[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.%7łe też Trefor akurat terazpostanowił mu dopiec! Bez wątpienia chciał go skompromitować przed Normanami,którzy przyjechali w gości.Może dowiedział się o celu ich wizyty i tym bardziejnabrał chęci do szkodzenia bratu?Na grzbiecie wzgórza dostrzegł człowieka na koniu.Niewątpliwie był toTrefor, więc złość Madoca jeszcze się nasiliła.Natychmiast zawrócił, aby ruszyć wpościg, ale na szczycie przekonał się, że za grzbietem zalega gęsta mgła, któraniczym biała zasłona całkiem przesłaniała widok.Zaklął głośno i zeskoczył z siodła.Jego kary wałach parsknął i nerwowogrzebnął kopytem, spragniony dalszej pogoni tak samo jak jego pan.Niestety, przytakiej widoczności jazda nawet krótkim galopem była niebezpieczna.W ziemizdarzały się dziury, na których koń mógł łatwo się potknąć i złamać nogę, a jeszczebardziej zdradliwe były osypiska.- Spokojnie, Cigfran, spokojnie - powiedział, przesuwając dłonią pomasywnym końskim karku, a tymczasem zdążyli nadjechać jego ludzie.- Gonić go, Madoc? - spytał Ioan, gdy wszyscy zeskoczyli z koni.- Nie.41SR Pościg na piechotę byłby nie mniej ryzykowny niż konno.Mimo że Madoc ijego ludzie przez całe życie uganiali się po tych wzgórzach i potrafili biegać jaksarny, Trefor ani trochę nie ustępował im zręcznością.Stanowcza odpowiedz Madoca wywołała jęk rozczarowania.Zapewne wydarłsię z gardła Ioana, młodzieńca zawsze chętnego do bitki, który miał w tym kierunkuszczególny talent.Może w ten sposób wyraził zawód Dziobaty Hugh, właścicielnajwiększego nosa w Llanpowell, znakomicie posługujący się zarówno mieczem,jak i łukiem.- Powiedziałem  nie" - powtórzył z naciskiem Madoc.- Zresztą on przypadłdo ziemi i czmychnął jak lis.Nigdy go nie złapiemy.- Madoc!Trzymając Cigfrana za wodze, ruszył w kierunku, z którego dobiegło wołanie,a za nim podążyli jego wzburzeni ludzie.Wkrótce odnalazł Emlyna, najstarszego inajlepszego ze swoich pasterzy.Siwowłosy mężczyzna trzymał na rękach jagnię,jakby było niemowlęciem.U jego stóp spoczywał spory biały kształt splamionyczerwienią: martwa owca, której jagnię bezdusznie zostawiono, aby marnie zginęłoz głodu albo padło łupem lisa, wilka, orła lub sokoła.Do tej pory Trefor nie dopuściłsię takiego okrucieństwa.- Wilk? - spytał pasterza, chociaż z góry wiedział, że to pytanie nie ma sensu.- To człowiek, mam co do tego pewność - odrzekł Emlyn.- Tylko jedna owca martwa?- Nie.Jeszcze pięć innych, zaginął też wielki czarny baran.Madoc określił Trefora bardzo soczystym walijskim epitetem, po czympowiódł wzrokiem za szczyt.W oddali wyłaniało się wyższe wzgórze, na którymleżała niewielka posiadłość brata- Pontyrmwr.Madoc bardzo liczył na czarnego barana, chciał z jego pomocąodbudować stado.Nic dziwnego, że ten mściwy, żałosny drań Trefor go porwał.Naturalnie on również doceniał wartość zwierzęcia.42SR Może ta szczególna złośliwość obudziła się w nim z powodu lady Roslynn.Usłyszał o jej posagu i uznał, że on, Madoc, chce położyć na nim rękę.Naturalnienie było to usprawiedliwienie.- Nie ma żadnych śladów.Ani złamanej gałązki, ani odcisku podkowy, anitym bardziej ludzkiej stopy - stwierdził Emlyn.- Istne czary.Przychodzą niby demony i uciekają całkiem niewidzialni.- Demony, to prawda, ale czarów w tym nie ma - sprzeciwił się Madoc.-Trefor zna okoliczne wzgórza nie gorzej od nas.Emlyn westchnął.Jagnię w jego objęciach żałośnie popiskiwało.- Zwięta prawda.Nie myślałem, że będzie to wykorzystywał, aby nam zrobićna złość.- Zmienił się - orzekł Madoc.Starszy brat wydawał mu się kiedyś uosobieniem szlachetnego wojownika.Przystojny, dzielny, świetnie władał orężem, zachwycał wszystkie kobiety, ale miałdość honoru, żeby w ogóle z tego nie korzystać.Madoc pętał się za Treforem jakszczenię i starał się we wszystkim naśladować brata.Tak było aż do dnia ślubu, kiedy Trefor zhańbił nie tylko siebie, lecz równieżrodzinę i omal nie zerwał wszystkich sojuszy, które bezpiecznie trwały przez trzypokolenia.Madoc zwrócił się do mężczyzny, który odnalazł poprzedniego dnia jegopatrol, by zawiadomić go o przybyciu Normanów.- Dafydd, wez dziesięciu ludzi i przyprowadzcie mi sześć owiec ze stadaTrefora.Postarajcie się też znalezć czarnego barana.Zwierząt nie zabijajcie.Spórmam z bratem, nie powinny na tym cierpieć ani zwierzęta, ani jego ludzie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •