[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Han uśmiechnął się i pomachał blasterem w stronę czekających dygnitarzy.- Nie ruszać się.To napad.- Han!- A, racja, mój błąd.Nie ruszać się, to zamach stanu.- Wycelował w leżącego plackiemBothanina.- To dotyczy przede wszystkim ciebie, Kędziorku.Rusz palcem albo powiedz coś, couznam za ostrzeżenie dla twojej szefowej, a wpakuję w ciebie tyle pocisków, że do końca życiabędziesz dotykiem zapalał pręty jarzeniowe.Zwiatło w biurze przygasło, a wszyscy poczuli drżenie niskiej wibracji.Troszkę wcześniej senator Bramsin dołączył do senator Treen w izbie senackiej.Jejstanowisko nie unosiło się już w powietrzu; było mocno przyczepione do wspornikówzamontowanych w zakrzywionej ścianie, w połowie wysokości między podłogą a sufitem.Starzyprzyjaciele i spiskowcy wspólnie wpatrywali się w ogromny monitor zawieszony u szczytukomnaty; widniał na nim Deggan Rockbender, senator z Tatooine o rudawozłotych włosach.Jegosłowa płynęły ku nim z podwieszanych głośników z drobnym, liczącym ułamek sekundyopóznieniem w stosunku do głośników rozmieszczonych na wszystkich senatorskich stanowiskach..względy praktyczne ustępują w obliczu zasad stojących u podstaw powołania do życiaNowej Republiki i kontynuacji tych ideałów w Sojuszu.Nałożenie embarga na dobra pochodzące zplanet, gdzie nadal obowiązuje niewolnictwo, jest etyczną koniecznością i deklaracją, w którejopowiadamy się za sprawą.Treen westchnęła.- Niepotrzebnie się tak unosi.Bramsin przytaknął i spojrzał na zegarek.- Pomyśl tylko: za chwilę Parova wyda oświadczenie, że siły zbrojne dokonały aresztowaniaDaali.W samym środku porywającej mowy Rockbendera o podjęciu działań przeciw siłom tyranii,Parova ogłosi, że sprawa jest już zamknięta.Treen zastanowiła się nad tym chwilę.Zatrzepotała rzęsami jak panienka.- Notowania Rockbendera mocno podskoczą, i to nie tylko wśród jego wyborców.- Zgadza się.- Może powinnam z nim porozmawiać zaraz po oświadczeniu Parovy.- Dobry pomysł.- Jesteś gotów do przejęcia kontroli, gdy Parova skończy?- Oczywiście.Program włączony, wystarczy wcisnąć guzik i.Zwiatła w komnacie przygasły.Zęby Treen zaszczękały, gdy przez salę przetoczył sięzłowieszczy, poddzwiękowy ton.Widoczny na wielkim ekranie nad nimi senator Rockbenderprzerwał wystąpienie i rozejrzał się wokół, zdezorientowany.Leżąca na blacie przed Treendatakarta zatrzęsła się od wibracji i zaczęła zsuwać się za krawędz stołu.Bramsin spojrzał na nią ze zdziwieniem.- Tego nie było w planie.- Rzeczywiście.- Lepiej wrócę na swoje stanowisko.Odwrócił się i odszedł szybkim krokiem.Szybciej, niż gdy na tronie Imperium zasiadałPalpatine, pomyślała Treen.Kilka chwil wcześniej R2-D2 zaćwierkał, odchylił się, opierając korpus na trzeciej nodze, iwyjechał tyłem ze sterowni  Sokoła Millenium.C-3PO popędził za nim.- Jaka wiadomość? Ja żadnej nie odebrałem.Droid astromechaniczny zignorował go.Wyjechawszy szybko na okrężną rampę transportowca, R2-D2 otworzył szczelinę w swoim korpusie, wysunął mechaniczne ramię i stuknąłnim trzy razy w podłogę.- Co też ty.Płyta podłogi i druga obok niej powędrowały w górę.- Ojej - zdziwił się See-Threepio.Mistrzyni Saba Sebatyne wyprostowała się w swojej komorze przemytniczej.To samozrobili obok Corran Horn i Jaina Solo.- Mistrzyni Sebatyne, Mistrz Horn i pani Jaina.Gdybym wiedział, że tu jesteście,przyniósłbym wam kafu.Wydostając się ze swoich komór, trójka Jedi obdarzyła droida protokolarnego ledwieprzelotnym spojrzeniem.Ułożyli z powrotem płyty i popędzili na szczyt rampy załadowczej, z niejzaś w dół, do hangaru.C-3PO mógł ocenić ich postępy po odgłosach.Dobiegł go syk włączanych mieczyświetlnych, krzyki, terkot karabinów blasterowych, skwierczenie odbijanych pociskówuderzających w ściany z durastali.Artoo, ćwierkając, ruszył za Jedi.- Co to znaczy, razem z nimi? To sprawy Jedi, i to niebezpieczne.Nam powierzono innezadanie.Zjeżdżający po rampie droid zapiszczał stanowczo.- Cóż, to prawda, że miałem się ciebie słuchać, ale to niedorzeczny rozkaz.Niemożliwy dowykonania, jeśli się nad tym zastanowić.- Mimo to ciekawość i troska o los towarzysza skłoniłySee-Threepia do podążenia za droidem astromechanicznym.- Ojej!Zwiatła w hangarze przygasły.W chwili, gdy także przygasły światła w budynku Senatu, ożywił się chorąży flotywałęsający się przed wejściem do głównej centrali bezpieczeństwa.Zsunął czapkę na oczy ikurczowo ścisnął swoją teczkę.Gdy poddzwiękowy hałas wprawił w drżenie kości wszystkich w zasięgu wzroku nadwejściem zapaliło się żółte światło.Do środka zaczął się tłoczyć personel Służb BezpieczeństwaSojuszu Galaktycznego i floty.Ukośne krawędzie drzwi zaświeciły zielonym światłem,informującym o rozpoczęciu sekwencji zablokowania.Chorąży floty podczepił się na koniec grupy oficerów Służb Bezpieczeństwa.Minął próg,gdy krawędzie drzwi zmieniły kolor z zielonego na żółty, a wibracja przeszła w modulowany,dwutonowy dzwięk alarmu.W centrum ochrony raptem kilka sekund wcześniej wybuchł chaos.Oficerowie i piechotapędzili na swoje stanowiska.Uszy chorążego zaatakował wszechobecny hałas - wykrzykiwanekomentarze, rozkazy, wycie alarmu.Rozejrzał się wokół.To, co widział, różniło się od nagrań wykonanych przez droida -adwokata Sehy.Ze względu na stłoczonych ludzi i zabiegany personel trudniej było to wszystkoobjąć umysłem.Ale Bandy Geffer studiował te nagrania przez długie godziny.Znał rozplanowanie piętra,rozpoznawał wielu ludzi, pamiętał nawet niektóre nazwiska i zajmowane stanowiska.Ruszyłszybko przed siebie, pamiętając, by salutować wyższym rangą oficerom i nie przyciągać niczyjejuwagi.Gdy odbił w prawo, w jeden z bocznych korytarzy dostrzegł kątem oka, że krawędzie drzwi,przez które się tutaj dostał, świecą już na czerwono; chwilę pózniej zatrzasnęły się z głośnymłomotem.Jeszcze kilka kroków i Bandy dotarł do celu - słynnego bloku więziennego, gdzie możnabyło przetrzymywać więzniów i wystawiać ich na pokaz, nim zostaną przekazani dalej.W każdej ztych cel zamiast krat zamontowano duże okno z transpastali, pozwalające swobodnie oglądać jejzawartość - poza osłoniętą toaletą.Seha Dorvald siedziała na dolnej pryczy trzeciej mijanej przez niego celi.Z umiarkowanym zainteresowaniem obserwowała poruszenie na zewnątrz.Gdy w jej polu widzenia pojawił sięBandy, pomachała mu.Bandy postawił teczkę przy szarych, durastalowych drzwiach jej celi, otworzył ją i wyjął ześrodka swój miecz świetlny.- Gdzie powinniście teraz być, chorąży?Bandy uśmiechnął się na widok kobiety oficer Służb Bezpieczeństwa.- Pani porucznik Zeiers! Wygląda pani dokładnie jak na hologramach.A powinienem być wZwiątyni Jedi.- Co takiego?Włączył miecz świetlny.Niebieskie ostrze nabrało lśniącej spójności przed jego twarzą.Razjeszcze spojrzał na drzwi, po czym wbił ostrze dokładnie między ościeżnicę a klawiaturę, tnąc wdół.- Blok więzienny alfa, mamy intruza!Bandy słyszał wykrzykiwane słowa i syk wysuwanego z kabury blastera.Okręcił się i ciąłdo góry, trafiając tuż za spustem.Lufa oddzieliła się od reszty broni.Porucznik Zeiers, cała i zdrowa, wpatrywała się w niego szeroko otwartymi oczami.Znowuzajął się drzwiami.Usłyszał, jak porucznik ucieka.Chwilę pózniej miecz przeciął blokujący drzwirygiel.Teraz wystarczył ruch dłoni i sięgnięcie poprzez Moc, by je odsunąć [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •