[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ultra zauważyła, że jej ciało od pasa w dół jest nieprzyjemnie odrętwiałe, a nogi zupełniebezwładne.Obudziła się zaledwie przed minutą, ale odkrycie to zdążyło ją już gwałtownie,obezwładniająco wręcz przerazić.Podniosła nerwowo głowę.Leżała na łóżku w dużej, pomalowanej na zielono sali.Pomieszczenie pozbawione było mebli, jeśli nie liczyćumieszczonych pod ścianą krzeseł.W pobliżu drzwi stało kilka dziwnych urządzeńskładających się z rurek, dużych menzur, przewodów i elektrod.Dwa metry od Ultry stałołóżko, na którym twarzą zwróconą prosto do sufitu leżał Robert Czechowicz.Oczy miałzamknięte, ale agentka dostrzegła, że oddycha.Oboje znajdowali się niemal na środku sali.Wnarożnikach zamocowane były niewielkie kamery od czasu do czasu zmieniające poleobserwacji.Panowała przerażająca cisza.Nie było tu okien, ale dzięki lampom na suficiemożna było bez problemu się rozejrzeć. Robert!  wyszeptała Ultra, nadludzkim wysiłkiem starając się wykonać choćbynajmniejszy ruch nogą.Czechowicz nie reagował. Robert!  powtórzyła błagalnie.Po kilku sekundach jego powieki drgnęły.Otworzył na chwilę oczy i ponownie jezamknął.Poruszył głową, uniósł ciężko ręce i przetarł powieki.Obrócił głowę w stronęagentki. Ultra  mruknął sennie. Obudz się! Nie zasypiaj! Nie zasypiam, cholera.Ten sen.Co się dzieje? Jesteśmy chyba w instytucie. Dziewczyna odetchnęła z ulgą, widząc przytomnegoCzechowicza. Jaki sen?Robert uniósł się na rękach. Nieważne.Boże, to instytut? Kiedy cię przywiezli? Nie pamiętam, chyba w nocy.Po drodze coś mi podali. Możesz ruszać nogami?Czechowicz przesunął stopy na prześcieradle. Tak. A ja nie!  jęknęła niemal płaczliwie Ultra. Co oni mi zrobili?!Robert był już zupełnie przytomny. Z rękami nie masz problemów? Nie. Dotknij ud.Są tak nieprzyjemnie odrętwiałe? Tak. Masz głupie wrażenie, że nie leżą bezpośrednio na pościeli, tylko są jakby w górze? Dokładnie.Co oni mi zrobili?! Wstrzyknęli ci marcainę albo coś podobnego.Pamiętasz cokolwiek? Wylądowaliśmy, dali mi dwa zastrzyki, usnęłam.Kiedy to przejdzie?! Niedługo. W drzwiach niemal niezauważenie pojawił się Kamil Kostecki.Wszedł do sali w towarzystwie starszego, siwego mężczyzny w białym fartuchu. Jak samopoczucie? Gdzie jesteśmy?  spytał Czechowicz. Zostaw nas samych  powiedział starszy lekarz cicho, ale tonem nie przyzwyczajonymdo sprzeciwu. Oczywiście. Kostecki zniknął za drzwiami i cicho je zamknął. Nazywam się Lech Wasyłyszyn, a państwo są w instytucie, którym kieruję  wyjaśniłspokojnie lekarz, biorąc krzesło spod ściany i ustawiając je między łóżkami. Wiele o panu słyszałem, profesorze. W głosie Roberta dawało się wyczuć lęk, ale ipodziw. Cieszę się, doktorze  odparł Wasyłyszyn. Ja również wiele o panu słyszałem,głównie dobrego.Jest pan doskonałym chirurgiem, choć wiem, że zaczynał pan od interny.Czechowicz spojrzał na Ultrę, mając nadzieję, że nie zostawi go samego podczaskonfrontacji z profesorem. Dziękuję  rzekł po chwili. Dlaczego właściwie nas pan tu ściągnął? Czego od nas chcecie?  rzuciła Ultra, unosząc się z wysiłkiem na łokciach.Profesor usiadł wygodnie na krześle i założył nogę na nogę. Doktor Kostecki z pewnością już mówił, że proponujemy wam udział wprzedsięwzięciu, którego skala, jak sądzimy, niedługo przekroczy wszelkie granicedotychczasowej wiedzy medycznej  zaczął Wasyłyszyn. Chcę teraz szczerze opowiedziećo tym, co tu robimy, licząc, że to docenicie. Szczerze?  spytała z niedowierzaniem Ultra. Może być pani tego pewna.Nie wiem, czego się pani spodziewa po tej rozmowie, aleobiecuję, że dam wam godny materiał do przemyśleń. Zanim nas pokroicie, a narządy sprzedacie na czarnym rynku?  Agentka szybkopożałowała, że to powiedziała.Na twarzy Wasyłyszyna pojawiło się rozbawienie. Jest pani jeszcze młoda, ale wykonuje odpowiedzialny zawód, więc nie powinna dawaćsię ponosić nerwom  skarcił ją dobrodusznie. Wydarzenia ostatnich godzin raczej nas usprawiedliwiają. Robert przyszedł z pomocądziewczynie. Być może  przyznał profesor  ale my tu nie zajmujemy się czarnym rynkiem,handlem narządami ani żadnego rodzaju, jak to pani ujęła,  krojeniem kogokolwiek.Jestempsychiatrą, a w tym instytucie leczone są nerwice, depresje, psychozy, czasem uzależnienia. Tylko?  upewnił się Robert. Ja bym powiedział  aż !  Wasyłyszyn przerwał na chwilę, jakby się zastanawiał, odczego zacząć. Słyszał pan kiedyś, doktorze, o tak zwanych eksperymentach Johanssona?Czechowicz zastanawiał się jakiś czas. Tylko plotki, jak większość kolegów ze studiów.  No właśnie.Mało kto zna prawdziwy ich przebieg i wyniki.Ultra próbowała podciągnąć trochę nogi, by usiąść, ale wkrótce zrezygnowała [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •  

     

    cje w dziejach koÂścioła
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kryskadryska.xlx.pl
  •