[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wszystko jest takie beznadziejne.Adam miał rację, że mnierzucił.Nigdy nie uda mi się zostać tym, kim chciałabym być.Zaczynamgorzko płakać, wdzięczna losowi za to, że tak mało jest o tejporze przechodniów.Grzebię w kieszeni płaszcza w nadziei naznalezienie paczki chusteczek higienicznych, a po moichpoliczkach już toczą się łzy.Siąkam mocno nosem i ocieram oczy wierzchem dłoni.Kilka niemiłych słów i oto jestem w rozsypce,bardziej samotna niż kiedykolwiek.- Hej, co się stało?Podnoszę wzrok, ale oślepiają mnie łzy.Głos brzmi jednakznajomo.Na pewno już go kiedyś słyszałam.- Płaczesz.Może ci jakoś pomóc? Zgubiłaś się?Patrzę i widzę go - jego twarz rozświetloną blaskiem ulicznejlatarni, zatroskane oczy.Uświadamiam sobie, kogo spotkałam, imój żołądek wykonuje zamaszyste salto, po czym opada w stronępięt.Pan R zmienia wyraz twarzy: jednocześnie marszczy czoło iśmieje się, wyraznie zdezorientowany.- Hej, jesteś dziewczyną z mieszkania Celii.Co tu, u licha,robisz?- Ja.ja. Mrugam oczami.Stoi niewiarygodnie blisko i tabliskość na chwilę odbiera mi zdolność racjonalnego myślenia.Potrafię się jedynie zachwycać jego pięknymi oczami, takintensywnie spoglądającymi spod czarnych brwi.Te idealneusta.Ciekawe, jak to jest, gdy cię całują? Mam ochotę wy-ciągnąć rękę i pogładzić jego twarz, poczuć pod palcami szorst-ki ciemny zarost.- Zgubiłaś się? - Ma zatroskaną minę.Kiwam głową, starając się więcej nie siąkać.- Wyszłam na spacer  udaje mi się wykrztusić. O Boże,żebym tylko nie dostała czkawki, proszę..- Pewnie zaszłam da-lej, niż mi się zdawało. Hej. Jego ciemne oczy lśnią w świetle latarni.- Nie płaczjuż.Wszystko w porządku.Zaprowadzę cię do domu. Ale. już mam zapytać, czy się nie wybiera do tamtegoklubu, gdy przychodzi mi na myśl, że zdradziłabym swojeszpiegowanie.- Nie jesteś zajęty? Nie chcę ci zepsuć wieczoru. Nie bądz niemądra  mówi prawie opryskliwie. Niezostawię cię tutaj samej.Powiedziałem, że cię zabiorę do domu. Martwi mnie, że go rozdrażniłam.Tymczasem on wyjmuje zkieszeni telefon, wstukuje wiadomość i wysyła ją, nie patrzącmoją stronę.Minę ma dziwnie surową.- No, załatwione  oznajmia. Wracajmy tam, gdziebędziesz bezpiecznaAzy mi obeschły, gdy tylko ku swemu zdumieniu uświadomiłamsobie, że idę ulicami Soho z Panem R u boku.On ma na sobiejeden ze swoich nieskazitelnych biznesowych garniturów,a gdy tak kroczy obok mnie, domyślam się, że musi mieć okołostu dziewięćdziesięciu centymetrów wzrostu, zatem góruje nademną z moimi stu siedemdziesięcioma centymetrami.Idzie gładko,uważając, żebym mogła za nim nadążyć.Czuję się, jakbym byłabalonem wypełnionym helem - jeszcze chwila, a zacznę się unosićnad ziemią.Przeciskamy się przez grupkę nastoletnich turystów stojącychprzed jakimś barem szybkiej obsługi.Pan R kładzie mi rękęplecach w okolicy krzyża i prowadzi mnie delikatnie.Gdywynurzamysię po drugiej stronie tłumu, ledwie mogę mówić z podnieceniawywołanego jego dotykiem.Kiedy cofa dłoń, czuję się jakbyopuszczona.-- Naprawdę daleko się zapuściłaś  zauważa, marszcząc brwi.Nie masz ze sobą planu miasta? Albo nawigacji w telefonie?Potrząsam głową, czując się głupio.- Niemądrze z mojej strony.Przez chwilę spogląda na mnie prawie groznie, mrucząc:- Rzeczywiście, bardzo niemądrze.Wiesz, w tych okolicachmoże być niebezpiecznie.- Potem trochę spuszcza z surowegotonu.- Cóż, coś mi mówi, że nie jesteś obeznana z Londynem.- To prawda.Jestem tu pierwszy raz.- Naprawdę? Więc skąd znasz Celię?Jeśli był na mnie zły, zdaje się, że już mu przeszło.Jego oczynabrały ciepłego blasku. - Celia jest matką chrzestną mojego taty.Była w moim życiu,odkąd pamiętam, ale nie znam jej zbyt dobrze.To znaczy widzia-łam ją tylko kilka razy i nigdy dotąd jej nie odwiedziłam [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •