[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Chociaż da Pre nie kulał, przy każdym kroku jego ciało przechylało się w bok, jakby ścianapo lewej była magnesem, a on sam workiem metalowych wiórów.Wprowadził ich do salonu, którego okna wychodziły na dwie strony.Po lewej widać byłodachy, po prawej zasłonięte żaluzjami okna budynku stojącego naprzeciwko przy tej samejwąskiej calle.Kolejną ścianę niemal w całości zajmowały dwie ogromne szafy.Nie mniejmonumentalne były pozostałe meble: sześcioosobowa kanapa z wysokim oparciem, czteryrzezbione fotele  hiszpańskiej roboty, sądząc po ornamencie na podłokietnikach  orazolbrzymi kredens florencki, na którego blacie leżało mnóstwo jakichś Białych przedmiotów.Brunetti ledwo rzucił na nie okiem.Da Pre wspiął się na jeden z wielkich foteli i ruchem głowy wskazał gościom, żeby równieżzajęli miejsca.Usiadłszy, Brunetti przekonał się, że jego nogi ledwo sięgają drewnianych klepek; przenoszączaś wzrok w prawo, ujrzał, że stopy gospodarza wiszą mniej więcej w połowie międzysiedzeniem a podłogą.Jednakże surowość malująca się na obliczu mężczyzny sprawiała, że taniezgodność proporcji bynajmniej nie wydawała się śmieszna. A więc twierdzi pan, że coś jest nie w porządku z testamentem mojej siostry?  zapytałozięble gospodarz. Nie, signor da Pre  odparł Brunetti. yle mnie pan zrozumiał.Nasza wizyta nie jestzwiązana bezpośrednio z testamentem pańskiej siostry ani z tym, jak rozporządziła swoimmajątkiem.Interesuje nas jej śmierć, a dokładniej: przyczyna jej śmierci. Trzeba było od razu tak mówić!  zawołał da Pre tonem znacznie serdeczniejszym, leczwciąż niebudzącym sympatii komisarza. Czy to tabakierki?  wtrącił Vianello, wstając z fotela i podchodząc do kredensu. Słucham?  spytał ostro gospodarz. To tabakierki, prawda?  Vianello pochylił się nad blatem, by lepiej widzieć leżące nanim niewielkie przedmioty. Dlaczego pan pyta?  W głosie gospodarza pojawiła się ciekawość. Zbierał je mój stryj Luigi, który mieszkał w Trieście.Gdy byłem małym chłopcem,uwielbiałem go odwiedzać.Pokazywał mi je, pozwalał brać do ręki. Aby rozwiaćpodejrzenia, że zamierza uczynić coś tak nieodpowiedzialnego, sierżant splótł ręce naplecach.Chwilę pózniej wskazał jedną z tabakierek, pilnując się, żeby jego palec dzieliła odniej odległość co najmniej dziesięciu centymetrów. Ta jest holenderska? Która?  Da Pre zsunął się z fotela i podszedł do sierżanta.Ponieważ czubkiem głowyledwo wystawał nad blat, musiał wspiąć się na palce, żeby dojrzeć leżący w tylnym rzędzieprzedmiot, którym zainteresował się Vianel- lo. Tak, pochodzi z Delft.Osiemnasty wiek. A ta?  Sierżant wskazał inną tabakierkę, nadal niczego nie dotykając. - Bawarska? Znakomicie  pochwalił da Pre.Podniósł pudełeczko i wręczył je sierżantowi, który ostrożnie nadstawił obie dłonie.Vianello obrócił tabakierkę i popatrzył na jej spód.  Tak, tu jest znak wytwórcy  powiedział, zwracając tabakierkę gospodarzowi. - Istnecacko, prawda?  dodał ze szczerym podziwem w głosie. Stryj byłby nią zachwycony, aszczególnie podobałoby mu się to, że ma dwie przegródki.Podczas gdy sierżant i gospodarz, z pochylonymi głowami, studiowali tabakierki, Brunettirozglądał się po salonie.Trzy obrazy pochodziły z siedemnastego wieku; były to jednakniedobre obrazy, w dodatku z najgorszego okresu w malarstwie: dwa z nich przedstawiałyrzez jeleni, jeden rzez dzików.Zbyt wiele było na nich krwi, martwe zwierzęta zaś utrwalonow przesadnie wyszukanych, nienaturalnych pozach.Pozostałe obrazy na ścianachprzedstawiały sceny biblijne, ale też nadmiernie spływały krwią, dla odmiany ludzką.Brunettipodniósł wzrok na sufit ozdobiony bogatą stiukową rozetą; z jej środka zwisał żyrandol zMurano, na który składało się kilkaset szklanych kwiatków o pastelowych płatkach.Sierżant i gospodarz kucali teraz przy otwartych drzwiach po prawej stronie kredensu.Półkiw jego środkowej części najwyrazniej również wypełnione były setkami tabakierek.Brunettimiał wrażenie, że się dusi w tym dziwacznym, odpowiednim dla olbrzymów salonie, wktórym  wraz ze swoimi emaliowanymi pamiątkami po minionej epoce  zamknął sięjeden malutki człowieczek.Tylko one, te drobne cudeńka, były wielkości, jaką powinno miećwszystko, czym się otaczał.Mężczyzni podnieśli się z kucek.Da Pre zamknął kredens i z wprawą wskoczył z powrotemna fotel.Vianello jeszcze chwilę patrzył z podziwem na tabakierki ułożone na blacie, po czymi on zajął swoje poprzednie miejsce.Brunetti wbił wzrok w gospodarza, po raz pierwszy pozwalając sobie na uśmiech [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl