[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I b y wy s ł ać d o n i ch o d d zi ał y m aj ące s t an ąć n a s t raży ł ad u.By wy b u ch ł y p i erws ze z n i em al s et k i zam i es zek o d o s t ęp d o wo d y.By Led a Co rp o rat i o n wy d ał a o ś wi ad czen i e, w k t ó ry m wy p arł a s i ę j ak i eg o k o l wi ekzwi ązk u z Czy n n i k i em Am b ro zj a, o raz b y wi el ce s zl ach et n i e zap ro p o n o wał a, żezap ewn i ś ro d ek ch em i czn y , k t ó ry rzek o m o g o zn eu t ral i zu j e.Czy t ał am o t y m w g azet ach p rzy n o s zo n y ch m i p rzez ro d zi có w i wi d zi ał am wwi ad o m o ś ci ach.Przy s waj ał am t ę n o wą rzeczy wi s t o ś ć.Tam t ej n o cy , k i ed y g o d zi n yo d wi ed zi n m i n ęł y i d wi e m i ł e, l ecz s t an o wcze p i el ęg n i ark i wy p ro s i ł y m o j ą ro d zi n ę,s i ęg n ęł am d o t el efo n u n a ś ci an i e.Śro d k i p rzeci wb ó l o we, k t ó re m i p o d an o ,s p rawi ał y , że ro b i ł am s i ę s en n a, al e n i e ch ci ał am s i ę k ł aś ć, n i e u s ł y s zaws zy wp i erwd źwi ęk u j eg o g ł o s u.M u s i ał am s i ę u p ewn i ć, że n i c i m n i e j es t.Wy b rał am n u m er i o p ad ł am n a p o d u s zk ę, wt u l aj ąc s ł u ch awk ę m i ęd zy u ch o aram i ę.Ok ręci ł am s o b i e k ab el wo k ó ł p al có w i czek ał am.Tel efo n d zwo n i ł i d zwo n i ł.Id zwo n i ł.Pewnie gdzieś wyszli.I coś robią… Pró b u j ąc o d p ęd zi ć ro zczaro wan i e, s i ęg n ęł am , b yo d ł o ży ć s ł u ch awk ę.Po s t an o wi ł am s p ró b o wać zn o wu ran o.– Halo? – ro zl eg ł s i ę zd y s zan y g ł o s p o d ru g i ej s t ro n i e.– Halo?Przy ci ąg n ęł am s ł u ch awk ę z p o wro t em i z u ś m i ech em wy s zep t ał am :– Cześ ć.Li am wes t ch n ął l ek k o.– Jak dobrze cię słyszeć.Jak się czujesz?– J u ż l ep i ej.– Przepraszam, że nie zostaliśmy, ale senator Cruz poprosiła, byśmy wrócili do hotelu… Wiem, że tożadna wymówka, ale dużo się dzieje.Pulpet i Vida stwierdzili, że byłabyś zła, gdybyśmy się tu nie pojawili.– M i el i racj ę.– Przek ręci ł am s i ę n a b o k.– Co s i ę d zi ej e? Bab ci a ws p o m i n ał a m ico ś o k o n feren cj i p ras o wej.– Tak, chodzi o kwestie planu.Wielkiego planu.Straszny tu młyn, ciągle ktoś wchodzi i wychodzi.Iposłuchaj: mamy reprezentanta w obradach.– Ko g o ?Skoro to nie Liam, to kto?– Zgadnij, kto pewnej nocy przy kolacji otworzył swoje pulpetowate usta i zaczął niewiarygodnieszczegółowo wyjaśniać, co według niego powinna zrobić senator Cruz? Cóż to był za wywód!Zam k n ęł am o czy i s i ę ro ześ m i ał am.– Ni e.Seri o ?– Serio.Powiedziała mu, że koniecznie musi to przedstawić na posiedzeniu nazajutrz rano.Nie dokońca wiedziałem, czy ten zaszczyt go ucieszył, czy zirytował.Czasem trudno po nim poznać.Przy s ł u ch i wał am s i ę s zel es t o wi j eg o o d d ech u wy p eł n i aj ąceg o ci s zę, k t ó ran as t ąp i ł a p o t y ch s ł o wach.– Do b rze s i ę czu j es z? – zap y t ał am.– Tak.Tak, skarbie, wszyscy mają się dobrze – o d p arł , al e w j eg o g ł o s i e p o b rzm i ewał owy raźn e n ap i ęci e.– Mama przyjeżdża jutro.Ona też ciągle powtarza, że wszystko będzie dobrze.Ja…Po prostu chciałbym, żebyś tu była, to wszystko.Przyjdę do ciebie jutro z samego rana.– Ni e.To j a p rzy j d ę d o ci eb i e z s am eg o ran a.– Może po prostu spotkamy się w pół drogi.– J eg o g ł o s b rzm i ał p rawi e wes o ł o.Sł u ch ał am , j ak o p o wi ad a o s et k ach d zi eci , k t ó re wci ąż czek aj ą n a s wo i chro d zi có w.Ws zy s t k i e zo s t ał y u l o k o wan e w h o t el u i d o s t awał y d arm o we p o s i ł k i , awi el k a arm i a wo l o n t ari u s zy zao p at ry wał a j e w p o t rzeb n e rzeczy i u b ran i a.Op o wi ed zi ał m i t eż, j ak p rzy ł ap ał Vi d ę i Pu l p et a n a m i g d al en i u s i ę w wi n d zi e.I ot y m , j ak Zu j ed y n i e wzru s zy ł a ram i o n am i n a wi eś ć, że j ej ro d zi ce zd o ł al i wy j ech ać zk raj u.Do ch wi l i n awi ązan i a z n i m i k o n t ak t u m o g ł a wy b rać m i ęd zy zam i es zk an i em wd o m u z ci o t k ą, wu j k i em i Hi n ą a p o zo s t an i em z Vi d ą, Ni co i Cat e g d zi eś w p o b l i żus t o l i cy.Po d o b n o Zu , n i e n am y ś l aj ąc s i ę n awet s ek u n d y , wy b rał a d ru g ą m o żl i wo ś ć.J a p o wi ed zi ał am m u z k o l ei o s wo i ch ro d zi cach.O o ch ro n i arzach p rzed wej ś ci emd o s al i , k t ó rzy za k ażd y m razem , g d y d rzwi s i ę o t wi erał y , zag l ąd al i d o ś ro d k a.O t y m ,j ak l ek arzo wi , k t ó ry b ad ał m o j e ran y , t rzęs ł y s i ę ręce.W k o ń cu p o czu ł am , żezaczy n am zas y p i ać.– Rozłącz się i idź spać – p o wi ed zi ał Li am ró wn i e zm ęczo n y m g ł o s em.– Ty s i ę ro zł ącz.W rezu l t aci e żad n e z n as t eg o n i e zro b i ł o.Nazaj u t rz ran o s i ed zi ał am wci ś n i ęt a m i ęd zy s wo i ch ro d zi có w n a k an ap i e w h o l uM arri o t t a n a d ru g i m k o ń cu Ch arl es t o n w Wi rg i n i i Zach o d n i ej.Ho t el wy p eł n i ał yt ak i e t ł u m y , że żad en z l i czn y ch d zi en n i k arzy n awet n as n i e zau waży ł.Ki ed y d os p o t k an i a p o zo s t ał m n i ej wi ęcej k wad ran s , l u d zi e zaczęl i s i ę p rzem i es zczać wk i eru n k u wi n d , b y u d ać s i ę n a g ó rę d o d u żej s al i k o n feren cy j n ej.M am a ci ąg l e wy ch o d zi ł a z n o wy m p o m y s ł em , t wi erd ząc, że n a p ewn o p o t rzeb u j ęs i ę n ap i ć, co ś p rzek ąs i ć al b o zaży ć ś ro d ek p rzeci wb ó l o wy , aż w k o ń cu t at a p o ł o ży łj ej n a ram i en i u k o j ącą d ł o ń.Zau waży ł am j ed n ak , że o n t eż k ąt em o k a ci ąg l e s p o g l ąd aw m o j ą s t ro n ę, j ak b y ch ci ał s p rawd zi ć, czy n i g d zi e n i e zn i k n ęł am.Os waj al i ś m y s i ęze s o b ą p o wo l i , n i ezręczn i e, al e z u p o rem.Bab ci a ch o d zi ł a p rzed n am i t am i z p o wro t em – zo ri en t o wał am s i ę, że co ś s i ęd zi ej e, t y l k o d l at eg o , że n ag l e s i ę zat rzy m ał a.M o i m o czo m n i e u k azal i s i ę j ed n ak an i Li am , an i Vi d a, t y l k o Cat e.J as n e wł o s yzaczes ał a w s ch l u d n y k u cy k , m i ał a m ak i j aż i s u k i en k ę.Z j ak i eg o ś p o wo d uwy g l ąd ał a j ed n ak n a p rzy g n ęb i o n ą, a wi d o k j ej s p i ęt ej t warzy aż ś ci s n ął m i s erce.Po d erwał am s i ę n a ró wn e n o g i , al e t at a m u s i ał m n i e p o d t rzy m ać, k i ed y zak o ł y s ał ams i ę z p o wo d u g i p s u.Na m ó j wi d o k Cat e zwo l n i ł a k ro k u , n a j ej t warzy p o j awi ł s i ęj ed n ak u ś m i ech.Gd y b y zaczęł a p ł ak ać, zap ewn e s am a ró wn i eż wy b u ch ł ab y m ł zam i.– J es t em z ci eb i e b ard zo d u m n a – wy s zep t ał a.– Po d zi wi am ci ę.Dzi ęk u j ę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Tematy
IndexIvy Alexandra StraA1 4nicy Wi Smak ciemnoA ci (2)
Alexandre Dumas Le comte de Monte Cristo tome2
Alexandre Dumas Le comte de Monte Cristo tome3
Alexandre Dumas Les trois mousquetaires
Susan Mac Nicol Saving Alexander
Ripley Alexandra Ze złotych pól
Belinda Alexandra Biała gardenia
Mercedes Lackey Tregarde 2 Burning Water(1)
Jeffries Sabrina spóÂźnione zaÂślubiny
Bator Joanna Ciemno, prawie noc