[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.35 | P a g e Nagle do Vilniusa podeszła kobieta w średnim wieku, przypominającąszkielet figurę spowijała wyszywana cekinami suknia.Towarzyszył jej wysokimę\czyzna w czarnym smokingu, z łysiną wypolerowaną do połysku.Kobieta szarpnęła rękaw Vilniusa.- Maurice, kochanie, po prostumusiałam pogratulować ci osobiście.Ta nowa recenzja jest po prostucudowna.I tak bardzo spózniona.- Ju\ ją widzieliście? - odparł Vilnius, odwracając się w stronę nowoprzybyłych.- Dziś po południu - stwierdził wysoki mę\czyzna.- Przefaksowano mi dogalerii korektę.-.a teraz jedna z ukochanych przez Jeremy'ego sonat Haydna.Grupka kontynuowała rozmowę, ignorując mę\czyznę na podium.Vilnius przelotnie zerknął na Pendergasta.- Miło mi było ponownie panaspotkać - powiedział, wyciągając z kieszeni wizytówkę i wręczając jąagentowi.- W ka\dej chwili mo\e pan wpaść do mojego studia.- Potemodwrócił się do kobiety i jej towarzysza.Gdy odchodzili, D'Agosta usłyszał, \eVilnius mówi: - Zdumiewające, jak szybko rozchodzą się wieści.Recenzja niepowinna się ukazać a\ do pojutrza.D'Agosta spojrzał na Pendergasta.On tak\e przyglądał się odchodzącemuVilniusowi.- Interesujące - mruknął pod nosem.Ponownie po\eglowali w tłum.De Vache zakończył mowę i poziom hałasuznowu wzrósł.Klawikord podjął grę, ale jego dzwięk był kompletnieniesłyszalny wśród odgłosów picia, jedzenia i plotkowania.Nagle Pendergast nabrał wielkiej prędkości, pomknął przez tłum jakstrzała.D'Agosta zorientował się, \e za cel wybrał sobie dyrektora muzeumschodzącego ze sceny.De Vache zatrzymał się, gdy do niego podchodzili.- A, Pendergast.Chybanie chce pan powiedzieć, \e to pan prowadzi dochodzenie.Pendergast skinął głową.Francuz zacisnął usta.- Oficjalnie? A mo\e nale\ał pan do jego przyjaciół?- Czy Grove miał jakichś przyjaciół?De Vache zaśmiał się.- Prawda, szczera prawda.Przyjazń pozostawałaJeremy'emu nieznana, była czymś, co trzymał na dystans.Ostatnim razem,kiedy go spotkałem, to było - niech pomyślę - na kolacji.Przypominam sobie,\e poprosił siedzącego naprzeciw mę\czyznę - całkowicie niegroznegostarszego d\entelmena ze sztuczną szczęką - by przestał klekotać przyjedzeniu przednimi siekaczami, bo jest człowiekiem, a nie szczurem.Pózniejktoś poplamił mu sosem krawat i Jeremy zagadnął, czy to nie przypadkiem zpowodu pokrewieństwa z Jacksonem Pollockiem.- Sir Gervase zachichotał.-I to podczas jednej kolacji.Czy człowiek, który zazwyczaj tak właśnieprzemawia, ma przyjaciół?Sir Gervase został odwołany przez grupę obwieszonych bi\uterią matron.Przeprosił Pendergasta, kiwnął głową D'Agoście i odwrócił się w stronękobiet.Spojrzenie Pendergasta ponownie powędrowało przez salę, skupiającsię w końcu na grupie ludzi w pobli\u klawikordu.- Voila - oznajmił.- Zło\epierwotne.- Kto taki?36 | P a g e - Ta rozmawiająca trójka.Razem z Vilniusem, którego właśnie poznałeś,byli gośćmi ostatniego przyjęcia u Grove'a.I to oni są powodem naszej tubytności.D'Agosta skupił wzrok na pierwszym, przeciętnie wyglądającymmę\czyznie w szarym garniturze.Obok stała przypominająca ducha starszakobieta, pokryta pudrem i ró\em, wystrojona, wymanikiurowana, uczesana ibez wątpienia naszprycowana botoksem w całkowicie daremnym wysiłku, bywyglądać na mniej ni\ sześćdziesiątkę.Zało\yła naszyjnik ze szmaragdów takwielkich, \e D'Agosta przestraszył się, by jej kościste barki nie osłabły oddzwigania takiego cię\aru.Jednak punktem centralnym grupy był stojący pojej drugiej stronie niewiarygodnie tłusty mę\czyzna we wspaniałymgołębioszarym garniturze uzupełnionym jedwabną kamizelką, białymirękawiczkami i złotym łańcuchem.- Kobieta - zamruczał Pendergast - to lady Milbanke, wdowa po siódmymbaronie Milbanke.Mówi się, \e to zjadliwa plotkara, pijąca absynt iniezmordowanie zajmująca się organizowaniem seansów spirytystycznychoraz wskrzeszaniem zmarłych.- Wygląda, jakby ją te\ nale\ało wskrzesić z martwych.- Vincencie, brakowało mi twojego ciętego dowcipu.Potę\nie zbudowanyd\entelmen to niewątpliwie hrabia Fosco.Wiele o nim słyszałem, ale widzę gopo raz pierwszy.- Musi wa\yć ze trzysta funtów.- Ale zauwa\, jak lekko się porusza.Wysoki d\entelmen w szarymgarniturze to Jonathan Frederick, krytyk z  Art & Antiques".D'Agosta kiwnął głową.- Czy ryzykujemy wejście w paszczę lwa?- Ty jesteś szefem.Pendergast natychmiast ruszył naprzód wielkimi krokami, gładko i śmiałozbli\ył się do grupy i ujmując dłoń lady Milbanke, uniósł ją do ust.Stara kobieta pod makija\em spłonęła rumieńcem.- Czy mieliśmyprzyjemność.?- Nie - stwierdzi Pendergast.- śałuję, ale nie.Nazywam się Pendergast.- Pendergast.A kim jest pański przyjaciel? Ochroniarzem? - Pytaniewywołało w grupce falę nerwowych śmieszkówPendergast zachichotał ze wszystkimi.- Mo\na tak to ująć.- Je\eli dorabia do pensji - odezwał się wysoki mę\czyzna nazwiskiemFrederick - powinien to robić bez munduru.W końcu to stypa.D'Agosta zanotował w pamięci, \e Pendergast nie zadał sobie trudu, \ebyuświadomić mę\czyznę w kwestii dorabiania na boku.Zamiast tego zesmutkiem potrząsnął głową, ignorując komentarz.- Strasznie smutnasprawa z Grove'em, nie sądzą państwo?Potwierdzające kiwnięcia.- Słyszałem plotkę, \e w noc śmierci wydał przyjęcie.Zapadła nagłacisza.- Có\, panie Pendergast - odezwała się lady Milbanke.- Co za niezwykłauwaga.Bo widzi pan, wszyscy byliśmy na tym przyjęciu.- Rzeczywiście? Mówi się, \e pomiędzy gośćmi mógł być morderca.- Ale\ to podniecające! - wykrzyknęła Milbanke.- Jak w powieści AgathyChristie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •