[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Zazwyczaj napisanie książki zabiera trochę więcej czasu  powiedziałWilson. Kończyłem ją właśnie po wizycie moich dzieci.Nie mogę pisać, gdyktoś pęta się w pobliżu.Pracuję w całkowitej izolacji od otoczenia. %7ładnych gazet? Telewizji?  nalegał Peterson. Nie. A co z telefonami? Nie odwiedzają pana żadni sąsiedzi? Telefon wyłączyłem, a z reguły nie rozmawiam z sąsiadami. Niezwykłe  mruknął Peterson. Możecie mi wreszcie powiedzieć, co się właściwie stało? Zakładam, że niejest to trzecia wojna światowa, bo do tej pory już wszyscy świecilibyśmy w ciem-nościach. Nie, to nie jest trzecia wojna światowa, doktorze Wilson  powiedziałPeterson. Ale zanim wszystko wyjaśnię, będę zmuszony zadać panu jeszczekilka pytań. Zajrzał do trzymanej przez siebie teczki. Jest pan mężem doktorJane Wilson, prawda?Pytanie o żonę w tej dziwnej sytuacji jeszcze bardziej pogłębiło zamęt w gło-wie Wilsona. Tak  odparł, starając się zachować spokój. Ale co to ma do rzeczy?Peterson zignorował pytanie. Pracowała na oddziale mikologii Londyńskiego Instytutu Biologii Tropi-kalnej?52 Wilson zaczął odczuwać narastający w żołądku gorący ciężar. Ten oficer żartował, prawda, gdy powiedział, że Londynu już nie ma?Oficerowie wymienili spojrzenia.Twarz O Connell ego była zupełnie biała.Niepokój Wilsona wzrósł.A więc coś musiało wydarzyć się w Londynie.Cośpotwornego.Ale jeżeli nie była to wojna nuklearna, to co? Jakiś wypadek? Byćmoże przez pomyłkę zdetonowano własną bombę.To z pewnością wina Amery-kanów. Miewają dość często wypadki ze swoimi cholernymi bombami, któreporozmieszczali na całym świecie. Złamane strzały , jak je nazywają. Musicie mi powiedzieć!  wykrzyknął. Moje dzieci są w Londynie.Peterson podniósł dłoń. Ten oficer przesadził.Londyn wciąż istnieje, oczywiście.Ale jest, no cóż.jest zmieniony.O Connell zgiął się nagle wpół i zakrył twarz dłońmi.Jego ramiona zaczęłydrżeć.Wilson nie był pewien czy to był płacz. Może powinien pan wyjść, kapitanie.Jakoś sobie poradzę  powiedziałz troską w głosie Peterson.O Connell wyprostował się i z widocznym wysiłkiem wziął się w garść.Otarłusta wierzchem dłoni i odetchnął głęboko. Czuję się dobrze, sir.Przepraszam.Wszystko w porządku.Peterson ponownie odwrócił się w kierunku Wilsona. A jeżeli chodzi o pańską żonę. zaczął. Dlaczego mówi pan bez przerwy o Jane?  przerwał mu gwałtownie Wil-son. Mówimy o katastrofie, która dotknęła Londyn, a pan wciąż wypytuje mnieo żonę? Co ona ma z tym wszystkim wspólnego, do diabła? Proszę mi uwierzyć, doktorze Wilson  powiedział spokojnie Peterson pani Wilson ma z tym bardzo dużo wspólnego.Odrobinę cierpliwości.Proszępozwolić mi na zadawanie dalszych pytań.Mogę pana zapewnić, że są one nie-zwykle istotne w obecnej sytuacji, którą już wkrótce postaram się panu wyjaśnić.Wilson westchnął.Wszystko, co do tej pory usłyszał, brzmiało jak z książekKafki. No dobrze.Proszę pytać. Pańska żona jest uważana za jednego z czołowych ekspertów w zakresiemikologii, prawda? Tak.Kiedykolwiek i gdziekolwiek na świecie spotykają się ludzie, abypodyskutować o grzybach, nazwisko mojej żony nieodmiennie wymawiane jesttam tonem pełnym zachwytu.Ale co z tego? Pan także jest mikologiem, o ile dobrze rozumiem? Byłem  poprawił go Wilson. Stwierdziłem, że popełniłem coś, conazywa się powszechnie błędem w wyborze kariery.Rzuciłem wszystko i posta-nowiłem zostać pisarzem.A zresztą jeden geniusz w rodzinie najzupełniej wy-starczy  nie mógł się powstrzymać od goryczy.53  Ale jest pan zorientowany w tym, co robi pańska żona?  pytał dalej Pe-terson. Mam na myśli jej pracę naukową.Wilson skinął krótko głową. Niestety tak.To nieuniknione.Nie potrafi już mówić o niczym innym. I co ona właściwie robi? Próbuje wyhodować nową odmianę grzyba.Wielkiego grzyba, który rósłbyszybko i byłby dziesięciokrotnie bogatszy w proteiny niż pozostałe.Wierzy, żedzięki temu uratuje światowe zasoby żywności. Ale czy zna pan dokładnie metody, jakie stosowała, aby uzyskać te dużegrzyby?  zapytał nagle O Connell.Wilson zamyślił się na chwilę. No cóż, nie znam szczegółów prowadzonych przez nią prac badawczych.Nie jestem już tym zainteresowany, więc nawet jej o to nie pytałem.Wiem jedynie,że eksperymentowała na chemicznej strukturze enzymów grzyba.Oficerowie ponownie wymienili znaczące spojrzenia.Peterson zanotował cośw swych aktach. To wreszcie jakiś początek  mruknął. Słuchajcie, chcecie przez to powiedzieć, że udało jej się z tymi grzyba-mi?  zapytał zaskoczony Wilson. Och, rzeczywiście jej się udało  odparł chłodno Peterson. I być mo-że to rzeczywiście rozwiąże problem żywności.Choć nie w ten sposób, w jakiplanowała. Czy wyjaśni mi pan wreszcie, o czym pan właściwie mówi?  zapytałWilson.Był na granicy histerii.O Connell krótkim gestem wskazał na wiszącą na ścianie mapę Wielkiej Bry-tanii. Doktorze Wilson, większość obszarów południowej i środkowej Anglii za-atakowały grzyby.Rosną dosłownie na wszystkim, nie wyłączając ludzi.Milionyjuż zmarły.i ci mieli szczęście. głos mu zadrżał i potrząsnął bezradniegłową.Wilson spojrzał na niego, a potem na Petersona.Wyraz ich oczu powiedziałmu, że to nie jest żart.Spróbował zebrać myśli. Ale przecież. zaczął i utknął.Nie wiedział, co właściwie powie-dzieć. To nie do wiary. wymamrotał. Istotnie  zgodził się z nim Peterson. Na początku wyglądało, jakbyświat nagle zwariował.Nikt nie potrafił wyjaśnić, co się właściwie dzieje.Grzybyzaczęły rozprzestrzeniać się masowo bez żadnej widocznej przyczyny.Wreszciewojskowi naukowcy wysnuli pewną teorię.Coś niezwykłego powodowało reak-cję u wielu odmian grzybów  w niesamowicie krótkim czasie gwałtowny wzrosti mutacje.Pan jest ekspertem, doktorze Wilson.Ile jest znanych gatunków grzy-bów?54  Nikt nie wie tego na pewno  odparł zdezorientowany Wilson. Kró-lestwo grzybów jest ogromne.Do tej pory znamy około stu tysięcy gatunkówi odmian, lecz Bóg jeden wie, jak dużo jeszcze pozostało nie odkrytych [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl