[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zasnęli spokojnie na niewygodnym przypiecku; bez poduszki i wezgłowia spali łagodnie icicho jak dzieci w kołysce.Zwitało już, gdy Sali ocknął się pierwszy; budził Weronkę, jakmógł najdelikatniej, lecz ona wciąż przytulała się do niego i nie mogła się ocknąć.Wtedypocałował ją mocno w usta, a Weronka zerwała się, otworzyła szeroko oczy na jego widok izawołała: O, Boże, śniłeś mi się właśnie.Miałam sen, żeśmy przez wiele, wiele godzin tańczyli nanaszym weselu, żeśmy byli strasznie szczęśliwi, ładnie ubrani i że nam na niczym niezbywało.Ale gdy chcieliśmy się nareszcie pocałować i strasznieśmy tego pragnęli, ciągle nascoś rozdzielało i ty sam byłeś tym, który przeszkadzał i mącił.Ale jak to dobrze, że tu jesteś rzuciła mu się na szyję i całowała go nie mogąc się od niego oderwać. A cóż się tobie śniło?  spytała głaszcząc go po policzkach i brodzie. Zniło mi się, że szedłem bez końca długą, długą drogą przez las, ciągle widząc ciebiedaleko przed sobą; czasem oglądałaś się za mną dając mi znaki i śmiałaś się, a wtedy czułemsię szczęśliwy jak w niebie.Oto wszystko.22 Wyszli przez otwarte drzwi kuchenne, prowadzące wprost na dwór, i wybuchnęliśmiechem; spojrzawszy na swoje twarze.Bowiem prawy policzek Weronki i lewy policzekSalego  we śnie przytulone do siebie  zabarwiły się od ucisku na kolor czerwony, podczasgdy chłód nocnego powietrza pogłębił jeszcze bladość drugiego policzka.Tkliwie nacieralisobie chłodną, bladą część twarzy, by się również zarumieniła.Zwieże ranne powietrzenasycone rosą, cisza krajobrazu i czerwień porannej zorzy, natchnęły ich wesołością;zapomnieli o wszelkim zmartwieniu, zwłaszcza Weronka poddała się całkowicie przemiłemuuczuciu beztroski. Jutro wieczór muszę iść precz z tego domu  rzekła  i szukać innego dachu nad głową.Ale przedtem chciałabym raz, choć jeden tylko raz, zabawić się wesoło  i to z tobą.Chciałabym gdzieś natańczyć się z tobą do syta, bo, ani na chwilę nie mogę zapomnieć tegotańca we śnie. Chcę być z tobą i wiedzieć, gdzie się podziejesz  powiedział Sali  i także chętnie bymz tobą zatańczył, moja dziecino droga, ale gdzie? Jutro jest odpust w dwóch miejscowościach nie bardzo stąd odległych  odrzekłaWeronka. Tam nas nie znają i nie będą zwracać na nas uwagi; za wsią nad wodą poczekamna ciebie, a potem pójdziemy, gdzie się nam żywnie spodoba, aby się raz dobrze zabawić,tylko jeden jedyny raz.Ale, ach! Przecież nie mamy pieniędzy  dodała ze smutkiem  nic ztego nie będzie. Pozostaw to mnie  rzekł Sali  ja przyniosę pieniądze. Ale nie od twego ojca, z tych.z tych kradzionych? Nie, bądz spokojna.Mam jeszcze srebrny zegarek, teraz go sprzedam. Nie będę cię od tego odwodziła  rzekła Weronka rumieniąc się  bo umarłabym chyba,gdybym nie mogła jutro z tobą potańczyć. Byłoby najlepiej, gdybyśmy oboje umarli  powiedział Sali.Uściskali się na pożegnanie z żalem i bólem serca, a mimo to rozstając się wymienilipogodny uśmiech, pełni nadziei na dzień następny. Kiedy przyjdziesz?  zawołała jeszcze Weronka. Najpózniej o jedenastej przed południem  odpowiedział. Zjemy razem porządnyobiad. Dobrze, dobrze, ale przyjdz lepiej już o wpół do jedenastej.Gdy Sali odwrócił się, by odejść, zawołała go jeszcze raz, ukazując nagle zmienioną,pełną rozpaczy twarzyczkę. Wszystko na nic, na nic  rzekła płacząc gorzko  nie mam odświętnych trzewików.Wczoraj już musiałam włożyć grube buty jadąc do miasta.Skąd wezmę trzewiki?Sali stał zaskoczony i bezradny. Nie masz trzewików?  powiedział. Musisz więc pójść w tych. Nie, nie, w tych nie mogę tańczyć. W takim razie musimy ci kupić. Gdzie? Za co? Ojej, w Seldwili jest sklepów z obuwiem pod dostatkiem, pieniądze będę miałnajpózniej za dwie godziny. Ależ nie mogę przecież chodzić z tobą po Seldwili, a zresztą nie starczy pieniędzyjeszcze i na trzewiki. Musi starczyć.Kupię trzewiki i jutro je przyniosę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •