[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ilekroć odwiedzała w przeszłości analogiczne miejsca, takie sa-le były zwykle zatłoczone.Matki rozmawiały z synami, żony zmężami.Na wielu twarzach pojawiały się łzy, gdy w odwiedzi-nach uczestniczyły nieletnie dzieci wychowujące się bez udziałujednego z rodziców.Dzisiaj jednak sala była pusta, popatrzyławięc na nią przychylniejszym okiem, gdyż nie wyczuwało się tubólu rozłąki i poczucia winy, które unosiły się w powietrzu ni-czym smugi dymu papierosowego nad stolikiem do pokera.Po-mieszczenie było typowe dla wszystkich urzędów - ściany poma-lowane na biało, pod sufitem jarzeniówki.Na powycieranej beżo-wej syntetycznej wykładzinie stały naprzeciwko siebie dwa rzędyszarych plastikowych fotelików.Więzniowie siadali w jednym,ich goście w drugim.Za grubą taflą pleksiglasu ciągnęły się sta-nowiska bezkontaktowe, na których więzniowie nie dopuszczenido styczności z bliskimi mogli rozmawiać przez telefony, oddzie-leni od nich oknami z pancernego szkła.Już od wejścia zwróciła uwagę na półkolistą kopułkę pod sufi-tem, w której znajdowały się kamery wideo.Było to typowe  oko221 na niebie , jak w kasynach Las Vegas.Wszystko musiało być podkontrolą, zarejestrowane i udokumentowane.Tu w ogóle nie ist-niało pojęcie prywatności.Strażnik wskazał jej konkretne numerowane krzesełko, na któ-rym musiała zaczekać.Uważała, że to przesada, gdyż oprócz niejnikogo w sali nie było, uznała jednak, że zarząd więzienia musiściśle przestrzegać przepisów.A tutaj przepisy regulowały niemalwszystko, włącznie ze sposobem obcinania paznokci.Tak jakmury i kraty ograniczały więzniom swobodę, tak przepisy ograni-czały dostęp anarchii i chaosu.Upłynęło aż dziesięć minut, zanim inny strażnik wprowadziłdo sali Nicole.Uścisnęły sobie dłonie i Castro zajęła miejsce na-przeciwko.Miała na sobie kombinezon khaki oraz tenisówki.Nerwowo poruszyła się na krześle i potarła lewym kciukiem palceprawej dłoni, chyba z nawyku.Równocześnie zabębniła piętami opodłogę i obrzuciła Serenę ostrym przenikliwym spojrzeniemdetektywa z wydziału dochodzeniowego.- Kurde - mruknęła.- Niezła jesteś.Aż się dziwię, że nie pod-dali cię szczegółowemu badaniu naturalnych otworów ciała.Przyjęła to bez uśmiechu.- Co jest? - zapytała pospiesznie Nicole.- Skazali mnie zamorderstwo.Nie mogę mieć poczucia humoru?- Sądziłam, że będziesz próbowała uzasadniać, że nie jesteśmorderczynią.- To wyłącznie kwestia retoryki.Więc jesteś teraz ze Stride-'em?- Tak.- A to pies na baby.Ledwie umarła mu żona, a już się wypra-wił na poszukiwanie kolejnej ślicznotki, i to aż do Vegas.- Chrzań się - syknęła Serena i wstała, żeby wyjść.Nicole także poderwała się z krzesła i zrobiła skruszoną minę.- Zaraz, spokojnie.Przepraszam, dobra? Nie odchodz.222 Usiadła z powrotem.Ledwie potrafiła rozpoznać Nicole napodstawie zdjęć, jakie znalazła w sieci.Pobyt w więzieniu bardzoją postarzał.Gęste kręcone włosy były krótko obcięte i wyrazniesiwiejące.Wyraznie schudła.Serena musiała sobie powtórzyć wmyślach, że ledwie przekroczyła czterdziestkę, bo z wyglądumożna było ją uznać za dużo starszą.Nicole złowiła jej badawcze spojrzenie i mruknęła:- No cóż, to nie jest kurort.- Wiem.- Mówiłam szczerze.Cieszę się, że jesteś ze Stride'em.Byłomu bardzo ciężko po śmierci Cindy.Stanowili niemal wzorowąparę.- Tak, wiem.- Wolała nie dodawać, że ta świadomość czasamisprawia, że staje się zazdrosna.- Pewnego razu zrobiłam mu niezłe przedstawienie.Mówił cio tym? Byłam prosto po szkole policyjnej.Zgasił mnie jak kopcą-cą świecę.- Był żonaty.- A jakże, a nie był tak samo żonaty, kiedy poznał ciebie? Bezżartów - rzuciła pospiesznie.- To nie znaczy, że oceniam twojezachowanie.Ludzie w życiu postępują tak, jak postępują, co mniedo tego? Nigdy nie miałam szczęścia do mężczyzn.Mogę ci tylkozazdrościć.- Nie mamy aż tyle czasu, Nicole.Więc może spróbuj powie-dzieć mi wprost to, co masz do powiedzenia?Wzruszyła ramionami.- Aatwo mówić, jak się jest gliną.Bo wszystko można przed-stawić jak sprawę służbową.Pozwól jednak, że cię zapytam: wpa-dłaś w gówno w Las Vegas tylko z powodu swojego wyglądu?Twoi przełożeni doszli do wniosku, że nie dasz rady wykonywaćobowiązków służbowych, ponieważ wyglądasz jak dziewczynka znocnego lokalu?- Jasne.223 - W takim razie spróbuj się wcielić w rolę czarnej dziewczynydetektywa działającej w białym Duluth.Tak ja się czułam.- Ale nie wylądowałaś w więzieniu z tego powodu, że jesteśczarna - odparła szybko Serena.- Nie? Zgarnij trochę tego makijażu z twarzy, przeżyj z rok wtakich warunkach, w jakich ja żyłam, to pogadamy.Prawda jesttaka, że od początku byłam traktowana inaczej.Wszyscy tylkoczekali, aż mi się noga powinie.A kiedy wreszcie się powinęła,skoczyli na mnie jak kozy na pochyłe drzewo.Gdybym była biała,nie zastanawiałabyś się przynajmniej, dlaczego tak usilnie staralisię dowieść mojej winy.Niestety, jestem czarna.A więc z założe-nia winna.- Dobrze znam Jonny'ego.On myśli inaczej.- Fakt, porucznik bardzo się starał, ale rasizm w miasteczkachpokroju Duluth połyka się z wodą pitną.To coś tak naturalnego,dziewczyno, jak powietrze, którym się oddycha.Wszyscy z tegokorzystają, nim zdążysz się obejrzeć, że oddychasz tym samympowietrzem.Stride bardzo się starał, bez przerwy dopingowałmnie do rzeczy, które biali gliniarze robili sami z siebie.- To znaczy?- Czasami spózniałam się na służbę.Mój chłopak chorował.Biali sądzili, że to zwyczajna wymówka czarnej.Dla mnie to onibyli typowymi białymi leniuchami.- Ale to nie wyjaśnia, jak twoje włosy znalazły się w sypialni,w której znaleziono zwłoki twojego zastrzelonego męża i jegokochanki.- Chcę tylko powiedzieć, że powinnaś zrozumieć zaistniałą sy-tuację.Serena pochyliła się nad stolikiem.Plastikowe krzesełko byłoniewygodne.- Posłuchaj, czytałam reportaże w gazetach.Rozmawiałam teżz Ablem.I z Jonnym.Jak rozumiem, przeszłaś trwające pół roku224 piekło.Celnie strzelałaś na moście, ale zaraz po tym wszyscywlezli ci na głowę.Codziennie wypytywano cię o tamten dzień,kiedy pociągnęłaś za spust.Możesz mi wierzyć, że doskonalerozumiem twoją sytuację.Sama przez to przechodziłam [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •