[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Może powinna pomyśleć o zamrożeniu jego spermy, zanim gozabije.Przy odpowiednim wyszkoleniu z jego potomków można by zrobić idealnych żołnierzy.- Tak, moja królowo - mruknął tonem pełnym szacunku.Zwalniając uścisk, odwróciła się, żeby obejrzeć pięknego wampira.- Jesteś pewien, że się nie ruszy? - spytała.- Oczywiście.- Troy wstał ostrożnie i wskazał na ciężką obrożę dookoła szyi Cezara.- Dopóki srebrodotyka jego skóry, dopóty jest nieszkodliwy.- Czarodziejki są na swoim miejscu?- Czekają w ukryciu na twój rozkaz, aby zabić intruzów.Morgana zamknęła oczy i pozwoliła swoim mocom wypłynąć.- Są w pobliżu.Czuję smród krwi mojego brata.- Zatem powinienem pójść i upewnić się.Zagradzając drogę chochlikowi, Morgana przycisnęłapalce do jego piersi, uniemożliwiając mu pośpieszne wyjście.Uśmiech wypłynął jej na usta, gdychochlik krzyknął z bólu.- O nie, Troy, masz się trzymać z daleka, gdy będę kończyła to nieprzyjemne zadanie - powiedziałapowoli, zalewając jego ciało piekącym żarem.- Ale wiedz, że nawet jeśli ci się uda uciec, wydrę ciserce i zjem na kolację.- Pochyliła się na tyle blisko, że ich usta dotykały się w swoistej parodiipocałunku.- Rozumiemy się?Nierówny oddech Troya wypełnił pomieszczenie.- Całkowicie.- Dobrze.- Morgana sięgnęła po jeden z kołków, które leżały na rozlatującym się krześle.- Weź tenkołek i przyłóż mu do serca.Chcę wiedzieć, jeśli choć zadrży.Nadal trzęsąc się z bólu, chochlik wziął kołek i przycisnął go do ciała wampira.- Jak rozkażesz, moja królowo.Była już pewna, że jej pułapka zawiera odpowiednią przynętę i wkrótce się zatrzaśnie, gdy pojawi sięofiara.Wygładziła rękami wspaniałe włosy i poszła w kierunku wąskich schodów.W całym domu mogła wyczuć ukryte w ciemności czarodziejki, gotowe, aby chronić ją, gdy tylkorozkaże.Może jej nie kochają, ale wiedzą, że lepiej jej nie zawieść.W przeciwieństwie do swojego niedorzecznego brata rozumiała potęgę strachu.Dlaczego miałabytracić czas, płaszcząc się przed poddanymi, jeżeli mogła żądać ich lojalności?W końcu zeszła na parter i zamknęła oczy.Zmarszczyła czoło, gdy wyczuła różne demony próbująceotoczyć domek.Wampiry, oczywiście.Oczekiwała ich.Ale byli również wilkołak i Shalotta.Istotyrównie niebezpieczne jak wampiry.Nieważne.Nie będzie teraz myśleć o demonach.Najwyraźniej były sprzymierzeńcami wampirów.Dopóki miała Conde Cezara, nie ośmielą się jej zaatakować.Anna Randal też się nie odważy.Była naprawdę zadowolona, gdy poczuła, że jej bezbronna młoda bratanica waha się, stojąc przed drzwiami.Nareszcie.Po wiekach ukrywania się we mgle i śledzenia swojej ofiary z ciemności położykres potomkom swojego brata.I będzie wolna.Wolna, aby rządzić, do czego była stworzona.Wyciągnęła rękę i użyła swoich mocy, aby otworzyć drzwi.Uśmiechnęła się szeroko, gdy usłyszaławestchnienie zaskoczenia szczupłej kobiety o miodowych włosach.- Ach.moja piękna bratanica - zadrwiła.- Witaj w moim domu.Strach przemknął po delikatnej twarzy, ale zaraz Anna Randal wyprostowała ramiona i przeszła przezpróg.Tuż za nią szły dwa potężne wampiry.Morgana szybko rzuciła wzrokiem na postawnego jasnowłosego demona.Jego lodowata wściekłośćwypełniła pomieszczenie mrocznym cieniem przemocy.Niebezpieczny demon w każdej chwili mógłzaatakować, ale się kontrolował.U jego boku stał wyprostowany, wysoki ciemny Aztek.Jego potężnamoc kłębiła się gotowa do uderzenia.Morgana zdziwiła się, rozpoznając jego moc.Anasso, król wampirów.Najwyraźniej Conde Cezarmiał wysoko postawionych przyjaciół.Byłoby to niepokojące, gdyby na górze nie miała przykutego wampira z przystawionym do sercakołkiem.Wampiry były tak niedorzecznie lojalne, jak niegdyś jej brat.Z chęcią oddałyby życie zasiebie.Durnie.Jakby wyczuwając jej zadowolenie, Anna Randal stanęła przed Morganą.Jej orzechowe oczy pałałyzłością.- Gdzie on jest?Morgana uniosła do góry brwi, słysząc szorstki ton.- Kochanie, dobrze wiem, że nie wychowały cię trolle [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl