[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Niewiele myśląc, sięgnął po telefon i wybrał numer Cecilii.Wciąż jeszcze gopamiętał.Kiedy jej rodzice przeprowadzili się do domku, przejęła ich mieszka-nie w Uppsali i ich numer telefonu.Pamiętał go doskonale, bo kiedy byli nasto-latkami, potrafili godzinami rozmawiać przez telefon, nie mogąc się doczekaćnastępnego spotkania.Chyba że go zmieniła.Trzy dzwonki.Anders przycisnął słuchawkę do ucha, zerknął na zegarek i najego twarzy pojawił się grymas.Było tuż po czwartej.Dopiero teraz dotarło doniego, że nie była to najlepsza pora na dzwonienie.Przy piątym dzwonku wypiłnastępny łyk z butelki.- Halo?To była Cecilia, wyrwana ze snu, co nie powinno go dziwić.Przełknął wino,które miał w ustach.- Cześć.To ja, Anders - powiedział.Po drugiej stronie zapadła cisza.W końcu Cecilia się odezwała:- Miałeś nie dzwonić, kiedy jesteś pijany.Prosiłam cię.- Nie jestem pijany.- A co jesteś?Anders pomyślał chwilę.Odpowiedz była prosta.- Radosny.Jestem radosny.Pomyślałem, że zadzwonię i powiem ci.Dla-czego.Cecilia westchnęła i wtedy Anders sobie przypomniał.Dzwonił już do niej wpodobnych sytuacjach.Po ich rozstaniu dzwonił do niej czasem, żeby powie-dzieć jej.Co jej mówił? Zwykle był wtedy pijany, a potem nie pamiętał.Nigdyjednak nie zdarzyło się, żeby zadzwonił, bo był radosny.Tak przynajmniej są-dził.- Ach tak - powiedziała Cecilia.- A z jakiego powodu jesteś radosny?W jej głosie nie słychać było prawdziwego zainteresowania.To jednak mógłod biedy zrozumieć.Zaczerpnął powietrza i powiedział:- Maja się ze mną skontaktowała.Usłyszał szelest pościeli po drugiej stronie, Cecilia usiadła.- Co ty mówisz? - spytała.Anders opowiedział, co się wydarzyło.Nie wspomniał jedynie o wizycie uElin i wypitym winie, powiedział tylko, że zasnął, a potem obudził się w nocy iodkrył napis na blacie stołu w kuchni.Mówiąc to, przeciągał palcami po literachi po koralikach na podkładce.Kiedy skończył, przez dłuższą chwilę było cicho.Chrząknął.- I co ty na to? - spytał.Z dochodzących go odgłosów domyślił się, że Cecilia się położyła.- Anders.Spotkałam kogoś.125- Ach tak.Tak?- Więc.nie bardzo mogę ci pomóc.Już nie.- Ale.mnie nie o to chodzi.- A o co?- O to.o to że.Cecilio, to wszystko jest prawda.Tak jest.Dokładnie tak,jak ci opowiedziałem.- I czego po mnie oczekujesz?Nagle to, co zdawało się proste, stało się trudne.Anders rozejrzał się po sto-le, jakby szukając pomocy.Osiem cienkich literek znów przykuło jego uwagę.- Nie wiem.Chciałem ci tylko powiedzieć.- Anders.Byliśmy ze sobą tyle lat.Niezależnie od tego, jak to się skończy-ło, to jeśli będziesz potrzebował pomocy.To znaczy, jeśli naprawdę będzieszpotrzebował pomocy, to zawsze ci pomogę.Ale tylko wtedy.Nic innego nie je-stem w stanie zrobić.Rozumiesz mnie?- Tak, rozumiem.Ale.ale.Słowa zatrzymywały mu się na wargach.Słyszał, co powiedział, i rozumiał, żenic innego nie mogła mu powiedzieć.A co ja bym powiedział?Zaczął się zastanawiać.Chwyciłby się takiej możliwości, gotów uwierzyćniemal we wszystko.Ale czy naprawdę? Przecież sam też długo nie chciał przy-jąć do wiadomości cudu.A jednak nie odpowiedziałby tak jak Cecilia.Wierzył wnią, bo chciał mieć pretekst do kontaktu z nią.Poczuł ból w piersi, zakasłał.Cecilia odczekała chwilę, aż w końcu powiedziała:- Dobranoc, Anders.- Zaczekaj! Jeszcze tylko jedno.Co to może znaczyć?- Ale co?- Nieś mnie.Co to może znaczyć?Cecilia wypuściła powietrze, westchnęła, a może dzwięk, który usłyszał, byłjękiem? Może zamierzała powiedzieć coś innego, jednak w końcu odparła tylko:- Nie wiem, Anders.Naprawdę nie wiem.Dobranoc.- Dobranoc - powiedział, po czym zaczerpnął powietrza i dodał: -Przepraszam.Cecilia jednak już tego nie słyszała, rozmowa została przerwana.Andersodłożył słuchawkę i oparł czoło o blat stołu.Kogoś innego.Dopiero teraz dotarło do niego, że gdzieś, w jakimś zakamarku swojego zapi-jaczonego serca, nosił nadzieję, że jednak do siebie wrócą, kiedyś, gdzieś.Ktoś inny.Czy on tam był i słyszał ich rozmowę? Nie, nie odniósł wrażenia,żeby był tam jeszcze ktoś.Cecilia nie rozmawiała z nim, jakby w pokoju była126obecna jeszcze jedna osoba.A więc jeszcze nie mieszkają razem.Może.Uderzył czołem o stół, mocno.Biały ból przeszył mu czaszkę.Kawałki myślisplątały się i gdzieś odpłynęły.Poddaj się.Poddaj się.Uniósł głowę, a ból zamienił się w ciecz, której poziom wciąż się zmieniał,która raz była tuż przy czole, a potem gdzieś z tyłu głowy, i już tam została.Ro-zejrzał się po kuchni świeżym wzrokiem i powiedział:- Jesteśmy tylko my: ty i ja.Morze brało w objęcia kamienie, potem je wypuszczało, żeby po chwili znówje zagarnąć.Wypuszczało je i zagarniało, odwieczny ruch
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Tematy
IndexJohn Ringo Ghost 01 Ghost
John Norman Gor 04 Nomads of Gor
John Norman Gor 01 Tarnsman of Gor
John Norman Gor 23 Renegades of Gor
John DeChancie Castle 07 Castle Spellbound
John Norman Gor 12 Beasts of Gor
John Dalmas Farside 01 The Lion of Farside
Buchan Elizabeth PomyÂśl o lilii(1)
Nora Roberts MiłoÂść na zamówienie
Kirk William Psychologiczne uwiedzenie