[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dobry smak.Sprawna obsługa.Ceny niskie.Takt,szacunek"  wydrukowanym czcionkami małymi, lecz ozdobnymi.Zastanawiał się właśnie nad tym, że trudno wyobrazić sobie niefachowy pogrzeb, kiedy na klatce schodowej,widocznej przez szklane drzwi spostrzegł Bowelsa-seniora.Wstał chyba od stołu i wkładał właśniemarynarkę, ale poruszał się szybko. Ach, to pan Campion!  zawołał z radością przytknąwszy twarz do szyby. Wielki to zaszczyt dlamnie. I natychmiast jego twarz przybrała wyraz zaniepokojenia. Proszę mi wybaczyć, że zadampytanie natury osobistej, ale mam nadzieję, że to nie /sprawy zawodowe pana do mnie sprowadzają.Campion był niezwykle uprzejmy. To zależy, kogo z nas ma pan na myśli.Czy moglibyśmy tak na chwilę zejść do pańskiej kuchni iporozmawiać? Przez ułamek sekundy szeroka twarz była bez wyrazu, trwało to tak krótko, że Campion ledwie zdążył tenfakt zarejestrować, a już jego rozmówca znowu promieniał  ruchliwy, pełen szacunku i względów. Ależ poczytam to sobie za wielki zaszczyt, panie Campion.Tędy proszę.Pan wybaczy, że pójdępierwszy. Ruszył przed gościem, a głos jego grzmiał w całym domu jak gong.Zeszli po schodach, potem minęli wąski korytarz, duszny i ciepły po wytwornej pustce sklepu.Bowelspodrygiwał idąc bardzo małymi krokami i bez przerwy mówił: Skromnie tu, ale wygodnie.Obaj z moim chłopakiem dosyć napatrzymy się wspaniałości, a nie mamy ztym związanych przyjemnych skojarzeń, więc w życiu prywatnym wolimy prostotę.Zapomniałem przecież,że pan zaszczycił nasze skromne progi tego dnia, kiedy Lugg, biedaczysko, nadużył alkoholu. Zatrzymałsię z ręką na zatrzasku wąskich drzwi.Uśmiechnął się, a dwa przednie zęby wbijały mu się w dolną wargę. Pozwoli pan za mną  powiedział i wszedł do kuchni.Tutaj od razu nabrał humoru. Jak widzę, jesteśmy sami  oświadczył i wkroczył do niezbyt jasno oświetlonego pomieszczenia,zapchanego sprzętami.Postawił przy stole krzesło dla gościa. Myślałem, że jest tu mój syn, ale poszedłpewno jeszcze popracować.To świetny fachowiec.Proszę, niech pan tu siądzie, o tutaj, po mojej prawicy, ipowie mi, co pan ma do powiedzenia.Kiedy Campion usiadł, Jas zajął swoje miejsce u szczytu stołu.Jego białe, kręcące się włosy lśniły wprzyćmionym świetle, a spokojna godność malował się w całej postaci.W tym otoczeniu, mimo śmiesznejuniżoności, nabrał jakiegoś nowego autorytetu.Siedział tak niby relikt przeszłości, zbyteczny i tak prawiedekoracyjny jak powóz zaprzężony w czwórkę koni. Lugg sobie poszedł  zauważył od niechcenia z błyskiem przebiegłości w niebieskich oczach. Kiedywydarzyła się ta tragedia po drugiej stronie ulicy, wpadł do mnie, pożegnał się i więcej o nim nie słyszałem.Sądzę, że pan wie o tym.Campion skinął głową; ale nic nie powiedział.Jas skłonił się z niezwykłym wprost wdziękiem iwytwornością i zaczął z innej beczki: To straszna historia, z tym biednym Wilde'em.Nie był właściwie naszym przyjacielem, ale znaliśmy sięz widzenia.Obaj prowadziliśmy interes na tej ulicy od dość dawna.Ja sam nie poszedłem na rozprawępolicyjną, ale posłałem Rowleya z prostego szacunku.,,Samobójstwo popełnione pod wpływem chwilowejdepresji"  tak to określili.Trzeba im przyznać, wyrazili się uprzejmie. Położył ręce na kraciastymobrusie i spuścił wzrok. Chowamy go jutro rano.Nie sądzę, byśmy dostali za "to choć pensa, alepostaramy się pochować go tak luksusowo, jakbyśmy pracowali, powiedzmy, na pana polecenie.Częściowopowodujemy się sercem, a częściowo interesem.Choć to może się wydać bardzo smutne panu, który nigdytego zapewne nie podejrzewał  tragedia to dla nas najlepsza reklama.Przychodzą tłumy gapiów i dobrzesobie wszystko oglądają, i dlatego, z przyczyn handlowych, staramy się wypaść jak najlepiej.Nowa nuta  sztywności  która pojawiła się w głosie gospodarza, zaskoczyła Campiona.Dotąd w trakcietej rozmowy wydawało mu się, że panowała atmosfera towarzyskiej herbatki.Ryzykując całkowite jejzmącenie oddał pierwszy strzał [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •