[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dziwny Juhas grał z przełęczy, echo mu po zboczach dzwięczy,pędzi, tula się w dolinę, przelata bet, nad Tatrów grzbiet, gdzieś wjeziorze utopione kołysze się na wodnym szkle, przesuwa się powodnej ćmie - echo rozdzwonione.z fujery.Rodem był ze Skrzypnego, zwał się Jantek Kudłac, do nich sięnazywało do Kułaski, co była ludzmierzanka, matka, spode Tetma-jerowskiego dworu, a juhasował w Pańszczycy.Owce pasał.Hej! Kiedy wyszedł w turnie!.Kiedy wziął grad.Fujerę miałgodną, długą! Widziało się, że góry słuchają, ze kosodrzewina słu-cha, że stawek w Pańszczycy i w Pięciu Stawach stawów pięć szklisię od dzwięku.To było granie.Kiela światu byś zeseł, takiego byśdrugiego nie słysał.Co ta Jasiek muzyka był ku niemu! Za nic niestał! I one, te widma, co popod turnie siedziały, rozmiłowane byływ tej grze i leciały, tylko zagrał, skąd które mogło, gdzieby nie było.Mógłbyś powiedzieć: ćmy do światła.To się rojem sypało ze żlebów215Kazimierz Przerwa-Tetmajergłębokich, skrytych, spod skał, spod mchów nad czeluściami czar-nymi owisłych, z otchłani lasów prawiecznych, z prawiekuistychwód.Sypało się rojem.Jedne gnały het od Bystrej, od Wołowca długą smugą obłoku nadPięć Stawów, ponad Zawory; inne gnały od Rówienek z doliny, odcudownych, dzikich turni staroleśniańskiej wieży dwuszczytnej,z podmuchem ciepłym wschodniego wiatru.Szumiała nimi po-wietrzna wgłąb, a Dziwny Juhas grał na swojej fujerze.%7łe się tak zapatrywał w przestrzeń nad sobą, a nie widział wtedynic i nie słyszał: zwano go Dziwnym, Dziwnym Juhasem.Hej! Niepłacił ku niemu nic żaden muzyka świata.Te widma, jak posprzylatowały ku niemu, te, co z dalsza, i te, coz bliższa, z Pańszczyckiej Doliny, z Waksmundskiej, spod Miedzia-nego: to się brały za ręce i tańcowały w koło, hej, a on im dopierowtedy grał! Wartało słuchać.Rozmaite one były, a on je wszystkieznał.Były tamoj leśne my, były tamoj Górne Gmły, były wodneSkróśświethce, były wietrzne Poświstnice, były Takie, co światzłocą, były.Co go kryją nocą, i były.Co go druzgocą; były jasneBłękitówki, były sine Trupiogłówki, co leciały z takich stron, gdziesię mord stał, przekroczył zgon.Były także ciche, blade, uśmiechnięte jak upiory, o olbrzymich,martwych oczach, choć patrzały z nich jak orły, te, co lecą nie wia-domo skąd?!Te krążyły mu nad głową, uśmiechały się jak żmije, wyciągałyk niemu szyje, szyje długie, śmigłe, białe, usta blade, półzwęglałe odjakowejś żądzy wbitej w łona, co się w mgłach chowały.Te krążyły ponad skały wielkim, cichym, równym stadem, wy-ciągając się na chmurach jak na wielkich, giętkich piórach i ziębiłyświat jak gradem.Gdy leciało stado owe, więdły zioła podszczytowe, żółty chylił siękozłowiec - widział to Dziwny Juhas.216Na skalnym PodhaluHej! Byłyże widma wszeliniejakie, ganiały jedne z popodkła-danymi pod głowy zaplecionymi rękami, na wznak na chmurachleżące - inne z rękami ku niebu wyciągniętymi, grzbietem do góry,ze skrzydłami na wiatr, jak ptaki wielkie, z przepaści świata.Dzień po dniu wychodził Dziwny Juhas grać, na samo Krzyżne.Już stamtąd od południa słychać było jego fujerę.%7łeby bardzo pasł,nie mógłeś powiedzieć, ale że tak cudownie grał, to juhasi radzi słu-chali, i sam baca nieraz, Bartok Gapka z Maruszyny, owce za niegonawrócił.Miał też zresztą psa luptowiaka, Charnasia, rosłego jakcielę, co, widziało się, ludzki rozum w głowie posiadał.Wszystkoon wiedział, co z owcami zrobić, tyle tylko, że doić nie umiał.Niepotrzebował sie Kudłac, Dziwny Juhas, o pasienie trapić.Więc huczały ku niemu doliny.Mógł słuchać, ile chciał.Dzwigały się posuwiste, przycichłe, a ogromne głosy z dolin,i pięły się ku niemu ku górze, z obu stron - po piargach z cieniapółnocnego od Pańszczycy, po jasnych uboczach i kosodrzewinieśpiewnej od południa, od słońca, ze Stawów.Dziwny Juhas słuchałi grał.Bo on nie grał na żadne.nuty - on się na tej fujerze niósł,jakżeby go niebo ciągło, jakżeby się rozpiąć chciał, jak ino widnobyło po niebie.Nieraz to tak dzwoniło z fujery, jakżeby od niejw koniec świata, z końców świata w nią głosy płynęły.Taki był mały,ledwo go znać było na przełęczy z niższa, a tą fujerą swoją, zdałosię, cały świat okrążył, het, het, poza Tatry.Tak, powiadali ludzie,wąż Zwiatogłów ziemię wkoło oplata.Leży on na przestrzeni, ogonw pysku trzyma, w ogonie ma kamień czerwony, rubin, wielki jaksłońce, w głowie oczy z dwóch zielonych kamieni, wielkich jak dwamiesiące, co się nazywają szmaragdy.Na głowie ma koronę brylantową, której każdy brylant wielki jestjak Spiska Turnia lodowa i kamienna Aomnica razem, a w pyskuzęby straszne, jak zęby kołyszącej się w otchłani świata Wysokiej.Między zębami ogień biega, szczery ogień, podobny do wiekuiściepłonącej taśmy piorunu.We środku ziemia.W okręgu węża.217Kazimierz Przerwa-TetmajerTak muzyką z fujery oplatał ziemię Dziwny Juhas z przełęczyKrzyżnego.Podawały mu ją smreki z wąwozów i urwisk i pustki zielone,dalekie, upłazów i uboczy, gdzie się jedynie kozy dzikie snują,podobne do rdzawych owadów skaczących w oddali.Wielki Stawszklił się ku niemu pieśnią, której głębina progów Tatr sięgała.Tam,od rdzenia, od podwalin kamiennych, z trzonu gór, podnosił sięchłód niezmiennej martwoty, zastygłości trwałej, i wydobyty napowierzchnię wody, dyszał ku górze, ku górze!.Chwytał on się gry,co z fujery szła, jak zimny nurt rzeczny rozpalonego potoku żelaza,co je z młotowni wyleją.I wraz rozpalona, wichrowa, słonecznagra chłódła i poczynała brzmieć dzwiękiem niewysłowionym, jakgdyby złote, świecące ogniem żywym gwiazdy spadające uderzałyo lód pieczar wiekuiście zamarzłych.I co się nie zrobiło! W jedno popołudnie w niedzielę, ku końculipca, w upał ogromny, kiedy widma nie wzięły tańczyć koło głowyDziwnego Juhasa! Z tańca zrobił się wir.A najbardziej, najgwałtow-niej, najporywczej poczynają tańczyć te widma, nie wiadomo skąd,co uśmiech mają upiorów.Oczy im rozpłonęły jak żagwie, z włosówsię wyplatają jaszczurki w okręcie, wylatują za nimi, iskrzące, pędząjak zagubione śród wichru płomyki pochodni.Hej! Już bieda byłowydążyć i grać.Coraz chyżej, coraz chyżej i bliżej gnają koło Dziw-nego Juhasa widma roztańczone
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Tematy
IndexKraszewski Józef Ignacy Boży gniew czasy Jana Kazimierza
Chledowski Kazimierz Rzym ludzie odrodzenia
PRZERWANA LEKCJA MUZYKI SUSANNA KAYSEN
Przerwa Tetmajer Kazimierz Na skalnym Podhalu 9789185805846
Portret nieznanej damy Bennett Vanora
Zelazny Roger Widmowy Jack
Varley, John Blue Champagne
King Stephen Strefa smierci
Roberts John Maddox SPQR 3 ÂŚwietokradztwo na misteriach
Emilie Richards [Ministry is Murder 04] A Lie for a Lie (pdf)