[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tylko wejdz do domu po zmroku, nie zapalajświatła i nikomu nie otwieraj.Tu jest bezpiecznie.- Jak wejdę do środka?Chłopiec przypomniał sobie, jakiego wstrząsu doznał, kiedy próbował sięwłamać.- Ju\ pora, \ebyś miał własny klucz - uśmiechnął się Valerian.Zdjął klucz z kółka i podał Chłopcu.80 - Jedyny zapasowy.Nie zgub go.I wracaj tutaj po zmroku z nazwącmentarza.Zrozumiano?Chłopiec kiwnął głową, jak zwykle.- Więc ruszaj! I nie zrób mi zawodu!Chłopiec odwrócił się do wyjścia.- Valerianie.- Co?- Mówiłeś, \e jest trudny.Zarządca cmentarzy.Co to znaczy?- Zrzędzi.Ma humory.I trudno z nim pracować.W czasach, kiedy go znałem,zajął się jakimiś własnymi badaniami.Nigdy się nie dowiedziałem, czymdokładnie.W rezultacie uzyskanie od niego potrzebnych materiałów stało sięniemo\liwe i musieliśmy poszukać.innych zródeł.To wszystko.Chłopiec ciągle się wahał.- Nie masz się czego bać.No idz! - ponaglił go Valerian i popchnął wstronę drzwi.Chłopiec wybiegł z domu, ściskając klucz, i nawet nie powiedział Willow,dokąd idzie.Tym razem Valerian nie będzie mógł go wyciągnąć z kłopotów.9awno minęło południe.Chłopiec truchtał po ulicach, z nawyku trzymającsię cieni i wąskich zaułków.Nie lubił być zdany na siebie, a jeszczeDbardziej się płoszył na myśl o tych stra\nikach z ptasimi piórami na głowach iptasimi mó\d\kami w głowach, którzy go szukali.Był dwudziesty ósmy grudnia.Kolumny szarego dymu z kominów wznosiłysię leniwie w górę, na spotkanie czystego, lodowato błękitnego nieba.Wcią\było zimno, zimniej ni\ przez całą zimę, i wcią\ jeszcze nie spadł śnieg.81 W Mieście panował ruch, ludzie załatwiali interesy na ulicach i za drzwiamidomów.Chłopiec nie miał nawet czasu się umyć.Idąc ulicami, odrywał zaschniętebłoto oblepiające mu palce.Dostawał od tego dreszczy.Wkroczył do świata ze snu.Dwa dni temu wszystko było normalne, o ile\ycie z Valerianem mogło być normalne.I nagle wszystko się zmieniło.Wprawdzie Valerian ju\ od kilku miesięcyzachowywał się dziwnie, ale teraz wydarzenia nabrały tempa.I były towydarzenia okropne, budzące grozę.Zwięta i uroczystości minęły, zapanował spokój, a\ do kolejnego wybuchufrenetycznej radości w Nowy Rok.Jeszcze kilka dni temu Miasto tętniło hałasemi mieniło się kolorami.Chocia\ większość mieszkańców borykała się z nędzą,skrzętnie ciułali i gromadzili wszelkie dostępne luksusy na tę ucztę w środkuzimy.Wystarczyło trochę rzadkich suszonych owoców, trochę dobrego wina czymocniejszego piwa, \eby na kilka dni rozgrzać ich serca i przypomnieć, \e zimanie będzie trwała wiecznie, \e wiosna wreszcie powróci, wybuchnie zielenią izłotem.Dla nielicznych bogaczy był to czas folgowania zachciankom, czaswręczania i przyjmowania prezentów, ale dla wszystkich święta miały ten samcel: stworzyć jasną przystań w mroku zimy.Teraz, tu\ przed nadejściem Nowego Roku, panował marazm.To niezwykłapora, pomyślał Chłopiec i wiedział, \e zawsze tak czuł.Nawet przedspotkaniem Valeriana, w latach samotności, kiedy gniezdził się jak mysz wciemnych zakamarkach Miasta, zawsze czuł, \e te dni przed Nowym Rokiemró\nią się od reszty.To interludium było dziwne i ciche, czas poza resztą roku,jakby czas poza czasem.Zupełnie jakby reszta roku \yła, a te dni byłymartwe.Nic dziwnego, \e jeśli wkroczył do świata ze snu, zdarzyło się to właśniepodczas martwych dni.Padał z niewyspania - to jeszcze wzmagało poczucie oderwania odrzeczywistości.Ale przecie\ naprawdę siedział w więziennej celi, oskar\ony oudział w zamordowaniu swojego - i Valeriana - pracodawcy.Korp zostałzabity w lo\y, gdzie Chłopiec spędzał ka\dą wolną chwilę.Willow i Chłopieczostali uwięzieni w cytadeli stra\ników, a Valerian zorganizował śmiałąucieczkę.Przez pół nocy czołgali się po cmentarzu,82 szukając nie zwłok, tylko księgi.A przecie\ ksiąg nale\ało by raczej szukać wbibliotece [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •