[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zadzwonił telefon, już drugi tego dnia.Bo w pierwszym dyrektor Marczak złożył miserdeczne gratulacje z powodu pomyślnego zakończenia sprawy Kolekcjonera, no iodnalezienia korony Władysława Aokietka.Gratulował też i w imieniu tajemniczegohierarchy kościelnego, lecz na moją wzmiankę o obiecanej nagrodzie coś przerwałopołączenie; obawiam się, że to dyrektorski palec na przycisku aparatu.Tym razem, ku memu autentycznemu zdumieniu, dzwoniła aspirant Gogolewska: Dzień dobry, panie Tomaszu! Wybaczy pan chyba, że zwracam się tak poufale? MówiGogolewska. Ach, witam panią! Może zechciałby pan wpaść do mnie, aby dowiedzieć się w sprawie Kolekcjonerapewnych drobiazgów, które jeszcze nie są panu znane? Chętnie, tylko właśnie moi podopieczni. Ich także zapraszam! A co będzie z dyskrecją, którą nakazuje dobro śledztwa?  dobrze pamiętałem nasząpierwszą rozmowę. Ależ, panie Tomaszu, darujmy sobie! No więc, czekam na pana i pomocników.Pani aspirant zaprowadziła nas do swojego pokoju cała w takich uśmiechach iuprzejmościach, że i nawet ten dość obskurny pokoik wydał mi się przytulny. Tak więc Kolekcjoner, a raczej Kolekcjonerka. splotła palce pani Gogolewska.Otóż, motywem działania pani Hanny Mroczkowskiej i jej córki była nadzieja na uzdrowieniepsychicznie chorego syna i brata.Z tym, że pierwsze skrzypce grała tu matka.Córkawykonywała tylko jej polecenia. Podejrzewałam ją od początku  wtrąciła Zośka. Panie natrafiły w jednym z czasopism medycznych na ogłoszenie, które zaraz sprawdziły listownie.Clinical Centre w Filadelfii reklamował się, że jako jedyny na świeciejest w stanie wyleczyć każdy przypadek schizofrenii.W tym oczywiście i autyzm.Rzecztylko w czasie i.pieniądzach.A tu już szło o miliony dolarów.Panie Hanna i Joanna, niebacząc na wysokość sumy, przystąpiły do gromadzenia funduszy.Stąd owe falsyfikaty w ichantykwariacie! Szybko jednak zorientowały się, że w ten sposób wiele nie osiągną.Jednaktraf chciał, że Joanna spotkała swoją dawną koleżankę ze szkoły, Anitę.Ta, podczaszakrapianej suto jak na kobiece głowy kolacji, przyznała się do swoich kontaktów wpółświatku, a nawet pośród zwykłych bandytów i złodziei. Ułatwiała jej to praca w dyskotece  zauważył Jacek. Wyznanie Anity natchnęło panią Mroczkowską do, na swój sposób, genialnegopomysłu.Wypisała z zakładu leczniczego swego chorego syna, który, co jest częste wprzypadkach autyzmu, kochał ją i był jej posłuszny w sposób trudno dla nas wyobrażalny.Byłteż i jest mężczyzną o potężnej posturze.Wystarczyło tylko, by matka nakazywała muodpowiednie zachowanie, na które reakcję podwładnych mogłaby odczytać pózniej z taśmyukrytego w ubraniu syna magnetofonu.Właśnie taką taśmę, przegapioną przez Joannę, panznalazł, panie Tomaszu.Moje uznanie! Dziękuję pani  odparłem skromnie. I tak oto w Trójmieście pojawił się Kolekcjoner: potężny, małomówny, pokazujący siętylko wybranym.Jasne, że już samym wyglądem wzbudzał strach wśród werbowanych; miałzresztą i innych, którzy straszyli za niego.Dzięki temu i inteligencji pani Mroczkowskiejpowstał gang, a raczej sieć gangów, jeśli wezmiemy pod uwagę rozległość działańKolekcjonera.Najemnicy kradli, fałszowali, wymuszali, a on zapełniał stosy papierudziecinnymi rysunkami w komnacie, której piękno tak oszołomiło pana, panie Tomaszu.Owszem, zgromadzono to wszystko, bo takie cacka Jaś, zwany Kolekcjonerem, lubił, aległównie był to magazyn przedmiotów czekających, aż osiągną odpowiednią cenę lub teżznikną z pamięci celników i policjantów.Dlatego możliwie jak najrzadziej wynurzał sięKolekcjoner, by odbierać lupy i ferować wyroki.A pieniędzy w tajnej skrytce  już namznanej  przybywało. Kiedy zaczęły się kłopoty?  zainteresowałem się. Nieszczęście spadło na  firmę Mroczkowskiej , że tak ją nazwę, z najmniejoczekiwanej strony.Otóż, Anita, osóbka prymitywna, postanowiła urządzić w ganguKolekcjonera swoją, powiedzmy, komórkę, która by pracowała tylko na nią.To zarządziłasama, to zasłoniła się rozkazem Kolekcjonera i jakoś szło.A że przy okazji zżerała jązazdrość o sukcesy swej byłej koleżanki i jej matki, próbowała  jak to się mówi   podłożyćim świnię.Stąd owo pojawienie się Joanny i jej wizytówek w miejscach przyszłychkradzieży koron Matki Boskiej.Joanna Złotnicka domyślała się tego, ale była trzymana wszachu przez Anitę, która za dużo wiedziała o jej chorym bracie   Kolekcjonerze.Naleczenie brata należało zdobyć odpowiednią kwotę pieniędzy, tylko to było ważne! A niech tam Anita dorabia na swój rachunek! Ma pani oczywiście na myśli korony? Przyznam, i pan przyzna, że niemało pomieszało to nam szyki.Bo dziwny toKolekcjoner, który trzęsie połową Trójmiasta, a łakomi się na, niedrogą właściwie, koronę wprowincjonalnym sanktuarium! A tymczasem Anita pracowała na swój sposób aż doWąwolnicy! To dzięki sierżantowi Ząbikowi. próbowała wtrącić Zośka. Z tymi kradzieżami wiąże się list, który otrzymał pan w tak niecodzienny sposób odBatury, a którego on musiał się wypierać telefonicznie.W tym wypadku splatają się działaniaJoanny i Anity.Jedna chciała zaszkodzić drugiej.W śmietniku rzeczywiście korona miała byćwymieniona na okup  na rzecz Anity.Joanna  nadała nam całą sprawę, oczywiścieanonimowo.Pańska siostrzenica i pan byliście potrzebni, aby odciągnąć od Joannypodejrzenia o kradzież koron w sanktuariach.Batura akurat był przydatny, bo pani Joanna jak przyznała się w czasie śledztwa  znała go z  branży.I nawet kiedyś zgadali się na tematrunów, które  zdziwi się pan  też w swoim czasie panią Złotnicką interesowały.Stądwiedziała o waszym zwyczaju takowej korespondencji [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •