[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wynajął nas klient, który zawsze wybierał mnie i Mom.Kiedy przychodził do domuCioteczki Peuve, próbowałyśmy nie rzucać się w oczy, ale i tak wybierał nas, choć czasamiżądał, żeby towarzyszyły nam inne dziewczyny.Zawsze zabierał nas do pokoju, gdzieczekało już kilkunastu pijanych mężczyzn.Pewnego razu odurzyli nas narkotykami.Dodalinam coś do picia, a kiedy się obudziłyśmy, byłyśmy całe posiniaczone.Ten człowiek zawszeskarżył się na nas Li, dlatego byłyśmy bite.Był to potężny mężczyzna, bestia, która lubiłaużywać pięści.Mom wróciła do Cioteczki Peuve, ponieważ jej przyjaciel, żołnierz o imieniu Roenwyjechał, a jej matce skończyły się pieniądze.Tamtej nocy klient wybrał tylko nas dwie izawiózł do Ken Svay, małej wioski nieopodal Phnom Penh.Może stamtąd pochodził.Byłopózno, a on był pijany i nie towarzyszyli mu inni mężczyzni.Zabrał nas do pokoju nad barem,gdzie dalej pił.Pił tak od dobrych kilku godzin, kiedy nagle zaczął na nas krzyczeć i strzelił do Mom.Nie strzelał na chybił trafił - siedział przy stole, ściskał w dłoni pistolet i strzelał tuż obokniej, by ją wystraszyć; zupełnie jak mój mąż, kiedy mieszkałam z nim w Chup.Był wściekły,ale świetnie się bawił.W pewnej chwili poszedł do toalety.Był pijany, więc zostawił pistoletna stole.Wtedy go wzięłam. - Wiesz, jak strzelać? - spytała Mom.W odpowiedzi spojrzałam na nią i poszłam do łazienki.Klient był przerażony iwybełkotał tylko:  Nie rób tego, khmao.Strzeliłam do niego; byłam taka zła.Kula trafiła go w nogę.Krzyczał, ale na ulicy panował taki hałas, że nikt go niesłyszał.Naprawdę chciałam go zabić, ale pomyślałam o jego żonie.To oczywiste, żeczłowiek ten miał żonę, może również córki.Tak więc zakneblowałyśmy go szalikiem,zostawiłyśmy w pokoju i uciekłyśmy.Był naprawdę przerażony podobnie jak my.Biegłyśmydo utraty tchu i o świcie znalazłyśmy motodup, który zawiózł nas z powrotem do burdelu.Kilka tygodni pózniej mężczyzna ten wrócił do Cioteczki Peuve, żeby się na nasposkarżyć.Myślę, że zwlekał tak długo, bo się bał albo leżał w szpitalu.Na szczęście do tegoczasu miałam już ochronę.Poznałam Dietricha.*Dietrich był pracownikiem jednej z organizacji humanitarnych mających kwateręgłówną w Phnom Penh i pewnej nocy zauważył mnie na ulicy.Stojąc na chodniku,zobaczyłam jadącą powoli toyotę land cruiser z logo organizacji humanitarnej, która zrobiłakółko i zatrzymała się obok mnie.Wszystkiemu, jak zwykle, przyglądała się Cioteczka Peuve, która negocjowała ceny ipobierała pieniądze.Był to mój pierwszy biały klient i pomyślałam, że wygląda dziwnie.Miałokoło dwudziestu ośmiu lat, był dużo wyższy od przeciętnego Khmera, a jego włosy byływygolone po bokach, z pozostawionym pośrodku głowy długim paskiem.Dietrich nie zabrał mnie do pokoju.Najpierw zaprowadził na uliczne targowisko,ponieważ był głodny i chciał coś zjeść.Umiał powiedzieć po khmersku nie więcej niż osiemsłów, a ja nie mówiłam ani słowa po niemiecku, ale kupił mi obiad - coś, czego nie zrobił dotej pory żaden klient - i próbował porozmawiać.Wygłupiał się i robił miny, próbując mnierozśmieszyć.Dotykał palcami kącików moich ust, żebym się uśmiechnęła.Kiedy zaprowadziłmnie do pokoju w pensjonacie, po raz pierwszy w życiu zobaczyłam materac.Byłam bardzoniepewna siebie.Nie miałam pojęcia, co ten cudzoziemiec ze mną zrobi.Pomyślałam, żemoże biali ludzie różnią się od Khmerów.Dietrich usiadł na łóżku i poklepał je ręką, dając miznać, że chce, bym usiadła obok niego.Kiedy usiadłam, poczułam taką miękkość - zupełniejakby łóżko zamierzało mnie połknąć - że przerażona zerwałam się na równe nogi.Widząc to,roześmiał się i ruchem ręki pokazał mi, żebym poszła do łazienki i się umyła.Byłam wdzięczna, że mogłam choć na chwilę zapomnieć o materacu, który naprawdęmnie przerażał, choć łazienka okazała się równie dziwaczna.Była bardzo czysta, ale nigdzie nie widziałam miski z wodą.Pośród lśniących kranów i pustych białych pojemnikówzauważyłam jedynie odrobinę wody na dnie muszli klozetowej.Nigdy wcześniej niewidziałam takiego sedesu, więc pomyślałam, że to z pewnością miska, w której muszę sięumyć.Spryskałam twarz wodą, zastanawiając się, czy biali ludzie myją się tylko w tensposób.Kiedy wróciłam do pokoju, Dietrich zapytał mnie, gestykulując przy tym, czywzięłam prysznic.Kiedy pokręciłam głową, wrócił do łazienki i odkręcił lśniącą rzecz, którawyglądała jak wąż.Wąż natychmiast obudził się do życia i splunął na mnie.Przerażonaumknęłam w kąt łazienki, przekonana, że lśniąca rzecz w dłoniach mężczyzny jest zła i napewno mnie skrzywdzi.Bałam się, myśląc, że to jakaś zjawa, i z krzykiem wybiegłam złazienki.Dietrich musiał mi wytłumaczyć, że to bieżąca woda - rury i końcówka prysznica.Zupełnie jakbym trafiła do innego świata.Obawiałam się, że woda zaleje wszystko i utonę.Mimo to spróbowałam wziąć prysznic, owinięta w ręcznik, przy otwartych drzwiach, tak bymw każdej chwili mogła uciec, jeśli lśniąca zjawa postanowi wrócić.Był to dzień, w którym poraz pierwszy użyłam mydła.Do dziś pamiętam, jak pięknie pachniało kwiatami.Mydło jestdrogie, a jedyną rzeczą, jakiej używałyśmy, były płatki mydlane, takie, w których zwyklepierze się ubrania.Po prysznicu Dietrich zrobił to samo, co inni klienci, ale mnie nie uderzył.Odwiózłmnie do mieszkania Cioteczki Peuve i dał dodatkowe pieniądze, czego nie zrobił wcześniejżaden klient.Mnóstwo pieniędzy.Zapłacił za mnie Cioteczce Peuve pięćdziesiątamerykańskich centów, a mnie podarował dwadzieścia dolarów.*Czasami Dietrich szukał mnie w domu publicznym Cioteczki Peuve, ale wiedziałam,że nie lubił tam przychodzić.Czasami przysyłał po mnie swojego tłumacza - Kambodżanina,który pracował w biurze organizacji humanitarnej.Kiedy byłam z Dietrichem, spędzałam znim całą noc w ładnym pokoju hotelowym albo w jednym z mieszkań należących do jegoprzyjaciół.Rankiem zawsze odwoził mnie z powrotem do Cioteczki Peuve, z pieniędzmi dlaniej i dla mnie.Czasami Dietrich płacił mi tyle, że nie musiałam pracować dla Cioteczki Peuve nawetprzez cztery tygodnie.Oddawałam jej większość, a sama wychodziłam i spędzałam kilkanocy z innymi dziewczętami.Jedną z nich była Heung, która mieszkała sama, odkądCioteczka Peuve ją wyrzuciła.Heung miała co najmniej dwadzieścia osiem lat - była za starajak na prostytutkę - i chorowała, więc niewiele zarabiała.Wciąż sprzedawała się na ulicy, ale miała mało klientów.Z trudem opłacała czynsz za chałupę, którą wynajmowała od innejprostytutki o imieniu Phaly.Ich waląca się chałupa stała na palach i z ledwością dawałaschronienie.Przynosiłam Heung prezenty i nocowałam u niej kilka razy.Czasami odwiedzałamChettrę, dziewczynę, która odeszła od Cioteczki Peuve, żeby zamieszkać z khmerskimwłaścicielem sklepu.Chettra, podobnie jak ja, należała do mniejszości etnicznej.Była zplemienia Stieng i pochodziła ze wzgórz oddalonych o osiemdziesiąt mil od miejsca, wktórym dorastałam [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •