[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- 62 -SR Libby wbiła wzrok w podłogę, jakby nagle pożałowała, że poruszyła tentemat.- W przedsiębiorstwie budowlanym Elliota - wyznała w końcu.Mówiła tak cicho, że Maggie musiała wytężyć słuch, by ją dosłyszeć.- O mój Boże! - Maggie pochyliła się do przodu, jakby dostałanieoczekiwany cios w żołądek.- Chyba nie mówisz poważnie? Nie zamierzaszchyba pracować dla Elliota Wielkiego!- Zaczynam zaraz po przejściu szkolenia.- Libby uniosła głowę.- Będęsprzedawać domy, mieszkania albo cokolwiek bądz, co Karr Elliot wybuduje namiejscu Eagle's Landing.Maggie jeszcze długo po powrocie do domu nie mogła dojść do siebie.Oto są konsekwencje błędnych decyzji, myślała z irytacją.Niepotrzebniepowiedziała przyjaciółce o swoich zamiarach.Teraz Libby poinformuje Karrao grożącym mu niebezpieczeństwie.Jeśli Maggie byłaby na jej miejscu,zapewne postąpiłaby podobnie.Tak czy owak, Karr uprzedzony o wszystkimbędzie miał czas na przygotowanie obrony.Postanowiła jednak nie rezygnować.Przeszukała stare notatki i odnalazłatelefon do towarzystwa ochrony zabytków, z którego prezeską jakieś dwa latatemu przeprowadzała wywiad dla swego magazynu.Młody człowiek, który podniósł słuchawkę, miał bardzo wesoły głos.- Och, szefowa przebywa teraz w Wirginii, gdzie pikietujemy pewnegoprzedsiębiorcę budowlanego - wyjaśnił.- Ale może sam mogę w czymś pomóc?Gdy skończyła opowiadać swoją historię, nie okazał entuzjazmu.- Jeśli architekt tego domu jest nieznany, a pierwsi właściciele nie byliludzmi sławnymi.- To jest wspaniały dom! - upierała się Maggie.- Och, wszystkie stare domy są wspaniałe, nieprawdaż? - westchnął znostalgią.- Problem polega na tym, że nie mamy ludzi i środków, by reagować- 63 -SR na wszystkie docierające do nas sygnały.Ale proszę podać szczegóły, przekażęsprawę szefowej.Wraca za trzy tygodnie i być może zainteresuje się tą sprawą.- Ależ to za pózno! - jęknęła Maggie w rozpaczy.- Czy nie możnaniczego zrobić od razu?- Można rozpocząć jakieś akcje na szczeblu lokalnym - poradził.-Pierwszym krokiem jest zorganizowanie grupy nacisku.Trzeba zebraćwszystkich sąsiadów i namówić ich do działania.Ale Eagle's Landing nie ma żadnych sąsiadów! - pomyślała Maggie.Domstoi na odludziu.Mieszkańcy - wszyscy co do jednego - wyprowadzili się bezsłowa sprzeciwu.- Proszę przekonać burmistrza, żeby stanął po pani stronie - kontynuowałmłody człowiek.- A w ostateczności może pani pozostać w budynku i nie daćsię stamtąd usunąć.Maggie odłożyła słuchawkę z uczuciem dotkliwej porażki.Odtwarzaniehistorii domu, pisanie raportów, organizowanie pikiety, pertraktowanie zmiejscowymi notablami - wszystkie te poczynania nie mieściły się w jejcodziennym harmonogramie.Zwłaszcza teraz, gdy oprócz zwykłych zajęć miałana głowie jubileuszowy numer magazynu, do którego od dawna zbierałamateriały i którego wydania oczekiwała z radosną niecierpliwością.I cieszyłabyją każda minuta pracy nad redakcją tekstów, gdyby nie Karr.- Do licha z nim! - mruknęła do siebie, sięgając znowu po notes.Mogłaprzynajmniej wprawić machinę w ruch.Notes leżał na wierzchu automatycznejsekretarki, zasłaniając migające czerwone światełko.Któż to mógł być? CzyżbyKarr z wiadomością, że pozostały jej tylko dwadzieścia cztery godziny dowyprowadzki?Zmarszczywszy brwi, nacisnęła klawisz, a wówczas ostry, przenikliwygłos redakcyjnej sekretarki wypełnił cały pokój.- Cześć, tu Carol.Mam nadzieję, że nie wpadłaś na pomysł wyjechania natydzień do Acapulco.Jutro na dziesiątą rano Brian zwołał zebranie redakcyjne w- 64 -SR sprawie postępów w pracy nad jubileuszowym numerem.I przypominam ci, żeto twoja kolej przyniesienia słodkich bułeczek! Mam się tym zająć?- Co oni sobie myślą, że dlaczego pracuję w domu? - jęknęła Maggie,odwracając głowę do Trippa, wiercącego się niespokojnie przy drzwiach.-Przecież robię to wyłącznie po to, żeby uniknąć wielogodzinnych,bezsensownych zebrań!Mimo wszystko wypadało zabrać się do pracy, aby jutro na zebraniuzaprezentować nowy artykuł.Sprawa Eagle's Landing będzie musiała poczekaćprzynajmniej do jutra.W środę rano zrobiło się tak ciepło, że Maggie mogła wreszcie włożyćwiosenny kostium.Po kilku dniach noszenia dżinsów i swetra, dotyk lnu ijedwabiu na skórze sprawiał jej zmysłową przyjemność, a wesoła, pastelowazieleń podnosiła na duchu.Gdy wracała z Trippem z porannego spaceru, pod dom podjechał czarnymercedes.Karr, wysiadłszy z samochodu, od razu skierował się w jej stronę.Tripp zastygł w bezruchu, wydając z głębi gardła pomruki niezadowolenia.- Widzę, że system alarmowy wrócił do normy - zakpił Karr.- Tamtegowieczoru chłód najwyrazniej spowolnił jego reakcje.Maggie domyśliła się od razu, o którym wieczorze mówił.Pocałował jąwówczas, a Tripp nie stanął w jej obronie.- Każdy ma swoje słabsze dni - oznajmiła niedbałym tonem.Karr przesunął po niej wzrokiem, jakby oceniał krój kostiumu orazwyraznie podkreśloną nim figurę; spódnica była o kilkanaście centymetrówkrótsza niż wszystkie inne, w których dotychczas ją widział.Bez wątpieniadostrzegł różnicę, pomyślała Maggie.- Widzę, że wybierasz się do pracy - zrobił spostrzegawczą uwagę.- Pracuję codziennie - poprawiła go.- Tylko że dzisiaj jadę do redakcji.- Nie wpadłaś wczoraj na kawę.- 65 -SR - Powiedziałam ci, żebyś na mnie nie liczył.Przez chwilę przyglądał się wskupieniu jej twarzy.- Nie możesz bez końca robić uników, Maggie.Dobrze wiesz, że dzisiajupływa termin.Odwróciła się i spojrzała na dom.Z tego miejsca potężne ceglane murywydawały się wzbijać prosto ku niebu.- Dlaczego chcesz zburzyć ten dom, Karr? Jest w nim tyle wspaniałych,pięknych rzeczy.Zniszczenie ich byłoby śmiertelnym grzechem.- Byłoby? - powtórzył podejrzliwie.- Co znowu knujesz, Maggie?Odwróciła się na pięcie i zaczęła iść w kierunku domu, ściskając w rękusmycz Trippa.- Cierpliwości, panie Elliot - powiedziała zaczepnie.- Gdy sprawa sięzakończy, zaproszę cię na kawę i wszystko wyjaśnię.Teraz spieszę się napociąg.- Odwiozę cię na stację - zaproponował.Nie odpowiedziała [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •