[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Słysząc taki początek, Natalia, jakkolwiek odważna, straciła przytomność, łatwo się byłodomyśleć końca. Wiesz pani  mówił Staś dalej  całą historię mego życia, nie pochlebiałem sobie, gdymci ją opisywał.Wiesz, że na moim sumieniu więcej niż na sercu cięży wygasła, aleobowiązująca miłość.Wywołałem ją sam, wymodliłem, a teraz jej pozbyć się bym pragnął.Tak, bo kocham inną, powiem nareszcie, coś musiała dawno spostrzec sama, tą inną tyjesteś.Natalia spuściła głowę niżej jeszcze, serce jej biło gwałtownie. A! panie Stanisławie  odpowiedziała  ty, co masz tak płomienistą duszę, nie uwodzsię pozorem przywiązania, które cię tylko chwilę zajmuje i jutro zagaśnie.Oto już razpopełniłeś błąd podobny; przekonałeś ją, że ją kochasz, wywołałeś miłość z jej biednego serca i widzisz dziś, że tamto nie była miłość prawdziwa.Cóż, jeśli tak znowu będzie i mnie spotkazawód, jaki ją spotyka? Masz pani prawo mówić mi to  odpowiedział Staś z boleścią. Jestem winien, alenicze się nie może przebaczyć młodości, tej tęsknej, niepohamowanej potrzebie kochania,która każe gasić pragnienie serca pierwszą wodą, jaką się spotka na życia drodze.A gdypózniej człek znajdzie czystą krynicę, nie śmie już jej tknąć zwalanymi usty? Pomyśl, pani,czyż za to odpychać trzeba i karać tak srodze? O! ja pana nie odpycham ani karzę  odpowiedziała Natalia  jesteśmy przyjaciółmi,mogę to wyznać przed panem jak przed bratem.Ja pojmuję, co to jest pragnienie młodości,pragnienie młodego serca, ja wymawiam cię całą duszą.Ale mogęż ci uwierzyć, mogęż całąmoją przyszłość za jedno oddać słowo nie poparte niczym? Masz pani słuszność  rzekł Stanisław, wstając żywo  chcesz dowodów, zerwę tamtezwiązki; nielitościwie, bezdusznie zerwę wszystko, aby pani okazać, że teraz kochamprawdziwie, zobaczym się prędko, pozwól mi się tego spodziewać! Im prędzej, tym bardziej będę mu rada.Ja już dawno mówiłam panu Stanisławowi, że ponim tęsknić będę, i teraz nawet, nawet teraz się tego nie wyprę.O! smutno mi będzie bezniego.Staś spojrzał jej w oczy.Oczy te, cudowne czarne jej oczy, zaczerwienione były jakby odświeżych łez, ręka drżała.Wtem August się zbliżył. Dobranoc pannie Natalii. Dobranoc i pożegnanie, bo jutro jedziemy. I my jutro  rzekł Staś do wuja. Nie, Stasiu, jeszcze dzień musimy przesiedzieć, gwałtowny tego interes wymaga. Jak to? Ale jeśli ci o to chodzi, to dogonim prezesowę  szepnął August, uśmiechając się wyjeżdżać z nią razem żadnym sposobem nie możemy.Pożegnano się i rozeszli.Staś wyszedł pomięszany i zaledwie przybył do domu, siadł pisać do hrabiny.Całą noc pisał, mazał, darł poczęte listy, na koniec postanowił nie pisać, ale zapierwszym widzeniem się skończyć wszystko.Było to najfatalniejsze dla niegopostanowienie, które mu wzburzona miłość ku Natalii odważnie dyktowała, a które spełnićtak trudno z resztą namiętności w sercu, z litością, z nałogiem przywiązania.Następny dzień był długim, nie przeżytym dla Stasia; Kijów wydawał mu się pustym, chociażjeszcze nie rozjechała się połowa przytomnych, choć dotąd wrzał Padół ruchem, gwarem i jakwprzód, przelatywały po nim sanki, kocze, karety, jak wprzód roiły się ludzmi sklepy, apiękne panie napełniały magazyny.August, który prawdziwe miał dla siostrzeńca przywiązanie, wziął się szukać dla niegoroztargnienia.Rano powiózł go i zaprowadził na galerię Andrejewskiej cerkwi, z której takcudowny widok na Padół, leżący u stóp widza, najeżony cerkwiami, przecięty ulicami; widok,któremu podobny mają tylko powietrzni ptacy.Wskazał Stasiowi ten obraz w swoim rodzajujedyny i pozwolił podumać chwilę swobodnie.Gdzież zakochani nie dumają i co ich dumańnie wzbudza! Piękny widok, smutna okolica, wesoła, jednostajna, urozmaicona, wielkietowarzystwo i samotność zarówno ich wprawiają w nieskończone dumanie.To życie tak znich ucieka w głąb serca, co najsilniej bije wtenczas.Około pierwszej pojechali umyślnie do francuskiego traktieru Bellota, w którym jada lepsze (iróżne) towarzystwo kontraktowe przy dzwięku dwóch arf i jednych skrzypiec.August obiecałpokazać Stasiowi kilka figur godnych widzenia, a mianowicie obywateli przybyłych zróżnych stron dawnej Polski.  Zobaczysz  rzekł mu  jak jeden typ, jeden charakter zmienił się różnymi wpływy, jaksię dziś od siebie różnią Galicjanin, Koroniarz.Poznańczyk, Litwin, Podolak, Ukrainiec,nareszcie wracający z stolicy po kilkoletnim pobycie Wołyniak.Ciekawe zaprawdę studia.Staś mało tego słuchał, ale dał się prowadzić, nie opierał, a sam o czym innym podobnomyślał. Zerwać z hrabiną, zerwać z hrabiną  powtarzał sobie nieustannie  muszę, a niewiem, jak potrafię.Muszę koniecznie, lecz czy będę miał odwagę, okrucieństwo, nielitość?Chciałbym to zrobić prędzej, jak najprędzej, tak mi to postanowienie cięży, tak się boję samsiebie.Około godziny drugiej z południa weszli w dość ciasny, a teraz pełen różnego rodzaju osóbtraktier Bellota.Była to sama godzina najliczniejszych obiadów; kręcili się słudzy, brzęczałynoże, widelce, talerze, strzelały butelki szampana, gwarna, hałaśliwa, rozegrzana winem,ożywiona jadłem, przy akompaniamencie dwóch arf, szumiała rozmowa.Jedni wchodzili,wychodzili drudzy, witano się, zatrzymywano, potrącano.I z grupy do grupy przelatywałyplotki, skakały zapytania, biegły odpowiedzi [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •