[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiwnęła głową z aprobatą, gdy Zoe dostawiła ozdobną tubkę balsamu do rąk.- Sądzę,że już czas na oficjalne zebranie.Zobaczymy, jaką burzę potrafi wywołać sześćpierwszorzędnych mózgów.- Może przełamią zator w mojej głowie.- Zoe dołożyła fantazyjną mydelniczkę i jeszczejedną świecę, po czym odsunęła się, kiedy Malory umieściła ostrożnie na półcewysmukły flakon i dwa białe porcelanowe świeczniki.- Nie taki znowu zator - zaprotestowała Dana.- Formułujesz teorie, analizujesz iukładasz w myślach różne sprawy.Stopniowo przybierają kształt, nabierają charakteru,jak nasza półka.Tu jeden drobiazg, tam drugi, a potem cofasz się i patrzysz, co jeszczedodać i co poprawić.- Mam nadzieję.Brakuje książek - zauważyła Zoe, wskazując stelaż ruchem głowy.- Pierwsza dostawa w przyszłym tygodniu.- Dana przysunęła się do Zoe i oparła łokieć ojej ramię.- Rany, wiem, że to tylko kuchenny stelaż, ale wygląda świetnie.- Zupełnie jak my.- Malory z zadowoleniem objęła Zoe w talii.- A wiecie, co będzie wyglądało jeszcze lepiej? Tłumy klientów.Zoe weszła na drabinę, żeby zawiesić szafki nad umywalkami.W myślach dokonałaprzeglądu obowiązków, które wyznaczyła sobie w tygodniu.Musiała posiedzieć trochę dłużej przy komputerze.Nie tylko w celach badawczych, lecztakże po to, by opracować zestaw usług w zakresie kosmetyki i odnowy biologicznej.Zastanawiała się, czy znajdzie tapety pasujące kolorystycznie do wykończeń i stolarki.Bardzo istotne.Miała również zamiar ostatecznie ustalić ceny.Czy podciąć konkurencję, biorąc o kilkadolarów mniej, czy brać więcej, licząc na przyzwoity zysk?98 Nastawiła się na stosowanie kosmetyków wyższej jakości niż te, których używano wkonkurencyjnym salonie, a one były droższe.I niewątpliwie zapewniała klientkom milsząatmosferę.Ponadto w tamtym salonie nie podawano wody mineralnej z lodem aniziołowej herbaty.I nie proponowano odprężającego, aromatycznego wałeczka dopodłożenia pod kark, gdy robiono manikiur.Powiesiła szafkę, otarła czoło i zaczęła schodzić z drabiny.- Jaki piękny kolor.Zaskoczona przytrzymała się szczebla; ujrzawszy na dole Rowenę.- Nie usłyszałam.Czego? Jak pojawiasz się znikąd?- Przepraszam.- W oczach Roweny zamigotały iskierki, jakby czytała w myślach Zoe.-Malory i Dana powiedziały, że mogę wejść na górę.Podziwiałam efekty waszej pracy naparterze.Pragnęłam zobaczyć dom.Wybrałyście naprawdę piękne kolory.- Chciałam, żeby cieszyły oko.- Udało ci się.W czymś przeszkodziłam?- Och nie, właśnie skończyłam.Wieszałam szafki przeznaczone na szampony, odżywki itym podobne rzeczy.Tutaj znajdą się umywalki.- Aha.- A tu miejsca dla stylistek.- Zoe wyciągnęła rękę.- Tam dalej będą suszarki do włosów,recepcja i poczekalnia.Zamierzam wstawić sofę, krzesła i ławę z poduszkami.No a wtym pokoju po przekątnej zadbamy o paznokcie.Zamówiłam podgrzewany fotel domasażu i specjalnego pedikiuru. kuszącego , tak go nazwałam.Standardowa ofertaswoją drogą, ale to powinno zrobić furorę.Przepraszam, pewnie cię nudzę.- Wprost przeciwnie.- Rowena zajrzała do pokoju, przeszła do następnego.- A co będzietutaj?- Pomieszczenie do przeprowadzania rozmaitych zabiegów kosmetycznych.Pielęgnacyjnych i leczniczych.- Bardzo ambitne plany.- Obmyśliłam sobie już dawno.Aż trudno uwierzyć, że wszystko dzieje się naprawdę.Zamierzamy otworzyć  Pokusę pierwszego grudnia.Roweno, ja nie zapomniałam okluczu.Po prostu jeszcze nie wiem, gdzie go szukać.99 - Rzeczy, które przychodzą łatwo, nie mają znaczenia.Wiesz o tym.- Rowenaodruchowo poklepała Zoe po ramieniu, zawracając do głównego salonu.- Tutaj także nieposzło ci łatwo.- Nie, ale to była zwyczajna praca.Krok po kroku.- Uśmiechnęła się mimo woli, gdyRowena odwróciła głowę, unosząc brwi.- No dobrze, rozumiem.Krok po kroku.Powiedz, jak się miewa twój syn?- Doskonale.Jest teraz u kolegi.Wczoraj byliśmy u Bradleya na kolacji.- Naprawdę? Z pewnością miło spędziliście czas.- Wiem, że pewnych rzeczy nie możesz mi powiedzieć, ale i tak cię zapytam.Nie zewzględu na siebie.Nie boję się, że zbiorę cięgi.- Domyślam się.Zebrałaś je już niejeden raz.- Tyle, ile mi się należało.Zgodziłam się na układ, tak jak Malory i Dana.Ale Bradley oniczym nie miał pojęcia.Chciałabym wiedzieć, czy coś steruje jego uczuciami, tak abymmogła się nimi posłużyć w poszukiwaniu klucza.Rowena przystanęła przed lustrem, poprawiła włosy odwiecznym kobiecym gestem.- Skąd ci to przyszło do głowy?- Jest zauroczony obrazem, twarzą Kyny z portretu, a ja przez przypadek wyglądam takjak ona.Rowena wyjęła z pudła buteleczkę szamponu, obejrzała ją uważnie.- Tak nisko się cenisz?- Nie twierdzę, że nie jest czy nie może być zainteresowany mną.Taką, jaką jestem.Alezaczęło się od obrazu.- Kupił ten obraz, wybrał swoją drogę.I ona doprowadziła go do ciebie.- Rowenaodłożyła szampon na miejsce.- Ciekawe, nieprawdaż?- Chcę wiedzieć, czy wybór należał do niego.- Nie mnie powinnaś pytać.A w jego odpowiedz, gdyby takiej udzielił, nie jesteś jeszczeskłonna uwierzyć.- Wyjęła inną buteleczkę, otworzyła ją i powąchała.- %7łądasz ode mnieobietnicy, że nie stanie mu się żadna krzywda.Nie mogę ci tego przyrzec.Iprzypuszczam, że poczułby się urażony, słysząc twoje pytanie.100 - Trudno.Musiałam cię zapytać.- Zoe uniosła ramiona i natychmiast je opuściła.-Zresztą to i tak nie ma znaczenia.Kane niespecjalnie się mną przejmuje.Myśleliśmy, żewytoczy najcięższe działa, ale on tylko machnął ręką, jakby odganiał muchę.Wydaje się,że moje poszukiwania nie spędzają mu snu z powiek.- Okazując ci lekceważenie, podkopuje twoją wiarę w siebie.A ty mu ułatwiasz realizacjęplanu.Niedbały ton Roweny zaskoczył Zoe.- Nie powiedziałam, że rezygnuję.- zaczęła i umilkła.Wypuściła powietrze z płuc.-Jezu, nie zdawałam sobie sprawy, jak on na mnie wpływa.Bawi się mną.Przez całeżycie ludzie albo mnie ignorowali, albo mi mówili, że nic nie osiągnę.- Udowodniłaś im, że się mylili, nieprawdaż? Teraz to samo udowodnij jemu.Kilka mil dalej w jadłodajni przy Maur Street Flynn wśliznął się do boksu i usiadł obokBrada, który zrobił mu miejsce.Po drugiej stronie stołu Jordan, wyciągnąwszy długienogi, studiował dwustronicowy, oprawiony w folię jadłospis.- Karta dań jest tu taka sama od mniej więcej sześćdziesięciu lat, koleś - zauważył Flynn.- Powinieneś ją już znać na pamięć.Zatrzymały mnie sprawy służbowe - dorzucił isięgnął po kawę Brada, która stała na stole.- Dlaczego zawsze siadasz koło mnie i wypijasz mi kawę? Może byś choć raz usiadłobok niego?- Jestem zatwardziałym tradycjonalistą.- Flynn uśmiechnął się do kelnerki, którapodeszła z dzbankiem kawy.- Cześć, Luce, zamawiam kanapkę z mieloną wołowiną.Skinęła głową, zapisując zamówienie.- Podobno przed południem zebrała się rada miasta.Coś się szykuje?- To samo, co zawsze.Prychnęła pod nosem i zerknęła na Jordana.- Co podać, ważniaku?Gdy odeszła, Flynn rozsiadł się wygodnie i ruchem głowy wskazał Brada.- Słyszałeś, Jordan, że Pan Gruba Ryba Vane wysłał wczoraj wieczorem milowąlimuzynę po swoją pannę?101 - %7łartujesz?- No to się pochwal.- Spojrzał wymownie na Brada.- Ta limuzyna mierzyła tylko pół mili, a swoją drogą, skąd wiecie?- Mam nosa.- Flynn postukał palcem w swój organ powonienia.- Moje zródła nie podałyjednak ostatecznego wyniku.- Pokonałem małego w Smackdowna, ale skopał mi tyłek w Grand Theft Auto.- Podbiłeś mamusię - zawyrokował Jordan.- Założę się, że dzieciak chętnie sięprzejechał limuzyną.- Owszem.I on, i Zoe [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl