[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.*Głowa już jej nie bolała, ale w ustach nadal czuła posmak aluminium, a wody dawnojuż nie było.Alicia siedziała na pryczy z głową wspartą na dłoniach, przytłoczona ponurościąotoczenia.Jej umysł się rwał, żeby badać, szukać nowych informacji, choćby po omacku, aona mu na to pozwalała.To lepsze niż oszaleć, próbując znalezć drogę ucieczki z celi.Stądnie było wyjścia.Mury były solidne - nacisnęła i opukała każdy kamień, drapała paznokciamikażdą fugę.Mocno osadzone w podłodze i suficie sztaby dzieliła zaledwie odległość dłoni.Zamek nie grzechotał i nie poruszył się, kiedy szarpnęła, nie pozostawiał cienia nadzieichoćby najlżejszym drgnieniem.Co dziwne, mogła dosięgnąć klawiatury, która otwieraładrzwi, ale jej nie widziała, a jak się okazało, trzykrotne wstukanie błędnego koduwywoływało przenikliwy sygnał alarmowy, który wyłączał się dopiero po dwóch minutach.Uruchomiła go trzy razy, ale żaden strażnik się nie pojawił.Fakt, że tak kompletnie jąignorowano, był jeszcze gorszy od czujnego nadzoru.Zwiadczył o pewności, że nie jest wstanie uwolnić się z celi i znalezć drogi przez labirynt - jeśli rzeczywiście od wyjścia dzielił jąlabirynt.Nie miała powodów, żeby wierzyć w choć jedno słowo Scaramuzziego.Zastanowiło ją coś, co powiedział otwarcie: że Brady ma się spotkać z kimś o imieniuPip, żeby odebrać jakieś akta, które Scaramuzzi chciał mieć.Sugerował, że ta osoba już sięskontaktowała z nią i Bradym.Czy coś jej umknęło? Kiedy to miałoby nastąpić? Szperała wpamięci, szukając zdarzeń, które mogły stanowić próbę kontaktu: błagalnych spojrzeńobcych, zagadkowych wiadomości na serwetkach, nieodebranych telefonów.Nic jednak nieprzychodziło jej do głowy.Od kiedy spotkała się z Bradym w pokoju 4914 hotelu Marriott,byli nierozłączni.Nie, była pewna, że nikt nie próbował nawiązać z nimi kontaktu.Cóż to za grę prowadził Scaramuzzi?Był szalony, to nie ulegało wątpliwości.Ale w przebiegły, straszny i czarujący sposóbzarazem, coś jak Hitler.Szczwany lis.Chociaż to nie do końca prawda.Ten facet naprawdęwierzył, że jest Antychrystem. Przyszła jej do głowy myśl, która wcale się jej nie spodobała: a jeśli to prawda? JeśliAmbrosi się mylił?Nie pamiętała, jak kardynał uzasadniał swoje przekonanie, że Scaramuzzi albo udaje,albo jest obłąkany.Kiedy Ambrosi drwił z domniemanej tożsamości Scaramuzziego, Aliciazałożyła, że się nie myli.Nie dlatego, że był uczonym biegłym w tym temacie, ale dlatego, żeAntychryst nie może przecież dzisiaj chodzić po ziemi, eliminując swoich przeciwników iknując podbicie świata.Takie rzeczy dzieją się tylko w kiepskich filmach.Ale jeśli uczeni,przywódcy religijni, a nawet rządy państw wierzyły, że kiedyś Antychryst się pojawi, todlaczego nie teraz?Może od początku zle się do tego zabrali.A co jeśli.Wyczuła na sobie czyjś wzrok.Odwróciła głowę i niemal krzyknęła.Kilka centymetrów od krat stał wilk, wpatrując się w nią żółtawo-zielonymi ślepiami.Nieznacznie zniżył pysk i patrzył teraz spod zmarszczonych brwi.Z masywnej piersi dobywałsię niski warkot.Górna warga zwierzęcia drgała, ukazując czarne dziąsła i osadzone w nichbiałe kły.Alicia zdała sobie sprawę, że to jedna z tych hybryd psa z wilkiem, które zaatakowałyBrady ego i Zacha, a także pomagały zabójcy Pelletier.Jeśli nawet nie to konkretne zwierzę,to jakieś łudząco podobne.To pies wojenny, szkolony w zabijaniu.Wstała i zrobiła krok wtył.Warkot zwierzęcia stał się głośniejszy.W kąciku oka dostrzegła jakiś ruch.Z czarnego korytarza po prawej stronie wyłoniłsię inny wilk.Zatrzymał się tuż przy wyjściu z cienia.Kolejne zwierzę okrążyło go imiarowym krokiem podążyło w stronę pierwszego psa, ani na chwilę nie zdejmując wzroku zAlicii.Pazury stukały o kamienną podłogę.Pies stojący w korytarzu wszedł w plamę światła, ponaglony przez kogoś większego:człowieka.Jego postać unosiła się na granicy cienia i jasności, jakby tuż pod powierzchniąmętnej sadzawki.Miał gęstą brodę, a na ramionach coś, co przypominało skóry zwierzęce.Ręcznie wydziergana koszula, ciemne spodnie i wysokie buty.Wiking.Zabójca Pelletier.Jego oczy połyskiwały w półmroku.Drgnął i wyszedł zkorytarza.Zza jego ramienia wystawała drewniana rękojeść.Alicią wstrząsnęła świadomość,że właśnie tą bronią zabito Cynthię Loeb i inne ofiary.Wyobraziła sobie, jak mężczyzna sięgado tyłu, chwyta za stylisko, bierze szeroki zamach i odcina głowę jednym płynnym ruchem.Jakby wyczuwając jej myśli, tak jak psy z pewnością czuły jej strach, zrobił krok doprzodu, a jego dłoń powędrowała w stronę rękojeści topora. 79.Brady wycofał się w kąt z tyłu podjazdu.Wóz policyjny zwolnił, zbliżając się do seminarium.Migające błękitne światła grałyna murze i w gałęziach krzaków powyżej niego.Pamiętał, jak ktoś wspominał, żejerozolimska policja nigdy nie wyłączała kogutów.Sam widział kilka oświetlonychradiowozów w drodze z lotniska po przylocie.Miał nadzieję, że halogeny DMZ tylkomignęły przed oczami siedzącym w samochodzie stróżom prawa, którzy przyjechalisprawdzić zródło światła, nie wiedząc dokładnie, gdzie powinni szukać.Tak też się okazało, kiedy światło szperacza przemknęło przez drogę, omiotło szczytstromego podjazdu i równie nagle zgasło, przywracając należną nocy ciemność.Radiowóz oddalił się, zabierając ze sobą błękitne światła.Brady wypuścił powietrze z płuc i zdał sobie sprawę, że wstrzymywał oddech.Wrócił do klawiatury.Gotów cofnąć czynność w przypadku, gdyby znów włączyło się coś zwracającegouwagę, wcisnął środkowym palcem guzik sterowania DMZ.Obraz przed jego oczami zrobiłsię czerwony.Na klawiaturze i wokół niej dostrzegł teraz blade plamy i smugi.Pod jegomałym palcem znajdowało się pokrętło podobne do tego, jakim zazwyczaj reguluje sięgłośność w radiu z budzikiem.Pokręcił nim lekko.Plamy i smugi znikły.Obrócił pokrętło wprzeciwnym kierunku.Teraz cała klawiatura zalśniła neonowym światłem plamek, którychbyło zbyt wiele, żeby coś dla niego znaczyły.Kręcił dalej gałką tam i z powrotem, ale nieudało mu się znalezć trybu ukazującego tylko te ślady, które mogły mu udzielićposzukiwanych odpowiedzi.Sfrustrowany wcisnął palcem serdecznym inny guzik [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •