[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Eskil pojął doskonale korzyści z takiej przewagi Folkungów w Zachodniej Gocji, toteż nienarzekał na wydatki konieczne z jego strony.Sam porównywał je z obdarowaniem klasztorów, któremogłoby pewno posłużyd człowiekowi po śmierci.Nie miał on więc żadnych wątpliwości co do tego, iż trzeba urządzid zrękowiny, którezgromadzą więcej rycerzy w srebrzysto błękitnym odzieniu, nizli na inną uroczystośd gdziekolwiek wkrólestwie.Albowiem na zrękowiny Alde z wychowankiem szkoły rycerskiej w Forsvik zjadą się  wpełnym rynsztunku i całej pełni barw  ci wszyscy, którzy w ostatnich dwudziestu latach pobieralinauki u samego Arna Magnussona, Emunda, Oddvara, Bengta czy innego mistrza.Wychowanków szkoły w Forsvik łączyła silna więz, a prócz tego wszyscy oni odnosili się z wielkim szacunkiem do córkiArna Magnussona.Cecylia Róża rozpatrzyła się starannie po swoim kalendarzu zajęd i uznała, że powinniby sięzdążyd ze wszystkim przed świętym Erykiem, czyli do połowy maja, pory opuszczenia gniazd przezmłode drozdy.Był to co prawda także czas pospiesznych siewów, lecz w Forsvik takie prace się nieodbywały, zresztą mało kto spośród oczekiwanych gości osiągnął wprawę w obsiewaniu czy zbieraniuplonów.162 Jan Guillou Dziedzictwo rycerza Arna* * *Ingrid Ylva należała do ludzi, którzy nie obawiali się bynajmniej wiedzy starszych niewiast o różnychsprawach dziejących się pomiędzy niebem a ziemią, a na ogół nieznanych czy to prawowiernemuchrześcijaninowi, czy bodaj uczonemu księdzu, czy też mało co wiedzącemu masztalerzowi.Mimousilnych przestróg ze strony niejednego krewniaka wynajęła ona  używanej dawniej przez rybaków zUlvasy  domek nad jeziorem dwóm starszym wiekiem siostrom o imionach Jorda i Vattna.Ingrid Ylvanie miała pewności, czy były to ich prawdziwe imiona, bo i nie dowiedziała się niczego o pochodzeniuowych niewiast ni o tym, jak żyły, zanim któregoś dnia stanęły u drzwi jej domu, wyposażone wtornistry i kostury.W pierwszej chwili mogła je Ingrid Ylva wziąd za zbiegłe niewolnice, bo i skądmiałyby przywędrowad jako osoby wolne? Ponieważ jednak nie utrzymywano niewolnej służby ani wmajątku Ulvasa, ani w Forsvik, co oznaczało, iż przebywali tam tylko ludzie zaznający wolności, IngridYlva przez zwykłą przekorę ugościła te niewiasty wieczerzą i zapewniła im nocleg.Gdyby ktokolwiekje ścigał i miał czelnośd wypomnied Ingrid Ylvie to, że dała schronienie niewolnikom, rzuciłaby onapogardliwym gestem kilka srebrnych monet na stół i  ktokolwiek okazałby się łowcą niewolnic stanowczo sprzeciwiłaby się naruszeniu jej miru domowego.Wszak wśród posiadłości Folkungówtylko Bjalbo i Arnas znaczyły więcej niż Ulvasa, zresztą niewolnej służby też w tamtych majątkach nietrzymano.Nikt jednak nie szukał owych dwóch niewiast i dlatego Ingrid Ylva nie miała komu zapłacid zawolnośd Jordy i Vattny.Już po pierwszej niedługiej rozmowie z nimi w tamten wieczór, kiedy siępojawiły obie, Ingrid Ylva postanowiła urządzid dla nich dom i zapewnid im wszelkie potrzebne jadłoodzienie, byleby obracały swą wiedzę na pożytek bogobojnych mieszkaoców Ulvasy.Obie, Vattna iJorda, znały się świetnie na ziołach, potrafiły przyjąd poród, obniżyd gorączkę dzieciątka, leczyd rany,nastawiad złamane ręce i nogi, zatrzymywad biegunkę.Ich obecnośd okazała się błogosławieostwemdla Ulvasy.Wszelako niezadługo wzbudziły obie nadmierny strach u wielu ludzi, zwłaszcza wśródwyzwoleoców, którzy szeptem opowiadali sobie o tym iż Jorda i Vattna posiadły ponod sztukęczarów.Dzieci niezbyt chętnie podchodziły obok ich domku nad wodą. I właśnie stamtąd powracała teraz Ingrid Ylva z koszykiem wypełnionym świeżą żółtą złocią,przydatną w leczeniu melancholii.Zamyślona, szła powoli brzegiem ku mostowi, gdy zauważyła barkęz ładunkiem żelaza, któraCzas wdów 163zwykle nie rzucała cum w Ulvasie, lecz oto jednak tam zmierzała.Na moście nie było też widadczerwonej tarczy, żądającej dalszego rejsu bądz pozostawienia ładunku.Jakby już pod wpływemzłocistych ziół Jardy I Vattny, szła teraz Ingrid Ylva w stronę mostu z pewnym zaciekawieniem.I dlatego ona jedna stała się pierwszą osobą, która poznała nowinę o przewidzianych zaniecały miesiąc zrękowinach Alde i Sigurda, nowinę przywiezioną z Forsvik.Owa wiadomośd wprawiłaz początku panią Ingrid w aż nazbyt dobry humor.Wszakże w drodze do domu ogarnęły ją znówsmętne myśli z przyczyny całkiem błędnych wyobrażeo Birgera o pannie Alde.Birger i Knut powrócili z Vik, gdzie spędzili święta Bożego Narodzenia, dopiero na świętegoPawła, czyli w połowie zimy, przed i po którym to dniu śnieg padał równie obficie.Nie wydali się oniIngrid Ylvie młodzieocami skorymi tam, gdzie przebywali, tylko do postów, modlitw i dwiczeo wrobieniu mieczem.Jeśli  co było wielce prawdopodobne  zaniedbali te ostatnie, to w następnych miesiącachnadrobili stratę czasu z nawiązką.Z uporem, który zakrawał na opętanie, okładali się od świtu dozmroku.Tak więc właśnie w Ulvasie, gdzie nie brakowało ludzi ciężko pracujących, zwłaszcza wśródwyzwoleoców trwały ich codzienne zajęcia niechybnie najdłużej.Sama Ingrid Ylva nie umiałaby ocenid, czy osiągnęli oni tymi dwiczeniami jakieś postępy.Ktokolwiek wkładał wysiłek w robienie mieczem, ona słyszała zawsze taki sam szczęk i podobnepostękiwanie, widziała zawsze, że lał się pot.Wypytała jednak chorążego z Ulvasy, doświadczonegowojownika, oprócz tego człowieka z jej rodu.Pobierał on nauki w Forsvik, dlatego też nikt nie mógłsię z nim równad, jeśli nie uczył się właśnie tam.Co do Knuta stwierdził on, że dzięki swemunauczycielowi z Forsvik nie jest to już pacholę, a mąż, który sprawi się dobrze wobec większościprzeciwników.I po prawdzie doszło do tego, że żaden z członków drużyny w Ulvasie nie stanąłbychętnie do walki z owym Knutem, bo stał się on całkiem innym wojownikiem, nizli poprzedniejjesieni, gdy oglądano go tu po raz pierwszy.Ingrid Ylva nie była pewna, czy cieszyd się z tego, czy też nie.Uradowało jednak sumiennezastosowanie się syna do królewskiego rozkazu.Tyle że przez swój sposób myślenia o przyszłości niedostrzegała ona żadnych korzyści w tym, że Knut mógł niebawem dorównad Birgerowi w robieniumieczem.Gdy Birger dowiedział się o matczynym niepokoju, wyśmiałby go pewnie i miałby po temupowody.Owszem, Knut radził sobie z mieczem lepiej 164 Jan Guillou Dziedzictwo rycerza Arnanizli przedtem.I była z tego korzyśd dla nich obu, ponieważ i Birger z miesiąca na miesiąc ledwozauważalnie zwiększył prędkośd wszystkich ruchów.Wszakże o dorównaniu Birgerowi przez Knuta nie mogło byd mowy.Tak jak Knut, nieosiągnąby tego nikt inny, jeśliby zaczął należycie robid mieczem dopiero w wieku dwudziestu paru lat,a nie w wieku pięciu lat [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •