[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dał się nabrać zgodnie z jej oczekiwaniami.Jak mógłnie zauważyć, co planuje.Cóż odebrało mu zdolnośćwidzenia? Jego własna arogancja i pycha! A takżeniesforny Piotruś, czyli dokładnie to, co sprowadziło na manowce jego ojca.Sebastian nie zamierzał jednakpójść w jego ślady.- O czym ty mówisz? - spytał, by zyskać na czasiei jakoś zatuszować gafę.- Do czego się mam nieprzyznać?W jej oczach błyszczało zwycięstwo.- Tym razem nie uda ci się udawać głupca! Doskonalewiesz, o czym mówię.Widziałeś mnie w teatrze tylko razw życiu.Wzmianka o teatrze podsunęła mu rozwiązanie.Omalnie odetchnął z ulgą.- To prawda.Ale ty przecież nie zdawałaś sobie z tegosprawy.Jej radosny uśmiech przybladł.- Co? Tak się przecież poznaliśmy, rozmawialiśmyo teatrze i.- Rozmawialiśmy o teatrze? - Zmusił się dopowiedzenia słów, o których wiedział, że doprowadzą jądo szału.- Przecież ja nigdy z tobą nie rozmawiałem.Zobaczyłem cię po raz pierwszy z daleka dwa lata temu,kiedy oboje byliśmy w Londynie.Nie poznaliśmy sięosobiście, ale widziałem cię dokładnie ze swojej loży.Oczywiście ty tego nie pamiętasz, zresztą i ja pewnie bymo tym zapomniał gdyby nie.- Ty.ty.- syknęła.- Jak śmiesz? - Popchnęła gomocno, cofnął się instynktownie umożliwiając jej tymsamym zeskoczenie na podłogę.Z wściekłością zaczęłazawiązywać koszulę i walczyć z guzikami sukni.- Chybanie zamierzasz twierdzić.z pewnością nie po tym, co& -Popatrzyła na niego oczyma pociemniałymi z żalu.- Jakmogłeś? Jak mogłeś mnie całować i dotykać, a potem poprostu kłamać mi prosto w twarz! Urwała, oddychając z trudem, jakby zbierało się płacz.Złość natychmiast mu przeszła.Potrafił znieść jejwściekłość, lecz zranione uczucia.Boże, to niemalrozdzierało mu duszę.Nie mógł jednak cofnąć swoich słów.Nie mógłprzyznać przed światem, jakie łączyły ich niegdyś relacje.Gdyby to bowiem uczynił, wszystko by się zmieniło, a onnie potrafił przewidzieć kierunku tych zmian.Prawdopodobieństwo, że odkrycie prawdy wzbudziw niej żądzę zemsty, wydawało się znacznie większe niżjeszcze przed chwilą.Audził się, że Juliet zaczyna muulegać.Teraz jednak już wiedział, że była to tylkopułapka, sposób, by się zdradził.A jedynym celemtakiego postępowania mógł być odwet.Wyraznie jej nie docenił.Nie zamierzał powtarzać tegobłędu.- Nie wiem.o czym mówisz.- Z trudem wydobywałz siebie słowa.Jak na ironię, mówiąc o spotkaniu w Stratford, niekłamał.Istotnie, widział ją w teatrze już po porwaniu, gdychciał się przekonać, że wszystko jest w porządku.Lubteż sam to sobie wmawiał.Tak naprawdę pragnął bodajrzucić na nią okiem, zobaczyć choć przez chwilę.Przepełniony żalem, iż jego nadzieje nigdy się niespełnią, zerkał na Juliet ukradkiem z prywatnej lożyi patrzył na kolejkę młodych idiotów, którzy pragnęli sięjej przedstawić.Chciał ich wszystkich udusić.Oni mogliz nią flirtować i rozmawiać, podczas gdy on nie śmiał.Niewolno mu było podjąć takiego ryzyka.- Naprawdę, Juliet, wtedy, kiedy widziałem cięw teatrze. - Przestań - szepnęła głosem, który przyprawiłSebastiana o kolejny skurcz serca, i znów podjęłanieporadną walkę z guzikami sukni.- Pomogę ci.- Musiał znalezć coś, co oderwałoby jegouwagę od bólu na jej twarzy.I poczucia, że popełniłstraszny nietakt.Odwrócił ją do siebie plecami i zapiąłguziki.- Widziałem cię w Londynie.Wiesz, że tak.- Daj spokój.Nie mogę już znieść tych twoich kłamstw.Ja znam prawdę.Oboje ją znamy.Już i tak było mi ciężko,ale dłużej nie chcę udawać.Chciała odejść, lecz jej słowa ożywiły w nim ponowniepoczucie krzywdy.- Więc wszystkie twoje gierki, minki, pocałunki miałyna celu wyłącznie jedno: dowieść, że jestem Morganem,tak?- Nie!- Oczekiwałaś wyłącznie tego, bym potwierdził twojepodejrzenia.I aby to osiągnąć pozwoliłaś mi.- Walczyłz goryczą zalewającą mu serce.- Jesteś bardziej okrutna,niż sądziłem, Juliet,- Nie bardziej niż ty.Nie sądzisz, że wiem, dlaczegomnie uwodziłeś?Zamrugał.Czyżby się domyślała, że chciał, by za niegowyszła?- Co masz na myśli?- Nie jestem idiotką.Szybko się domyśliłam, że chceszmnie odwieść od celu, który sobie wytyczyłam, zauroczyćmnie do tego stopnia, żebym zapomniała, po co w ogóle tuprzyjechałam.Ale ja nie dbałam.W każdym razie niewtedy, gdy mnie całowałeś.- Zniżyła głos do szeptu.-Jesteś naprawdę przebiegłym oszustem, Sebastianie.Zawsze nim byłeś.I wiesz aż nazbyt dobrze, jak wzbudzićpożądanie w kobiecie.Ale wiedz, że byłam do tego stopnia pod twoim wpływem, że gdybyś wyznał prawdę,pewnie wszystko bym ci wybaczyła.- Pokręciła głową [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl