[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wiepan, kto był najsłynniejszym graczem? Szach perski Abbas I Wielki.Z prze-łomu XVI i XVII wieku.Dzisiejsi zawodnicy też wywodzą się z elity.Akoniom się pan przyjrzał? Koń do polo musi być szybki i zwinny.I opano-wany.Nie może szaleć, wie pan, gdy oberwie nagle piłką albo kijem.Zwłaszcza tutaj, on snow.Takie małe wypustki na podkowach pan zauważył? Nie? Wykuwają je specjalnie kowale z Sankt Moritz.No bo inaczej byśmy tumieli nie mecz, ale koński balet na lodzie! Wspaniałe zwierzęta, co? SułtanBrunei, panie redaktorze, ma stajnię, w której samych tylko ponies do polo sąsetki, a może nawet tysiące, kto go tam wie.Can you imagine? Niedawnoczęść z nich wystawił na sprzedaż i cztery udało mi się kupić.Już wytreno-wane.Mam w Argentynie boisko do gry, mówią, że najlepsze w kraju.Askoro jest najlepsze w Argentynie, to pewnie i na świecie, no bo gdzie panznajdzie lepsze tereny? Zakochałem się, panie Sergiuszu, jak uczniak.Jestemzakochany w tej grze, odkąd pierwszy raz oglądałem mecz.Powiedziałemwtedy do żony:  Oto gra dla mnie.A ona na to:  Ale jaka gra, kochanie?Przecież ty nawet nie jezdzisz konno, a ci zawodnicy z Argentyny robią to odczwartego roku życia!.To fakt, proszę mi wierzyć, panie Sergiuszu.KażdyArgentyńczyk marzy o tym, żeby mieć czterech synów, czyli drużynę polo.%7łeby pan widział tych małych chłopców śmigających na koniach za piłką.Ale ja się uparłem, panie redaktorze.Pojechałem do Argentyny, no i dziśjestem tutaj.Przyzna pan, że to piękne.Sergiusz przyznał.Nie tylko z uprzejmości - sam dał się porwać atmosfe-rze turnieju.Trudno było się dziwić Nadolnemu, że wolał gnać konno z ki-jem w dłoni, niż siedzieć w najbardziej nawet luksusowym biurze.%7łe przed-kładał towarzystwo owianego legendą zawodnika zwanego Pepe, o któregogrze pisano nie tylko w Argentynie, że to czysta magia, czy angielskiegoarystokraty, brylującego na salonach ze słynną siostrą modelką, czy też dzie-dzica jednej z największych południowoamerykańskich fortun - nad popija-wy z biznesmenami ze Wschodu, którym spieszno było wylądować pod sto-łem albo z głową w talerzu.Sergiusz na jego miejscu robiłby to samo.Zacią-gałby się z rozkoszą mroznym powietrzem i żył pełnią życia.Uroda artykułu dorównała triumfowi Nadolnego w Sankt Moritz.Milio-ner z pasją opowiadał o swoim hobby, chwalił trenera, zawodników i god-nych szacunku rywali.Kipiał dumą ze zwycięstwa, zaznaczał nasz polskiwkład. Polskę kocham miłością tragiczną.- Uśmiechał się.- Tak jak siękocha trudne dziecko, z wszystkimi jego wadami.Ale moje serce nie opusz-cza kraju, nawet gdy jestem setki kilometrów od ojczyzny.Podkreślał znaczenie wielowiekowej tradycji polo i zasad fair play.Rozwodził się nadzaletami argentyńskich boisk, które wymagają stałej troski szesnastu ludzi.Mówił o dalekosiężnych planach.Ciepło wspominał o zaangażowanej wrozmaite przedsięwzięcia charytatywne żonie, wiernie mu kibicującej wewszystkich zamierzeniach.Chcieliby pomagać dzieciom osieroconym i po-chodzącym z rodzin patologicznych.Mimochodem rzucił sumę miliona zło-tych przeznaczanych rocznie na działalność dobroczynną.Rozczulał się nadsynkiem, który usypia tylko przy muzyce.Razem z Dagmarą tańczyli więc znim wieczorami, nawet po wyczerpującym turnieju polo.Coś tam nadmieniało wysokich kosztach związanych ze sponsoringiem. Jestem bardzo prostoli-nijny - podsumowywał.- Satysfakcjonuje mnie to, co najlepsze.Paprocki zestawił te słowa z typową polską bylejakością.Napisał o kieł-basie wyborczej  w stylu Jakuba Szeli : odbieraniu bogatym i dawaniu bied-nym.Co i tak zostaje potem tylko na plakatach. Dlaczego upokarzanie ludzizamożnych stało się naszym narodowym sportem? - pytał dramatycznie.-Zwiadome bądz nieumyślne niszczenie polskich przedsiębiorców idzie u nasw parze z pochwałą drobnych oszustw.Dodał jeszcze kilka wierszy o ogól-nej paranoi i o przerabianiu najlepszych reproduktorów na befsztyki.Dorzu-cił dla przykładu Węgrów i Czechów, mających długą mieszczańską tradycję,którzy poważają ludzi o wielkich osiągnięciach, zwłaszcza na polu finanso-wym.Bo ktoś, kto ma wielki majątek, nie będzie czerpał korzyści z korupcji,wbrew temu, co się tak chętnie u nas głosi.Zakończył sentencją:  Biednyś,boś głupi, głupiś, boś biedny.Ot, co.Wcale nie oczekiwał osobistych podziękowań Nadolnego.Dlatego tele-fon od jego sekretarki z zaproszeniem na rozmowę zupełnie go zaskoczył.Czy mógłby wpaść do biura we wtorek w południe? Zerknął do kalendarza.Aha, kolegium o 10.00.No, to najwyżej się z niego urwie - powie, że malekarza.- Tak, oczywiście, że tak.Będę na pewno. XTymon spóznił się na PPM jedynie pięć minut.Ludzie z agencji czekaliod kwadransa, babeczki z marketingu też już były, operator wpadł zaraz ponim.Brakowało tylko przedstawicieli dyrekcji.Klient obiecywał, że spotka-nie zaszczyci sam prezes, a jak nie, to na pewno pojawią się wiceprezesi -Niemcy, ale wszyscy mówiący po angielsku.Siedziba firmy znajdowała się na Mokotowie, w apartamentowcu nieda-leko Aazienek.Blisko do centrum, do lepszych knajp i hotelu, w którymzwykł się zatrzymywać główny boss, wizytujący polską placówkę raz na dwatygodnie.Prezes był na ważnym śniadaniu, więc zaczęli bez niego, z dwudziesto-minutowym poślizgiem.Dotrze, to w porządku, nie, to trudno.Po prezentacji, którą przygotowała agencja, przyszła kolej na Tymona.Spocony z emocji młody copywriter, na pewno grubo przed trzydziestką,zajął miejsce przy stole konferencyjnym.Chwilę wcześniej z całą powagąwyjaśniał klientowi, co oznacza, że w scenariuszu bohater reklamówki  ścigasię już tylko z czasem.Tymon i operator wymienili porozumiewawcze spoj-rzenia, ale pozostałym nie drgnęła nawet powieka.Babeczki z marketingu zezrozumieniem kiwały głowami; wiceprezesi chcieli się teraz dowiedzieć, jakreżyser wyobraża sobie charakter spotu, którego wstępny scenariusz właśniepoznali.Tymon wstał i podszedł do planszy, na której widniało logo produktu.Odchrząknął.- Proponuję użyć taśmy wysokoczułej.Efekt będzie bardziej artyst [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •