.- Nie zaproszę cię do środka.- Zamierzam cię odprowadzić do drzwi, Sybill.Ustąpiła.Gdy otworzyły się drzwi windy, weszli razem do środka.- Jedziesz więc rano do Baltimore? - Wcisnęła przycisk swojego piętra.- Dzisiaj wieczorem.Kiedy w domu wszystko gra, wracam w niedzielę póznymwieczorem.Nie ma wtedy dużego ruchu, a dzięki temu mogę wcześniej wystartować wponiedziałek.- To jeżdżenie tam i z powrotem, godzenie tak różnych obowiązków, musi być bardzouciążliwe.- Nie wszystko bywa łatwe.Ale gra warta jest zachodu.Nie szczędzę czasu aniwysiłku, gdy coś sprawia mi przyjemność.- No cóż.- Odchrząknęła i wysiadła z windy równocześnie z otwarciem się drzwi.-Doceniam czas i wysiłek, które włożyłeś w dzisiejszy dzień.- Wracam w czwartek wieczorem.Chcę się z tobą zobaczyć.Wyjęła z torebkimagnetyczną kartę do drzwi.- Nie potrafię jeszcze powiedzieć, co będę robiła w końcu tygodnia.Ujął jej twarz,przytrzymał i przykrył ustami jej wargi.- Chcę się z tobą zobaczyć - wyszeptał.Zawsze potrafiła się kontrolować, dystansować się od wszelkich prób uwodzenia jej,opierać się podszeptom fizycznego pociągu.Lecz z nim było inaczej.Czuła, iż za każdymrazem posuwa się odrobinę dalej. - Nie czuję się na to gotowa - usłyszała swój głos.- Podobnie jak ja.- Przyciągnął ją jeszcze bliżej, objął ją jeszcze mocniej i całował zjeszcze większą desperacją.- Pragnę cię.- Miał naprężone palce, gdy zanurzył je w jejwłosach.- Może to i lepiej, że będziemy mieli kilka dni na przemyślenie tego, co wkrótcenastąpi.Spojrzała na niego drżąca, spragniona i jakby trochę przerażona tym, co dziej e się wniej w środku.- Tak, myślę, że tak będzie lepiej.- Odwróciła się.Musiała użyć obu rąk, by trafićkartą w otwór.- Jedz ostrożnie.- Weszła do środka, zamknęła szybko drzwi, po czym oparłasię o nie, stojąc tak, dopóki się nie upewniła, że serce nie wyskoczy jej z piersi.To czyste wariactwo, żeby tak szybko się zaangażować.Była na tyle ze sobą szczera,miała na tyle naukowe podejście, by nie wyciągać wniosków z fałszywych danych, byprzyznać, że to, co się z nią dziej e w związku z Phillipem Quinnem, nie ma nic wspólnego zSethem.Trzeba z tym skończyć.Zamknęła oczy.Wciąż czuła na wargach wibrujący ucisk jegoust.I obawiała się, że na tym jednak nie skończy się. 8Zastanawiała się, czy postępuje zgodnie z prawem.Kręcąc się w pobliżu szkoły w StChristopher czuła się jak kryminalistka, choć przekonywała siebie, że nie robi nic złego.Po prostu przechadza się w ogólnie dostępnym miejscu w samo popołudnie.Nieskrada się, żeby podejść Setha, nie planuje też porwania go.Chce tylko z nim porozmawiać,pobyć z nim sam na sam przez chwilkę.Odkładała to do połowy tygodnia.W poniedziałek i wtorek uważnie obserwowała jegozwyczaje i rozkład zajęć.Wiedziała, że autobusy podjeżdżają zwykle pod szkołę kilka minutprzed otwarciem drzwi, i że wkrótce potem dzieci wysypują się na zewnątrz.Najpierw najmłodsze klasy, następnie średnie, a na końcu uczniowie gimnazjum.Już samo to stanowi pouczającą lekcją na temat rozwoju dzieci.Małe figurki i świeżeokrągłe buzie najmłodszych, następnie bardziej wyciągnięte, trochę niezgrabne postacie tych,którzy wchodzą w okres dojrzewania.I wreszcie zadziwiająco dorośli, wyróżniający się jużindywidualnymi cechami młodzi ludzie w wieku gimnazjalnym.Ciekawe studium.Od dyndających sznurowadeł i szczerbatych uśmiechów, poprzezulizane fryzury i bombiaste kurtki, po workowate dżinsy i lśniące, spływające na ramionawłosy.Dzieci nigdy nie stanowiły części składowej jej życia.Nie interesowała się nimi.Wyrastała w świecie dorosłych, oczekiwano od niej, że się zaaklimatyzuje, dostosuje.Niebyło w jej życiu wielkich żółtych szkolnych autobusów, dzikich buntowniczych okrzyków powybiegnięciu ze szkoły na wolność, ani żadnego wystawania na parkingu z jakimśpodejrzanym chłopcem w skórzanej kurtce.To wszystko stanowiło dla niej nowe odkrycie.Takie połączenie dramatu i komediiwydało się jej równie zabawne, co pouczające.Kiedy Seth wypadł ze szkoły, poszturchując się z ciemnowłosym chłopcem, którywyglądał na jego najlepszego kumpla, od razu poczuła przyspieszone bicie serca.Ledwoprzekroczył próg szkoły, wyciągnął z kieszeni czapeczkę baseballową i wcisnął ją na głowę.Rytuał symbolizujący zmianę reguł.Drugi chłopiec zanurzył rękę w kieszeni i wyłowił z niejgumę balonową, którą natychmiast wsadził w usta.Narastający wrzask sprawił, iż nie słyszała ich rozmowy.Odwrócili się plecami do autobusów i powędrowali chodnikiem.Po chwili dogonił ichmniejszy chłopiec [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl