[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wkrótcejednak zorientowałem się, że pan sobie sam poradzi ze swoimi wrogami ipozostałem w krzakach.Pięknie pan walczył.Szkoda tylko, że na sam koniecdał się pan pokonać.Potakując, z trudem podniosłem się z trawy.- Może byś tak przestał kpić sobie ze mnie? - zaproponowałem.-- Czy niewidzisz, że ledwo żyję?- Niech pan nie traci ducha, panie Tomaszu.Następnym razem pan będziezwycięzcą.Machnąłem lekceważąco ręką i spojrzałem na zegarek.- Boże drogi - westchnąłem.- To ja już dwie godziny trenuję? I ty przez całyten czas obserwowałeś moje ćwiczenia?- A tak - bezczelnie przyznał Sokole Oko.- Takiego kina jak żyję niewidziałem.- Ruiny obserwatorium zapewne pozostawiliście na pastwę losu -powiedziałem z wyrzutem.- Spokojna głowa, panie Tomaszu.Wiewiórka siedzi na drzewie i obserwujekażdego, kto się zjawia w ruinach.Ma przy sobie notes i zapisuje godzinęprzyjścia i wyjścia z obserwatorium.Ale jak na razie niewiele osób interesujesię ruinami.W godzinach rannych dłuższą wizytę złożyła tam Niemka, Hilda.Potem był tam pewien Szwajcar.- Skąd wiecie, że to Szwajcar?- Za kogo nas pan uważa? - oburzył się Sokole Oko.- Albośmy to jacy tacy?Potem ruiny odwiedził niejaki Pan Samochodzik i przebywał tam prawie dwiegodziny.Ten osobnik pojechał następnie nad jezioro, gdzie z dala od ludzkichoczu pokonał dwa tysiące wrogów i przez dwutysięcznego pierwszego zostałpokonany.- Czy możesz mi powiedzieć, dlaczego poszedłeś za mną?- Postanowiliśmy obserwować każdego, kto przychodzi do ruin.Skoro i panprzyszedł, oczywiście musieliśmy pana obserwować.Zresztą śledzić panarozkazał mi Wilhelm Tell.Powiedział:  Idz no, bracie, za PanemSamochodzikiem.On ma dużo wrogów, a jeszcze nie zdołał opanować dżudo.W razie czego zawołaj nas na pomoc".Więc ja tylko postępuję zgodnie zrozkazem władzy zwierzchniej.Wyznaję, że gdy ten pański nie istniejącyprzeciwnik w końcu rozłożył pana na dwie łopatki, już miałem zawołaćchłopaków na pomoc.Ale pomyślałem, że pan będzie niezadowolony z tego.Idobrze zrobiłem, że nic zawołałem o pomoc, prawda?Zrobiłem dwa kroki w kierunku Sokolego Oka. - Znam pewien świetny chwyt na kpiarzy.- Co to, to nie! - wrzasnął chłopak i dał drapaka na bezpieczną odległość.Podniósł ręce do góry i wskazał niebo: - Niech pan spojrzy, panie Tomaszu.Zaraz będzie burza i deszcz.Uciekajmy do naszego obozu.Rozejrzałem się po niebie.Miał rację, lada chwila mogła zacząć sięburza.Zajęty ćwiczeniami nie zauważyłem, że na horyzoncie niebo stawało siębrunatne, ogromna chmura sunęła nisko, niosąc na swych krawędziach odblaskzachodzącego słońca, przez co zdawało się, jakby objęta była pożarem.W przyrodzie nastała ogromna cisza.Wydawać się mogło, że wszystko, cożyło - zamarło i znieruchomiało ze strachu.Wrony na starych topolach nagleprzestały krakać, nie drgnął żaden listek na krzakach wikliny.Trzciny i trawystały sztywno, woda jeziora upodobniła się do gładkiego lustra.Wielkie czarne dłonie burzy sięgały już po niebo nad naszymi głowami.Jeszcze chwila i te dłonie jak gdyby rozwarły się, wysuwając ku przodowikilka długich palców.Brunatna głowa ogromniała, zdawało się, że lada chwilaukaże się zza horyzontu jakaś straszliwa twarz, którą poprzedziły wysunięteręce i skłębione, rude włosy.- Uciekajmy! Zaraz zerwie się wicher i lunie deszcz! - krzyknął Sokole Oko.W tym momencie dostrzegłem czerwony kajak płynący w kierunku Topielca.Rozpoznałem w nim Hildę, wiosłowała szybko, ile jej tylko sił starczało.Alebyło to dla mnie oczywiste, że nie zdoła przed burzą schronić się na brzegu.Raptem usłyszeliśmy głośny, narastający szum.Jeszcze sekunda i przyakompaniamencie potężniejącego szumu zobaczyłem, że drzewa po drugiejstronie jeziora zaczynają się zginać pod naporem wichru.Raptem z lasuwyskoczył na taflę jeziora ogromny wir powietrzny.Kotłowały się w nim liściei drobne gałązki.Wir powietrza sunął po jeziorze, wsysając w siebie wodę.Rozbełtawszy ją jak w potężnym wirniku, rozpylał wokół siebie rosę i bryzgipiany.- Boże drogi! -jęknął Sokole Oko.Zrozumiałem powód jego przestrachu.Trąba powietrza i wody leciała wprostna czerwony kajak.Widzieliśmy, że dziewczyna próbowała uciec z drogi wiru,ale wysiłki jej były próżne [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •